Powiedziałabym tacy w krawatach bardziej.
Bardziej niż pełoscy i sldoscy (fuj, aż hadko pisać).
Z ludzi, którzy uczestniczyli w walkach wyrosło po wojnie społeczeństwo różne, różniste. Część była taka, że musiała trafić za udział w powstaniu do więzienia od razu po wojnie, część jakoś nie wychylawszy się jakoś przebidowała, a część odnalazła się pięknie w każdej sytuacji politycznej – od Bieruta do Komorowskiego i robiła sobie kariery i generały.
Nie wiem od kiedy obchody rocznicy nabrały charakteru święta z salwami honorowymi wojska i uświęcone wizytami oficjeli. Oraz obecnością Powstańców oczywiście. I nikt mi nie wmówi, że żyjącym Powstańcom było wszystko jedno, kto celebruje ICH rocznicę. I nikt mi nie wmówi, że żaden Powstaniec nie wzdrygnął się na widok Komorowskiego czy innego Bolka. Bo na widok Kwaśniewskiego chyba każdy.
A nikt jakoś nie słyszał, by taki zbrzydzony Powstaniec, któremu nie podobał się ani Komorowski, ani inny Kwaśniewski pozwolił sobie, by dać temu wyraz. Być może zdzierżył, bo nie takie rzeczy przechodził, a może po cichu olał i nie poszedł. Ale na pewno nie wrzasnął publicznie. Jak maglara na targu.
Jest takie chińskie przysłowie „skromność jest cechą ludzi wielkich”.
Dodam, że pokora jest wyrazem szarmanckości. Powstańci mają tę kulturę. „Nie- pisowskim” jej brak.