Geralt Geralt
69
BLOG

Świat potępia Michnika

Geralt Geralt Polityka Obserwuj notkę 18

Co ludzie światowych mediów sądzą o procesach, jakie Adam Michnik wytacza swoim krytykom. "Dziennik" donosi tu i tu.

-------------------------

 

Alberto Perez, zastępca redaktora naczelnego hiszpańskiego dziennika "ABC"
Żaden szanujący się hiszpański dziennikarz nie zaskarżyłby drugiego dziennikarza do sądu tylko za to, że ten odważył się wyrazić jakąś opinię na jego temat czy nawet napisać zjadliwy komentarz. Bo przecież właśnie na tym polega pisanie artykułów oceniających czyjąś działalność publiczną.

A dziennikarz to także osoba publiczna i musi się liczyć z tym, że będzie rozliczana nie tylko ze swych czynów, ale i tekstów. W Hiszpanii dochodziło w przeszłości do procesów między wydawcami gazet, ale nigdy pomiędzy dziennikarzami. Z jednego prostego powodu - obowiązuje zasada, że nie miesza się spraw publicznych z prywatnymi.

Tom Hamilton - szef działu wydarzeń w szkockim dzienniku "Daily Record"
U nas w Szkocji nikt się nie obraża, jeśli ktoś, na przykład redaktor naczelny konkurencyjnej gazety, wyrazi o nim nieprzychylną opinię. I nikt w takiej sytuacji nie biegnie z płaczem do sądu, tylko na taki nieprzychylny komentarz odpowiada na łamach swojego własnego pisma.

My, Szkoci, po prostu stosujemy wtedy starą, dobrą zasadę - cios za cios. I dla każdego dziennikarza jest zupełnie naturalne, że jeśli o czymś pisze, to ktoś może ten tekst później ocenić, zrecenzować. Pewna twardość i zarazem otwarte wyrażanie poglądów to przecież elementarna cecha środowiska dziennikarskiego. Jeśli ktoś się obraża za każde niemiłe słowo, powinien chyba zmienić zawód. Nikt nie musi być dziennikarzem.

Sara Whyatt, PEN Club International
W Wielkiej Brytanii gazety bardzo często prowadzą zażarte spory ideologiczne i gorące debaty pełne wzajemnych oskarżeń. Jednak robią to na swoich łamach, a nie na sali sądowej. Nigdy nie słyszałam, by jeden redaktor naczelny pozwał do sądu szefa innej gazety. Bo po cóż zresztą miałby to robić? Przecież jego własna gazeta daje mu najlepsze forum do wygłoszenia i obrony swoich opinii. U nas dziennikarze walczą na artykuły i polemiki, ale nie na pozwy sądowe.

Peter Noorlande, brytyjska organizacja broniąca wolności słowa "Article 19"
Zgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka nie należy, o ile to tylko możliwe, ograniczać swobody wypowiedzi i publicznej wymiany poglądów. Dyskusja na temat lustracji wzbudza w Polsce wielkie zainteresowanie i wielkie kontrowersje. Taka ważna debata powinna podlegać szczególnej ochronie, jeśli chodzi o swobodę wypowiedzi i wolność słowa. Najważniejszym celem prawa do ochrony dobrego imienia jest to, by pozwolić zaatakowanej osobie na obronę czci i odbudowanie reputacji.

Zważywszy na to, e w tym wypadku strona pozywająca jest redaktorem naczelnym bardzo dużego dziennika, powinna kierować się też dobrem społecznym. Innymi słowy, jeśli naczelny "Gazety Wyborczej" poczuł się zniesławiony czy obrażony, powinien odpowiedzieć na łamach własnej gazety, a nie pozywać swego ideologicznego adwersarza do sądu. Zaskarżanie członków debaty publicznej do sądu ogranicza swobodę dyskusji publicznej. Cała sprawa wygląda na uciszanie przeciwników oraz zakończenie debaty poprzez odwołanie się do sądu.

 

Stéphane Marchand, zastępca redaktora naczelnego francuskiego dziennika „Le Figaro”
We Francji toczą się wielkie, bardzo zajadłe bitwy między gazetami, ale nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek sprawa trafiła do sądu. Nigdy też nie słyszałem o takim wypadku, żeby jeden dziennikarz, a już tym bardziej redaktor naczelny jednej gazety, pozywał do sądu drugiego dziennikarza. I to redaktora naczelnego konkurencyjnej gazety!
To naprawdę niezwykle zabawna sytuacja, żeby zwykłe dziennikarskie kłótnie kończyły się zupełnie poważną sprawą w sądzie. Siła dziennikarzy polega przecież na tym, że piszą. I właśnie w pisaniu leży ich prawdziwa moc i potęga. Więc jeżeli jakikolwiek dziennikarz czuje się przez kogoś pokrzywdzony czy zniesławiony, to przecież - w odróżnieniu od reszty obywateli - może się odciąć na łamach własnej gazety i do woli odpierać zarzuty. A tym bardziej może to zrobić redaktor naczelny, na przykład pisząc sążnisty komentarz na jednej z pierwszych stron własnego pisma. I na pewno taki komentarz miałby o wiele większą siłę i moc sprawczą niż ewentualna wygrana w sądowym procesie.

Andreas Unterberger, redaktor naczelny austriackiego dziennika "Wiener Zeitung"
Uważam, że Adam Michnik przegra w sądzie sprawę z redaktorem naczelnym DZIENNIKA. Bo każdy czytelnik, który czytał artykuły naczelnego "Gazety Wyborczej" w ciągu ostatnich kilkunastu lat, miał ogromne pole do interpretacji tych tekstów. I każdy może z nich wysnuć wniosek, że Adam Michnik rzeczywiście poświęcił sporą część swego życia na obronę ubeków.

Dla mnie osobiście taka sytuacja jest nie do pomyślenia. Nigdy nie poszedłbym do sądu, oskarżając redaktora naczelnego innej gazety o zniesławienie. Nie zrobiłbym tego z jednego prostego powodu -  jeśli ktoś jest osobą publiczną, to powinien liczyć się z krytyką, a nawet z oskarżeniami.

W Austrii bardzo rzadko dziennikarze ciągają się nawzajem po sądach. Zazwyczaj to nasi politycy oskarżają nas, dziennikarzy. A i tak dotyczy to zawsze podawania nieprawdziwych informacji, a nie złej - zdaniem oskarżającego - interpretacji tych faktów. I jeszcze raz podkreślam - każdy obywatel powinien mieć możliwość wypowiadania swoich, nawet bardzo surowych sądów o osobach publicznych.

Josef Kirchengast - szef działu politycznego austriackiego dziennika "Der Standard"
W Austrii zdarza się czasem, choć naprawdę rzadko, że dziennikarze oskarżają się nawzajem i pozywają do sądu pod zarzutem zniesławienia. Najczęściej mają pretensję o to, że ktoś o nich napisał nieprawdę.
W takich sprawach zapadają różne wyroki. Ale generalna zasada jest jednak taka: jeśli istnieje jakiekolwiek prawdopodobieństwo, iż to, co ktoś napisał, było prawdziwe, to sędziowie przyznają rację oskarżonym. I nie ma mowy o wyroku skazującym dla pozwanego do sądu dziennikarza.

Bo podstawą do takiego orzeczenia sądu jest nienaruszalna, wręcz święta zasada, że wolność słowa i wolność wyrażania własnej opinii jest zawsze ważniejsza niż czyjaś osobista uraza. W takiej sytuacji stosuje się tak zwaną zasadę domniemania prawdy.

Petra Dorn, zastępca redaktor naczelnej niemieckiego dziennika "Tageszeitung"
I o co cały ten wielki hałas? Każdy, w tym także redaktor naczelny DZIENNIKA, ma prawo wyrażać swoje zdanie na dowolny temat, w tym także na temat redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. Na tym przecież polega wolność słowa, do której mają prawo nie tylko zwykli obywatele, ale również dziennikarze. W Niemczech żadna sprawa, która dotyczy czci czy honoru jakiejś osoby publicznej, nie miałaby szans na powodzenie w sądzie. Byłaby z góry skazana na przegraną.

Audrys Antanaitys, wiceprezes Związku Dziennikarzy Litewskich
Działanie Adama Michnika po prostu zabija dyskusję w Polsce. Niszczy wolność prasy. To absolutnie niedopuszczalne, by za wyrażenie opinii wytaczać komuś proces sądowy. To oznacza całkowite mieszanie dwóch sfer: prywatnej i publicznej.

Przecież jeśli Adam Michnik nie zgadza się ze zdaniem Roberta Krasowskiego na swój własny temat, ma mnóstwo możliwości, by się bronić - ma swoją "Gazetę Wyborczą", która jest jego stałą trybuną i mównicą. I właśnie tam może spokojnie dyskutować i przedstawiać czytelnikom swoje racje.

Zupełnie inaczej wyglądałaby cała sprawa, gdyby Michnik takiej możliwości nie miał. Ale - powtórzę raz jeszcze - ma i mógł z niej skorzystać. Proces sądowy można komuś wytoczyć jedynie wówczas, gdy ta osoba podaje nieprawdziwe fakty lub świadomie je przekręca. Tylko wtedy można mu zarzucić szkalowanie. Ale to zupełnie nie dotyczy przypadku, o którym cały czas mówimy.

Mecenas Victor Kovner z kancelarii David Wright Tremaine LLP w Nowym Jorku, ekspert ds. mediów
Procesy sądowe między redaktorami naczelnymi gazet zdarzają się w Stanach Zjednoczonych naprawdę bardzo rzadko. Ostatnia taka sprawa, jeżeli mnie pamięć nie myli, pochodzi aż sprzed trzydziestu lat, kiedy to redaktor naczelny pisma "Penthouse" pozwał do sądu naczelnego "Playboya".

Zwykła, rutynowa procedura załatwiania tego typu nieporozumień to po prostu publikacja opinii w mediach - przede wszystkim w swoim własnym piśmie. Nierzadko taka medialna dyskusja przeradza się zresztą w ostrą i długotrwałą wojnę na oskarżenia. Prawie nigdy jednak taka ideologiczna dyskusja nie kończy się w sądzie.

Redaktorzy naczelni gazet codziennych, zwłaszcza tych poważnych, są naprawdę ostatnimi osobami, które powinny rozstrzygać swoje ideologiczne pretensje do kolegów po fachu na drodze sądowej. To bardzo szkodliwe dla ich wizerunku i wiarygodności oraz wiarygodności mediów, które reprezentują.

 

Źródło: Adam Haribu 

Geralt
O mnie Geralt

Czerwone potwory: Jeżeli chcecie walczyć z bolszewikami, to chcecie walczyć z nami i chcąc nie chcąc stajecie się instrumentem w rękach burżuazji. Bolszewicy bowiem byli i szlachetni i skuteczni, a to połączenie będzie nam niezbędne, żeby naprawdę coś zrobić dla ludzi, a nie tylko gadać i dawać świadectwo. Prawicy wolno uważać, że bolszewizm prowadził koniecznie do stalinizmu. Nam, ludziom lewicy, takie rozumowanie kazałoby porzucić wszelką nadzieję. Piotr Ikonowicz (Nowa Lewica) Ej! A gdzie krew? Jak na moich oczach narodowcy pobili dwóch studentów (na oko z Indii) to była krew i powybijane zęby na betonie... Jak zwykle, lewactwo nie potrafi niczego zrobić dobrze. Gniewomir Świechowski - Administrator Salon24 Niedługo będzie tak, że bojówki będą wybijały szyby w oknach, w których nie będzie flagi Tybetu. Podobnie jak w Powstaniu Warszawskim - kto nie podjął tej bezsensownej walki, uznawany był za zdrajcę. Nawet dzieci siłą wysyłano do walki. Łukasz Fołtyn Nie przepraszam, że nie jestem patriotą (...) Patriotyzm - całkiem miła choroba, którą tak bardzo chcemy dziś zarazić młodych. (...) Czy pomoże w tym Kościuszko, trzepanie kapucyna z powodu kolejnej defilady na jakąś kolejną rocznicę czy dwieście dodatkowych wywiadów radiowych naszych "wybrańców narodu"? MacSienel, 3 Maja 2008; Szczyt SG Salon24! "Oby nikt z nich nie wrócił żywy. Albo lepiej - niech wszyscy wrócą - jako inwalidzi - niezdolni do funkcjonowania w wolnorynkowym kapitalizmie. Niech te parszywe mendy wrócą bez nóg, bez rąk - z pokiereszowaną gębą i wydłubanymi oczami. Chcieliście tam jechać - to zdychajcie w afgańskich piaskach - może, jako nawóz - będzie z was jakiś pożytek. Od dzisiaj będziemy na LBC świętować śmierć każdej polskiej k...y - w NATO-wskiej okupacyjnej misji" Michał Nowicki - tak, tak synalek Wandy Nowickiej - Organizacja Młodzieżowa Lewica Bez Cenzury im. Feliksa Dzierżyńskiego Prawda to wyświechtany frazes, każdy widzi ją inaczej i dla każdego jest ona czymś innym. RobertK - kręci się po Salonie24

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka