giz 3miasto giz 3miasto
2380
BLOG

Skąd ten neostalinizm?

giz 3miasto giz 3miasto Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Napięcie i groza - kliknij na zdjęcie poniżej, aby to zobaczyć   Skąd ten neostalinizm?
rok 1945 - twarzą w twarz- Bierut z ekipą na Politechnice Gdańskiej  

Każdemu kto interesował się chociaż trochę historią PRLu i wnikliwie obserwuje poczynania obecnie rządzącej Polską ekipy mogą nasuwać się skojarzenia nie tylko z rządami przywiezionych na ruskich tankach komunistów, ale także z najgorszym okresem stalinowskiego terroru, kiedy to  tzw. "wymiar sprawiedliwości" był w najwyższym stopniu na usługach reżimu. W procesie utrwalania "władzy ludowej" mordowano i tępiono opozycję, organizowano sfingowane procesy, skazywano ludzi za poglądy na śmierć, długie wiezienie, czy umieszczano ich w domu wariatów. Największy terror trwał do 1954 roku. Wtedy to, kilka miesięcy po śmierci Stalina zlikwidowano Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, ale oczywiście powołano kolejne, czy lepsze? Później był miesiąc październik 1956 roku, który w naturalny sposób skończył się w ... listopadzie. Dalej to już różnie bywało, wcale nie lepiej, ale tzw. stalinowski terror, niejako siłą rzeczy jest kojarzony wyłącznie z okresem 1944 -1954. Czy słusznie?

Skąd ten neostalinizm?
1946 - nowe elity  

Po czerwcu 1956 w Poznaniu nastąpił pamiętny październik 1956, gdy odsuniętych od kierowniczej roli w partii stalinowców zastąpił Władysław Gomułka i jego ekipa. Wtedy to z Polski zaczęli wyjeżdżać zagranicę pierwsi utrwalacze stalinowskiego systemu oraz ci sfrustrowani, jak na przykład Witold Jedlicki autor głośnego artykułu  "Chamy i Żydy" - paryska "Kultura" 1962, nr 12/182.  Pozostali nie mogąc się pogodzić z odsunięciem od władzy, stanęli na czele ruchu "reformatorskiego". Oczywiście chodziło im o reformy wewnątrz zainstalowanego systemu komunistycznego, a nie o żadną tam demokrację, czy tym bardziej niepodległość dla Polski.

Skąd ten neostalinizm? lata 60-te - tzw. rewizjoniści, albo opozycja demokratyczna   

Ten krytyczny, rewizjonistyczny ruch wewnątrz środowiska rządzących "elit" spotykał się ze stanowczą reakcją nowej ekipy z Władysławem Gomułką jako I sekretarzem PZPR na czele, co skończyło się nawet skazaniem kilku jego przedstawicieli na karę więzienia. W marcu 1968 roku wykorzystując wolnościową rewoltę studentów, "Chamy" od Gomułki rozprawiły się z "Żydami". Na skutek antysyjonistycznej, ale w nie mniejszym stopniu również antyinteligenckiej nagonki z Polski wyjechała wówczas spora grupa Polaków głównie żydowskiego pochodzenia identyfikująca się z Izraelem, który kilka miesięcy wcześniej pokonał wojska państw arabskich, popieranych wówczas przez wielkiego brata czyli ZSRR, a w konsekwencji równiej władze PRL.
Po latach badacz tego okresu naszej najnowszej historii profesor Jerzy Eisler stwierdził, że na fali pomarcowej emigracji udało się z Polski wyjechać wielu osobom odpowiedzialnym za zbrodnie stalinizmu i w ten sposób uniknąć odpowiedzialności. Oczywiście tylko teoretycznie, bo jak z tą odpowiedzialnością jest u nas naprawdę, to chyba nie trzeba już nikomu tłumaczyć.
 
Kolejny kryzys komunistycznego systemu jaki nastąpił po tzw. "wydarzeniach na Wybrzeżu" w grudniu 1970 roku, spowodował wprawdzie odsunięcie od władzy ekipy Gomułki, ale partyjni rewizjoniści nadal pozostali w opozycji i spiskowali. Ostatecznie po kolejnych "wydarzeniach", tym razem w 1976 w Radomiu, trafnie założyli, że tylko bunt uświadomionej klasy robotniczej może doprowadzić do takiego wstrząsu systemu, który pozwoli im w końcu na objęcie władzy i decydowanie o dalszych losach Polski.

Skąd ten neostalinizm?
lata 80-te, kuźnia nowych elit  

Ostatecznie dopięli swego dopiero w wyniku umów zawartych przy tzw. okrągłym stole. Jak już szerzej o tym wielokrotnie pisałem w wyniku okrągłostołowego "dealu" powstał "system", na którym oparto budowę III RP. Dzisiaj po 20 latach, ten "system" nadal funkcjonuje, pomijając krótki acz burzliwy okres dwuletnich rządów PiS, który charakteryzował się mobilizacją pookrągłostołowego "establiszmętu" na niespotykaną dotąd skalę, dzięki której "system" został ocalony. Jednak to przykre doświadczenie sprawiło, że mobilizacja trwa nadal i po udanej zmianie ekipy rządzącej wszystkie siły "systemu" w pełnym rynsztunku zostały rzucone na zwalczanie pozostającego na stanowisku Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i działającego w ramach parlamentarnej opozycji Prawa i Sprawiedliwości. W wyniku tego ostracyzmu, przypominającego jako żywo nagonkę z czasów stalinowskich, doszło już do pamiętnej po wsze czasy tragedii smoleńskiej, a następnie do morderstwa w mieście Łodzi. Na tym jednak pookrągłostołowy "etabliszmęt" nie poprzestał, dotknięty do żywego nadal domaga się ukarania sprawców. W tym celu wszystkie metody i środki są mu przydatne, sięga więc również po metody rodem z czasów stalinowskich, posługując się manipulacją i oszczerstwami propagowanymi w systemowych mediach, czy podporządkowując sobie "wymiar sprawiedliwości", aby walczyć z wrogami "systemu".

Skąd ten neostalinizm?
2012 - nareszcie razem   

Oto "siłą rzeczy" w telegraficznym skrócie geneza postrzeganych obecnie przejawów stalinowskich metod i poczynań rządzącej ekipy, a de facto esbecko-nomenklaturowych klanów od lat bezkarnie panoszących się po naszym kraju. Powrót do starych stalinowskich metod, ich odrodzenie ma kilka przyczyn.
Przede wszystkim jest wynikiem zniecierpliwienia i desperacji "postępowych" ex-stalinowców oraz ich potomków, rozczarowanych nieudolnością wykreowanej w końcu przez nich samych i wypchniętej do zarządzania krajem Platformy Obywatelskiej. Z kolei sięganie do arsenału stalinowskich metod, które nota bene są bliźniaczo podobne do faszystowskich, wynika z mentalności powojennych "władców Polski", kiedy to hartowała się stal w czeluściach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Ten okres utrwalania władzy ludowej odcisnął się silnym piętnem w świadomości utrwalających, a raz wytresowana mentalność staje się dziedziczona i bez większych problemów przechodzi z pokolenia na pokolenie.

Jak ostatnio trafnie zauważył  Janusz Wojciechowski, dla zainstalowanego w Polsce establishmentu, czyli lokalnych elity - "Jedyna słuszna walka to jest walka z PiS-em", która już trwa od 2005 roku. A tak się jakoś składnie składa, że ci co walczą z PiSem, chcą również likwidacji IPN. Poza tym nierzadko też bywa, że ci co walczą z PiSem i chcą likwidacji IPN mają związek z:

- członkostwem w PZPR and/or ZMS
- Milicją Obywatelską and/or ORMO, ZOMO itp
- byłymi służbami bezpieczeństwa UB and/or SB
- wywiadem i kontrwywiadem wojskowym w czasach PRLu
- bieżącą agenturą obcych państw
- rodzinami w.w.

Przypadki pospolitej lemingozy, innej demencji czy losowego uzależnienia celowo tutaj pomijam z oczywistych względów humanitarnych. Trudno mi ocenić jak liczna jest grupa wojująca z PiSem i IPN. Przy czym warto zauważyć, że nie tyle chodzi tutaj o konkretną partię polityczną, co o idee, system wartości i program dla Polski jakich ona jest nośnikiem. Warto również zauważyć, że owa wojująca grupa staje się coraz bardziej natarczywa i bezczelna. Jak na razie znajduję dwie przyczyny tego zjawiska, a mianowicie:

1. Jaskrawą i co gorsza coraz powszechniej postrzeganą indolencję ekipy rządzącej, stworzonej i wypchniętej do rządzenia głównie w celu przepędzenia PiSu i zapewnienia stabilizacji pookrągłostołowym elitom, czyli w pierwszej kolejności przedstawicielom wojującej grupy. Widmo, że wszystko już niebawem się posypie doprowadza do szału członków w.w. walczącej grupy, którym puszczają nerwy i wszelkie hamulce, tudzież zwieracze.

  2. Wyraźne ośmielenie członków tej walczącej grupy może dodatkowo wiązać się z faktem, że obowiązki głowy państwa od 2 lat pełni prezydent K. który z racji swoich koligacji rodzinnych jest gwarantem dla członków grupy walczącej, albo przynajmniej tak jest przez nich postrzegany. Oczywiście nie wiemy do jakiego stopnia grupa walcząca może liczyć na osłonę czy nawet wsparcie prezydenta K. ale okaże się to już niebawem. Pewne wszak wnioski dostarczają nam np. ostatnie popisy doradcy prezydenta K. , profesora Tomasza N.

Kończąc 
zwrócę jeszcze uwagę na fakt, że w cywilizowanym kraju, w praworządnym państwie jest czymś absolutnie niewyobrażalnym aby ktoś ze szemraną przeszłością przez lata pełnił jakąkolwiek eksponowaną funkcję publiczną. We Francji takiego bana mieli funkcjonariusze rządu Vichy, w Hiszpanii ważniejsi pracownicy administracji Franco, już nie wspomnę o Niemcach z przeszłością w NSDAP, czy tym bardziej SS i Gestapo. Również potomstwo tych wszystkich większych lub mniejszych łajdaków nigdy nie pchało się i nie pcha na widok publiczny, chyba, że w celu ekspiacji przepraszając za zbrodniczą działalność swoich rodziców. Szukam przypadków w Polsce i niczego podobnego nie znajduję. Znamienne.

Dziękuję za uwagę.

PS - notka powstała na bazie tekstu sprzed 1,5 roku, który z kolei był rezultatem swobodnej wymiany opinii na tematy bieżące z blogerem Rekontrą
"Neostalinizm"? - ależ oczywiście

i idąc dalej po tym tropie :
giz3.salon24.pl/312800,4-czerwca-1989-po-latach
giz3.salon24.pl/312091,demokracja-w-polsce-jest-nadal-fikcja  

itd
aż do kłębka
nerwów 

 

giz 3miasto
O mnie giz 3miasto

dostrzegam bzdury, bzdurki i bzdureczki ... zapraszam na: twitter.com/GregZabrisky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Kultura