Pamiętacie Państwo najlepsze lata Trybuny Ludu? Gdy bez rozczarowania można było po nia sięgnąć więdząc, ze żaden z piszących tam "dziennikarzy" nie zaskoczy nas odmiennym niż obowiązujące spojrzeniem na otaczająca rzeczywistość. I nie ważne czy pisał o polityce, sporcie czy kulturze, zawsze był strażnikiem tej jednej, jedynej prawdy.
Obserwuje w ostatnim czasie (jakieś dwa lata) wysyp tego typu "niezależnych", którzy nawet pisząc w dodatku TV jak Orliński, są w stanie naciągnąć recenzję filmu dla własnych potrzeb walki politycznej. Dziś chciałbym Wam przedstawić kolejnego "niezależnego", "światłego" i "niereżimowego" publicystę, zajmującego się tzw kulturą wyższą - Teatrem. Jest nim Janusz Majcherek.
Otóż Pan Majcherek przeprowadził niedawno wywiad z członkami Teatru Ósmego Dnia na temat jednego z ostatnich ich przedstawień pt. "Teczki" . A że tematyka spektaklu świetnie wpisuje się w obecna "wojne lustracyjną" redaktor stara się w wywiadzie wmanewrować rozmówców we własną wizję świata, a jaka ona jest, łatwo stwierdzic po zadawanych pytaniach.
Przedstawiam Państwu kilka przykładów "niezależnej" publicystyki z kręgu kultury:
Redaktor zaczyna swój wywiad lightowo:
Majcherek: Ale ten powrót do spektakli, które dobrze pamiętam z lat iedemdziesiątych i osiemdziesiątych, odbywa się w szczególnym momencie. Jak „Teczki” mają się do paranoi lustracyjnej, w której jesteśmy przymuszeni żyć? Jaki jest wasz stosunek do tej sprawy? Właśnie wasz, podkreślam to mocno, których poprzedni system boleśnie doświadczył, a teraz, mam wrażenie, dotkliwie odczuwacie złe i niemądre strony obecnego systemu. Czym wobec tego są „Teczki” w waszej biografii artystycznej i osobistej?
To ewidentnie polityczne pytanie rozmówcy zdają się na poczatku ignorować i opowiadają o perspektywie historycznej, że to nie takie łatwe itp. lecz sprowokowani przechodzą wkońcu do sedna:
Janiszewski: Temat teczek podjęliśmy właśnie teraz. Układając materiał do spektaklu, można było zobaczyć, jak władza budowała sobie wroga, jak próbowała zapanować nad społeczeństwem, również poprzez takie grupy jak nasza, która zdawałoby się jest nie do uchwycenia. A wydaje mi się dziś szczególnie ważne to, żeby młodzi, wrażliwi ludzie mogli (nawet powinni) obserwować dokładnie, jak się poprawia historię. (...). Jednocześnie niemal każdego dnia można zobaczyć, jak się przejmuje władzę i jakie się do tego celu wykorzystuje metody, często brudne. Temu celowi służy również lustracja, służy wyciąganie teczek pozostających w dyspozycji obecnej władzy, która przy ich pomocy może uderzyć w kogo tylko zechce, zwłaszcza jednak w swoich największych wrogów, czyli prawdziwych opozycjonistów, w Adasia Michnika, bo z niego robi się teraz głównego wroga. W związku z tym spektakl „Teczki” pokazuje, jak to się robi, ujawnia ten mechanizm, który jest podobny bez względu na to, kto aktualnie rządzi.
Czym jest zatem lustracja dla dawnych opozycjonistów? Narzędziem do budowy totalitaryzmu! Ale redaktor Majcherek ma jeszcze do załatwienia jakieś prywatne porachunki, więc czytamy dalej:
Majcherek: Rozmawiamy jedenastego stycznia. Wasza wczorajsza premiera odbyła się w sytuacji, gdy prawicowy „Dziennik” opublikował artykuł Macieja Rybińskiego, który ogłosił koniec Polski Michnika i Kiszczaka. Tego typu rewelacje są nam teraz podawane do wierzenia na co dzień. Co o tym myślicie?
Po tym pytaniu rozmówcy starają się sprowadzic rozmowę na właściwe tory, czyli teatr:
Borowski: Zakładasz jakieś pismo polityczne?
Majcherek: Przeciwnie, rozmawiamy o waszym teatrze, w którym wielokrotnie bywał Adam Michnik, którego różne fagasy nowej władzy chcą wykreślić z historii.
Zwróciliście Państwo uwagę na elokwencję tego wspaniałego, obcującego codzień z "kulturą wyższą " publicysty? Fagasy! Oto jak nazywa się teraz w gazecie "Teatr" publicystów mających odmienne od wyznaczonego zdanie. Ale co na to dyskutanci, czy zareagują na taki brak kultury?
Wójciak: Adama Michnika uważamy za bardzo bliskiego przyjaciela, a także za twórcę demokratycznej Polski –jednego z kilku, ale i jednego z nielicznych. Nasze przedstawienie świadomie zawęziliśmy do lat 1976–1980 i chcę przypomnieć, że wszystkie ówczesne siły policji jawnej i tajnej były użyte przeciwko bardzo wątłym siłom opozycyjnym. W Poznaniu to była garstka ludzi, zresztą wymieniona w przedstawieniu. W Warszawie było tych ludzi trochę więcej, ale niewątpliwie ich spiritus movens był Adam z Jackiem Kuroniem. Nie mamy co do tego żadnych wątpliwości i żeby teraz nam nie wiem jak w ministerstwie... jak to się nazywało u Orwella?
Wszyscy chórem: ministerstwo prawdy!
Wójciak: ...żeby w ministerstwie prawdy nam nie wiem jak przerabiano gazety z tamtego czasu, to my mamy jeszcze własną pamięć. I choćby Rybiński pisał nie wiadomo co, to my żadnego Rybińskiego nie pamiętamy z czasu, kiedy trzeba było mieć cholerną odwagę – bo ryzykowano również życiem. W tym sensie Adama Michnika można postawić na równi z Władimirem Bukowskim, bo jeśli chodzi o akie postaci, to można się było spodziewać, że ich wywiozą do Rosji i zabiją albo zamkną na resztę życia. To była naprawdę wielka odwaga, więc jakiś Rybiński...
Kęszycki: ...a takich jak on jest coraz więcej, cały front ideologiczny: Ziemkiewicz, Łysiak, jacyś faceci, których poziom intelektualny... nie potrafię na to znaleźć słów.
No właśnie, gdy nie potrafię znaleźć słów to zaczynam rzucać inwektywami... Ktoś coś mowił niedawno o wykształciuchac? (przepraszam za to ochydne słowo, Dorn powinien nazwać ich fagasami, to bardziej przystoi).
Borowski: To fascynujące, jak wybiórcza jest ludzka pamięć. Obserwujemy,jak na fali, nie wiem czego, samozadowolenia, pamięć niektórych osób publicznych selektywnie się zmienia. Tego Orwell nie przewidział. Oczywiście, każdy z nas to powtórzy, że bez Adama Michnika, Jacka Kuronia i ich przyjaciół, i bez obrad z Kiszczakiem, nie byłoby nas tutaj i nie nagrywalibyśmy tej rozmowy. Nie byłoby także tych dotkniętych wybiórczą pamięcią, którzy mogą sobie teraz w dowolnej gazecie czy telewizji wygłaszać swoje poglądy i jeszcze być z tego zadowoleni.
Kęszycki: Agresywna nachalność i ekspansja prawicowych ugrupowań i prawicowego stylu myślenia odsyła obecnie cały etos lewicowy do kąta. To jest dziwna sytuacja, bo z tym etosem związanych było parę podstawowych wartości, o które walczyliśmy. I ten głos jest coraz mniej słyszalny, jest zakrzykiwany, trzeba by wszystko przypomnieć, wrócić do źródeł, do tych wszystkich wielkich postaci, jak Abramowski.
Nastepnie Majcherek cynicznie pyta:
Majcherek: Byliście przeciwko tamtemu systemowi, ale wygląda na to, że obecny też kontestujecie. Widzicie jakąś alternatywę dla prawicowej ofensywy?
Cynicznie, bo sam sprowokował te wypowiedzi, ale dobrze, dowiedzmy się jaką partię uważają dawni opozycjiniści za najbardziej wiarygodną, domyslacie się zapewne:
Borowski: Był wspaniały, ale krótki okres rządów Mazowieckiego, bez którego nic by dzisiaj nie było. I tu znowu działa wybiórcza pamięć, bo z tamtego okresu zostało tylko hasło „Balcerowicz musi odejść”.
Wójciak: Uwielbiałam tamten rząd, ale mam im za złe wprowadzenie religii do szkół. A wracając do twojego pytania: w normalnym demokratycznym państwie ja bym niewątpliwie głosowała na socjaldemokratów. Z powodów światopoglądowych. Chodzi mi o prawa człowieka. Socjaldemokracja jest jedyną partią, która je respektuje, która uwzględnia je w swoim programie i która powołuje instytucje do ich obrony, jak to, na przykład, czyniła profesor Magdalena Środa. I gotowa jestem przymknąć oko na to, że wśród naszych socjaldemokratów jeszcze się snują jakieś niedobitki starych komunistów. Ich czas się skończył, przyszli młodzi autentyczni socjaldemokraci i na nich liczę w sytuacji, gdy dokonuje się zawłaszczenie całego państwa przez skrajną prawicę.
Kęszycki: No właśnie, ledwie wyszliśmy z jednej dyktatury, wchodzimy w drugą dyktaturę. I to, tak jak Tadeusz mówi, można oglądać codziennie, krok po kroku, czarno na białym.
No to już wszystko wiemy, żyjemy w czasach totalitarnych a rządzi nami dyktator, jeszcze tylko "nizależny" publicysta doprecyzuje:
Majcherek: Zgadzam się, ale częścią tego procesu wytoczonego społeczeństwu przez obecną władzę jest lustracja, do której wasz spektakl, chcąc nie chcąc, będzie odnoszony. A znając was tyle lat, nie sądzę, żeby było wam po drodze ze zbolszewizowanymi paranoikami.
A żeby nie być gołosłownym i by rozmówca nie miał wątpliwości co do szalejącego terroru mamy jeszcze na koniec taką o to historyjkę:
Janiszewski: Mając świadomość zagrożenia, proponujemy takie a nie inne przedstawienie. I cieszymy się, ze jest dużo śmiechu na widowni.
Kęszycki: Nasz przyjaciel, anarchista, po spektaklu, po którym jeszcze długo rozmawialiśmy, poszedł do domu i następnego dnia rano został obudzony przez walenie do drzwi. Za drzwiami stała policja, która przeprowadziła rewizję, więc...
Wójciak: ...déją vu.
Tak jest, ale zapomnieli Państwo dopowiedzieć czy to policja polityczna, czy może ten anarchista cos przeskrobał? To nieważne, ważne, że czytelnik juz pamieta, dziś żyjemy w czasach totalitarnych, dawna opozycja pod wodzą Michnika wspiera socjalistow, spadkobierców PRLu a ci którzy starają się tych spadkobierców rozliczyc to pełni nienawiści bolszewicy...
Pozostawiam więc szanownego czytelnika z głęboką myślą Pani Wójciak:
Tym wszystkim, którzy dzisiaj czują, że nie robili nic, że byli oportunistyczni i podli, taki facet, który ma bohaterski życiorys, prostu nie pasuje – on ich kłuje w oczy. I dlatego jest nagonka, jest walka z ludźmi najbardziej zasłużonymi, walka tym bardziej ostra, że są całe zastępy nowych, którzy nie są bohaterami, rządzi nimi taki prosty psychologiczny mechanizm: byłem nie dość bohaterem, to będę tym bardziej surowym sędzią.