giz 3miasto giz 3miasto
3529
BLOG

Emmanuel Macron w ogniu krytyki

giz 3miasto giz 3miasto UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

image

Dla dziennika Le Figaro, filozof , socjolog Pierre Manent, dyrektor ds. studiów w École des Hautes Études en Sciences Sociales analizuje początek pięcioletniej kadencji Emmanuela Macrona, kondycję Unii Europejskiej i postawy francuskich przywódców wobec Niemiec. Pierre Manent, uczeń Raymonda Arona i jego asystent w Collège de France, zajmuje znaczące miejsce we francuskim krajobrazie intelektualnym. Przez lata prowadził badania nad dorobkiem wielkich liberalnych myślicieli XIX wieku, następnie poświęcił się badaniu form politycznych - plemiennego, miasta, imperium, narodu oraz politycznej, intelektualnej i religijnej historii Zachodu. Wiele z jego opracowań, takich jak Historia intelektualna liberalizmu i Metamorfozy miasta (w znaczeniu polis), figuruje wśród klasyków literatury przedmiotu.

Tutaj przedstawię tylko część obszernego wywiadu, w którym Pierre Manent analizuje ostatnie głośne, a przynajmniej mocno nagłośnione przez niektóre francuskie media, 1,5 godzinne wystąpienie prezydenta Francji na Sorbonie w Paryżu.

Przeczytałem to przemówienie prezydenta z wielką starannością. Wydaje mi się, że oznacza ono przeciwieństwo odnowy, którą obiecuje. Najpierw przez swoją formę i ton: nieustannie miesza używane i już zużyte deklamacje na temat nadzwyczajnych rzeczy osiągniętych dzięki Europie z nieustanną agresją wobec „tych, którzy nienawidzą Europy”, „tych, którzy nie mają pomysłów”, " chłodnych i niezdecydowanych", "nacjonalistów" i "obscurantystów". Ten, który w ten sposób do nas się zwraca, nie przygotowuje w skupieniu i staranności warunków dla swojego sukcesu, a jedynie nadaje imiona tym, którzy będą winni jego porażki.
Przemówienie zawiera jednak minutę obiektywizmu wtedy, gdy Emmanuel Macron wyjaśnia bez oburzenia dlaczego Brytyjczycy głosowali za Brexitem i Amerykanie na Donalda Trumpa. Zatem ci, przeciwko którym wyczerpuje słownik dezaprobaty, mogą mieć satysfakcję, że oto mają rację, a przynajmniej powody do własnej racji. A właśnie od tego trzeba było zacząć. Wszak od dwudziestu czy trzydziestu lat "stronnictwo europejskie" ma wszystkie uprawnienia w Europie i co z tego wynikło? Tymczasem Macron skutecznie zdyskredytował wszystkich, którzy krytykowali sposób, w jaki przeprowadzano tę "europejską konstrukcją", nazywając ich wrogami Europy pożeranymi przez "smutne namiętności" [np. populizm czy nacjonalizm – przyp. giz]. Bezczelnie odmawiając wzięcia pod uwagę dwóch referendów [odrzuconych we FR i NL - przyp. giz], które odbyły się w 2005 r. w dwóch państwach założycielskich Unii Europejskiej.

Tutaj wtrącę, że słowo "populizm" obecnie raczej oznacza mówienie tego, czego społeczeństwo od swoich przywódców oczekuje, a populizmem w sensie pejoratywnym można właśnie nazwać prezentowane przez Macrona mrzonki o wielkiej federalnej Europie skutecznie zarządzanej przy pomocy światłych przywódców w Brukseli dysponujących wielkim centralnym budżetem.

Jeśli dzisiejsza Unia Europejska nie jest zdolna do jakiegokolwiek energicznego lub znaczącego działania, to odpowiedzialność za to ponosi właśnie "stronnictwo europejskie". Przyczyna jego niepowodzenia jest prosta: podejście, które zastosowano w praktyce było sprzeczne z sensem i dobrym wyczuciem politycznym. Skoro odstąpiono od budowy Stanów Zjednoczonych Europy, na wzór Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej zarządzanych przez konstytucję federalną organizującą wspólnotę, skoro narody europejskie stały się jedynie współudziałowcami (agentami) wspólnej firmy, daremnym stało się działanie tak jakby Europa miała stać się republiką federalną, tak jakby multiplikacja wspólnych instytucji unijnych miała ostatecznie doprowadzić do końca proces, który już na wstępie został odrzucony. W celu wyjścia z tego impasu, prezydent Macron proponuje teraz dla Europy stworzenie "awangardy" napędzanej przez francusko-niemiecką "parę". To nic innego jak kontynuacja tej śmiertelnej drogi: pomnażamy więzy, które zamiast nas jednoczyć, dalej nas dzielą. Już przecież istnieje strefa euro i obok ta inna. W strefie euro znalazły się jej awangarda i pozostałe państwa. I bez wątpienia, w tej awangardzie jest owa "para" i ci pozostali. A obawiam się, że również w tej parze jest już ten pierwszy i ten drugi.
Celowe i dobrowolne stowarzyszenia między dwoma lub większą liczbą krajów są czymś całkowicie rozsądnym, pod warunkiem, że nie wymagają one jakiejkolwiek "instytucjonalizacji europejskiej" i pod warunkiem, że są one realizowane na zasadzie współpracy między narodami, po raz kolejny jedynymi legalnymi i realnymi agentami europejskiej konstrukcji. Tracimy wiele niepotrzebnych wysiłków, aby udawać działania "na szczeblu europejskim", co możemy równie dobrze robić pozostając "na poziomie" europejskich narodów.

Emmanuel Macron podkreśla w swoim wystąpieniu, że dzisiejsza Europa jest narażona na zagrożenia płynące ze świata zewnętrznego, że bariery ochronne już jej nie chronią. Istotnie, rosyjska presja na wschodzie, niepokoje w południowo-wschodniej Turcji, upadek na Bliskim Wschodzie, migracja, niepewność co do wiarygodności amerykańskiego zaangażowania w Europie, wszystkie te i inne czynniki, takie jak szybki wzrost potęgi Chin, zobowiązują lub powinny zobowiązać Europę do samoobrony, a tym samym przede wszystkim do zdefiniowania siebie. A można i należy to uczynić tylko na bazie europejskich realiów, to znaczy narodów, które mają swój narodowy charakter, własne doświadczenia historyczne itp. a obecne zagrożenia zachęcają je do połączenia się razem w siłę. Tymczasem tak chętnie powołując się i świętując "różnorodność, która jest bogactwem Europy", bardzo wybiórczo wykorzystuje się odniesienie do "wartości europejskich", które w dzisiejszych czasach sprowadzone zostały wyłącznie do nieograniczonych praw jednostki bez przywiązania do państwa, społeczeństwa czy narodu. Nie służy też sile, ani nie dodaje wiarygodności Unii Europejskiej podejrzliwe traktowanie państw, których przywiązanie do tradycji ma być szokiem dla naszego indywidualizmu bez granic. W taki właśnie niesprawiedliwy i wręcz bezczelny sposób prezydent Macron potraktował ostatnio tak potężny i odważny naród, jakim są Polacy, którym tak wiele zawdzięcza Europa. (sic!)

To tyle na dzisiaj tytułem przypomnienia i podsumowania przed kolejnym wystąpieniem prezydenta Emmanuela Macrona tym razem w telewizji z orędziem do narodu - czy jakoś tak. Już dzisiaj wieczorem, za niedługo. Szczerze mówiąc i pisząc to bardzo wątpię czy prezydent Francji będzie miał coś nowego do powiedzenia coraz bardziej na niego wkurzonym Francuzom. Zobaczymy ...

więcej:

Pierre Manent: «Sortons de cet état de transe amoureuse envers l'Allemagne»
całość:
https://www.pressreader.com/france/le-figaro/20171014/281505046444464

giz 3miasto
O mnie giz 3miasto

dostrzegam bzdury, bzdurki i bzdureczki ... zapraszam na: twitter.com/GregZabrisky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka