W końcu na to wpadłem, aż mi wstyd, że nie wcześniej. Otóż zamieszanie polityczne i medialne wywołane publikacją artykułu Cezarego Gmyza w dzienniku Rzeczpospolita obnażyło prawdę, bardzo ponurą prawdę na temat skuteczności podejmowanych prób wyjaśnienia przyczyn "katastrofy smoleńskiej".
Jeżeli poskładać wszystkie wątki do kupy to obraz wygląda następująco. Zacznę od fragmentu komunikatu ogłoszonego przez Naczelną Prokuraturę Wojskową, który ma potwierdzić następujące fakty:
"Od 17 września do 12 października 2012 r., w Smoleńsku przebywał zespół 11 osób. W skład zespołu wchodził prokurator wojskowy oraz biegli i specjaliści – z zakresu badań materiałów i urządzeń wybuchowych oraz z zakresu budowy i eksploatacji samolotu Tu-154M. Wykonywane czynności objęte były wnioskiem o międzynarodową pomoc prawną z 3 sierpnia 2012 r. (więcej o wniosku w komentarzu). Wykonywano uzupełniające oględziny rejonu katastrofy, miejsca jej zaistnienia oraz wraku i jego fragmentów. Wszystkie zaplanowane czynności zostały zrealizowane."
i dalej
"Biegli pracujący w ostatnich tygodniach pod Smoleńskiem, nie wydali dotychczas żadnej ekspertyzy czy opinii obejmującej wyniki tych czynności. Przesłankami dla których powołano wspomnianych biegłych, nie były rzekome braki proceduralne ekspertyz wykonanych przez stronę rosyjską, nie były one także wynikiem żądania biegłych mających opiniować w sprawie okoliczności i przyczyn śmierci ofiar katastrofy. Zasięgnięta przez WPO [Wojskowa Prokuratura Okręgowa] w Warszawie opinia Zakładu Fizykochemii CLKP, obejmuje opiniowanie w zakresie stwierdzenia wystąpienia jakichkolwiek śladów, wskazujących na poddanie samolotu Tu-154M nr boczny 101 przed katastrofą działaniu materiałów wybuchowych."
i dalej
"Rzeczywisty przebieg czynności realizowanych przez prokuratora, biegłych i specjalistów, przedstawiał się następująco. W toku prowadzonych oględzin, wykorzystywano specjalistyczne urządzenia – ich fachowa nazwa brzmi: spektrometry ruchliwości jonów (IMS i FAIMS). Są to urządzenia przeznaczone do przesiewowego badania pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe".*
[ a teraz - uwaga!]
"W toku wykonywania prac, biegli nie stwierdzili obecności na badanych elementach – jakichkolwiek materiałów wybuchowych, w tym trotylu i nitrogliceryny. Czynności biegłych i specjalistów służyły zabezpieczeniu materiału dowodowego, nie wyciąganiu jakichkolwiek konkluzji i wniosków. Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nie śladów materiałów wybuchowych. Zawartą w publikacji prasowej konkluzję o stwierdzeniu w toku prowadzonych czynności obecności materiałów wybuchowych wyciągnąć może jedynie laik, osoba nie mająca elementarnej wiedzy na temat tego rodzaju czynności i badań."
[podkreślenia- giza]
Ostatni akapit został napisany po opublikowaniu głośnego artykułu Cezarego Gmyza i stanowi dobitne potwierdzenie sytuacji prawnej strony polskiej jeśli chodzi o katastrofę smoleńską. Formalnie dochodzenie ws "katastrofy" prowadzi strona radziecka - tfu! - rosyjska, to również Rosjanie przeprowadzają lub zlecają wszelkie badania i analizy. To wreszcie Rosjanie wyrokują o przyczynach "katastrofy".
Natomiast polscy prokuratorzy posiłkowani polskimi specjalistami zrealizowali jedynie zlecenie strony rosyjskiej na dodatkowe badania. W trakcie tych czynności wprawdzie ustalili - jak się wydaje ponad wszelką wątpliwość - ślady obecności materiałów wybuchowych na poszyciu i wewnątrz rozbitego samolotu, ale formalnie, zgodnie z przyjętą przez premiera Tuska umową, to Rosjanie zdecydują, po przeprowadzeniu dalszy "badań", czy rzeczywiście te ślady stwierdzone przez polskich specjalistów zostały odkryte.
Zanim Rosjanie zawyrokują, informacja o odkryciach polskich ekspertów przedostała się do publicznej wiadomości, dzięki przebiegłości dziennikarza śledczego Cezarego Gmyza. Co nastąpiło dalej już doskonale wiemy, m.in. NPW została zmuszona do ogłoszenia formalnego dementi. W tymże samym komunikacie w jeszcze innym miejscu czytamy:
"Nie jest prawdą, że w wyniku przeprowadzonych czynności i badań stwierdzono, że na próbkach zarówno z wnętrza samolotu jak i poszycia skrzydła znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancji takich nie wykryto również na centropłacie samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Wyników takich nie przyniosło także badanie miejsca katastrofy, gdzie jakoby odkryto wielkogabarytowe szczątki rozbitego samolotu. Śladów materiałów wybuchowych nie stwierdzono także na znalezionych w trakcie ostatnich prac biegłych elementach samolotu."
http://www.npw.gov.pl/491-Prezentacjanewsa-41036-p_1.htm
Po prostu Naczelna Prokuratura Wojskowa, formalnie związana międzyrządową polsko-rosyjską umową, nie mogła inaczej zareagować na przeciek informacji o wynikach wykonanych ekspertyz jak właśnie w ten sposób. W tej samej sprawie z Tuskiem spotkał się prokurator generalny Seremet. Jakby tego nie oceniać, takie są fakty i nic tutaj nie pomogą zapewnienia, że Polska należy do Unii Europejskie, a nawet do NATO.
Trzeba jeszcze raz dobitnie stwierdzić, że taką sytuację zawdzięczamy postawie obecnego rządu z premierem Tuskiem na czele oraz urzędującym prezydentem Komorowskim. To ONI do tego stanu rzeczy doprowadzili, gdyż leżało to w ICH interesie. W rezultacie rząd i prezydent, a w konsekwencji cała Polska, czyli my wszyscy staliśmy się zakładnikami Putina. Zostaliśmy oddani Moskwie w jasyr. Jesteśmy niewolnikami w postkolonialnym państwie, w którym były kolonista nadal pociąga za wszystkie sznurki.
Czy już wszystko jasne?
Czy jeszcze ktoś się dziwi?
PS - czy ktoś jeszcze pamięta wniosek PiS ws nakłonienia rządu RP do wystąpienia o przejęcie prowadzenia śledztwa ws katastrofy przez stronę polską. Wniosek poddany w sejmie pod głosowanie nie przeszedł, gdyż wszyscy posłowie Platformy Obywatelskiej głosowali przeciw. O tym również trzeba pamiętać (zobacz grafik głosowania)
* o urządzeniach stosowanych przez polskich specjalistów czytaj np. to - Detektor
Inne tematy w dziale Polityka