nadal próbują ściemniać i manipulować, ale o dziwo już nawet młodym przestaje się to podobać. Oto dzisiaj ponownie miło mnie zaskoczyła gazetka "Metro", to znaczy treść krytycznego komentarza omawiającego sztuczki i ściemy jakie zademonstrował rzecznik MEN Grzegorz Żurawski w trakcie sejmowej debaty o sześciolatkach, która "przebiegała według utartego schematu stosowanego od dawna przez Ministerstwo Edukacji, czyli jak erystycznie pognębić przeciwnika. Rodzice zadają pytania, a ministerstwo odpowiada jakby na inne. Rodzice podają przykłady zaniedbań, ministerstwo się do tego nie odnosi tylko mówi jak powinno być" itd itd
Znamy już doskonale te wszystkie ściemy, uniki, wybiegi i sztuczki, cały ich wachlarz, czuły jedynie na wyniki sondaży, ale niewzruszenie wyrachowany i cyniczny. To jest już tak wnerwiające, że coraz częściej pada pytanie - Czy oni mają nas wszystkich za głupków? - Na to wygląda, niestety.
Wczoraj w komentarzu pisałem, że ONI tam w rządzie przeszli specjalne szkolenia jak skutecznie rządzić, czyli manipulować wielomilionowym społeczeństwem nic dla tego społeczeństwa nie robiąc.
Jak się okazuje jednym ze specjalistów w tym zakresie jest właśnie Grzegorz Żurawski, który równolegle realizuje program zajęć na studiach podyplomowych organizowanych przez Instytut Badań Literackich przy Polskiej Akademii Nauk, w temacie "Mieć widoczną markę". Oto, co usłyszeli studenci w ubiegły weekend:
Ulubiona anegdota Żurawskiego z pracy?
To jak przyniósł do „Pytania na śniadanie” zdjęcie córeczki z pasowania na pierwszoklasistkę, aby kamera przez półtorej minuty je filmowała. Dzięki temu mógł uniknąć trudnych pytań. Jego oponentką w rozmowie o reformie szkolnictwa była Karolina Elbanowska, o której mówi lekceważącym tonem: „kobieta, która chciałaby trzymać dzieci pod pierzynką do 12. roku życia”.
Inne triki: nie wiesz, nie chcesz czegoś powiedzieć do kamery– upuść długopis (kilka sekund na wymyślenie sprytnej wymijającej odpowiedzi) albo noś przy sobie statystykę, którą zawsze można zmanipulować na swoją korzyść – nikt jej i tak nie sprawdzi, a twoja wypowiedź będzie miała merytoryczną podporę.
Z dziennikarzami, którzy przyjeżdżają na nagrania, nie warto rozmawiać– to stojaki, żeby przeforsować swoją myśl, trzeba odnaleźć ich redaktora i jego bombardować telefonami.
Dziennikarzy się nie słucha, na każde ich pytanie odpowiadamy tylko to, co mamy do powiedzenia w danej sprawie, nic ponadto.
Nie, to nie jest kłamstwo, to po prostu mówienie niecałej prawdy. Jego zdaniem w kontaktach z mediami nie chodzi o informację, ale o sprzedanie się z jak najlepszej strony (czyli: gdy sufit wali się ludziom na głowy, to mówimy, że to nie nasz sufit).
Redaktorzy według niego nie są przygotowani, tworzą materiały pod ustaloną „przez górę” tezę, a do tego przychodzą na konferencje, bo tak naprawdę są głodni. – Konferencje prasowe organizujemy w południe w porze lunchu. Frekwencja gwarantowana. Na spotkanie prasowe bez cateringu nikt nie przyjedzie – kończy z uśmiechem Żurawski [a jak jest naprawdę? większość konferencji MEN jest organizowana między 10 a 11 przed południem przy ciastkach i paluszkach, dziennikarze są zawsze w komplecie – red.].
- napisała Edyta Błaszczak w dzisiejszym "Metro" i całkiem zgrabnie napisała, mam nadzieję, że coś z tego trafi do świadomości lemingów. Dla utrwalenia wrzucam poniżej jeszcze zdjęcie tego "dupka z MENu", oto on:

PS - dzisiaj premier Donald Tusk chyba po raz pierwszy w tak rozbrajający sposób przyznał
Tusk: nie mówiłem o reformie, bo przegrałbym wybory
Premier nie wyklucza współpracy z Ruchem Palikota ws. ustawy emerytalnej. Premier rozmawiał z politykami tego ugrupowania oraz z SLD.
Inne tematy w dziale Polityka