GMF-Warszawa GMF-Warszawa
1008
BLOG

Donald Trump i Xi Jinping: Nieoczekiwana Zamiana Ról?

GMF-Warszawa GMF-Warszawa Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Zazwyczaj wizyta chińskiego przywódcy w Stanach Zjednoczonych bywa dla analityków okazją do rozważań na temat skuteczności wysiłków podejmowanych przez Stany Zjednoczone w celu obrony liberalnego porządku międzynarodowego przed wyzwaniami rzucanymi przez Chiny.   

Tym razem jednak jest inaczej.

W kontekście obaw, że administracja Trumpa osłabi zaangażowanie kraju w obronę fundamentów porządku liberalnego, a nawet w niektórych dziedzinach obali ten porządek – inauguracja wizyty Xi Jinpinga na Florydzie sprowokowała komentarze o innym niż dawniej zabarwieniu. Podczas styczniowego szczytu w Davos, Xi starał się ustawić Chiny na pozycji „głównego orędownika globalizacji”. Jak ostatnio zauważył François Godement z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR), świat zastanawia się obecnie, czy Chiny „nie mogłyby objąć przywództwa – i co to by mogło oznaczać.”

Pekin ma jednak poważne problemy z wiarygodnością. W ubiegłym roku zachodni decydenci zaczynali już zgadzać się co do opinii, że działania Chin w wielu obszarach handlu i ekonomii podkopują zaufanie do globalnego systemu gospodarczego i że wymagane jest w tej sprawie podjęcie działań wyjątkowych. Ekonomiści i ludzie biznesu – ci sami, którzy kiedyś odwracali się z obrzydzeniem na sam dźwięk słowa „wzajemność” – powoli, choć z niechęcią zaczęli tę wzajemność popierać w odniesieniu do relacji z Chinami.

Sukces Xi – i porażka Trumpa – polega jednak przede wszystkim na zmianie kontekstu, w jakim odbywa się debata.

Swoimi deklaracjami „nacjonalizmu gospodarczego”, jawnego protekcjonizmu, a także groźbami pod adresem Światowej Organizacji Handlu – administracja Trumpa osiągnęła to, co niemożliwe: Stany Zjednoczone zaczęły się wydawać większym zagrożeniem dla otwartego handlu światowego, niż Chiny – przynajmniej na jakiś czas.  

Oczywiście nikt nie da sobie wmówić, że oto Chiny nagle przeistoczyły się we wzór polityki antyprotekcjonistycznej. Komentarz ambasadora Niemiec w Pekinie dobrze oddaje obecną postawę polityków europejskich. Starają się oni wykorzystać „proglobalizacyjną” retorykę Xi, by zmusić Chiny do realizacji zobowiązań, choć jednocześnie dostrzegają, iż wiele aspektów chińskiej polityki stoi w diametralnej sprzeczności z deklaracjami władz tego kraju. Ambasador zauważa jednak ze smutkiem, że „przyszła polityka Stanów Zjednoczonych nie da się jasno przewidzieć… Byłoby wielką niespodzianką, gdyby USA stały się nagle orędownikiem multilateralizmu.”. W konsekwencji „Niemcy, a także cała Unia Europejska, są gotowe zintensyfikować współpracę z Chinami w celu kontynuacji procesów globalizacyjnych.”

Atrakcyjność Chin leży głównie w ich konserwatyzmie. The Economist pisał o planowanej wizycie: „Chiny to potęga o nastawieniu rewizjonistycznym, dążąca do rozszerzania swoich wpływów w ramach istniejącego systemu. Nie są one siłą rewolucyjną nastawioną na obalanie istniejącego porządku. Nie są też uzurpatorem, dążącym do przejęcia kontroli globalnej.”

W normalnych warunkach chiński rewizjonizm stanowiłby także i w Europie powód do poważnego niepokoju. Jednak w okresie triumfów populizmu i głębokiej niepewności co do tego, jaki kierunek przybierze polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych – to właśnie fakt, że Chiny nie są „siłą rewolucyjną” staje się najistotniejszym argumentem (temat ten rozwijam szerzej w moim poprzednim artykule z cyklu „Out of Order”, zatytułowanym „Wielkie potęgi świata i ruch antyoświeceniowy”).

O ile polityka gospodarcza i zagraniczna administracji Trumpa przybierze bardziej przewidywalne i tradycyjne kształty – postawa wobec Chin niemal na pewno ulegnie zmianie. Jednakże dopóki trwa nerwowość wśród przyjaciół i sojuszników Stanów Zjednoczonych, którzy dyskretnie próbują zabezpieczyć własne interesy – dopóty Pekin wyraźnie dostaje zielone światło dla umacniania swojej pozycji w ramach porządku światowego.

W przeszłości Chiny nie zawsze potrafiły umiejętnie wykorzystać takie okazje. Na przykład w konsekwencji kryzysu finansowego butna i asertywna postawa Pekinu wzmocniła wśród wielu graczy światowych przekonanie, że Chiny nie są wcale nową podporą systemu globalnego, a wręcz przeciwnie – rosnącym zagrożeniem dla tego systemu. Tym razem jednak – na wielu polach od handlu po nastroje w ONZ – Chiny rozgrywają swoją dobrą kartę znacznie skuteczniej.

Jeśli chodzi o samo spotkanie na szczycie Xi Jinpinga i Donalda Trumpa – którego centralnymi tematami będą Korea Północna i zasady handlu, a nie zagadnienia porządku światowego – chińskiej delegacji nie będzie łatwo pokierować rozmowami. Jeden z chińskich analityków komentował dla CNN: „Trump jest być może […] nielogiczny i niepewny w sprawach politycznych, ale wie, że sytuacja musi się zmienić i że można to osiągnąć tylko środkami niekonwencjonalnymi. Odwraca zatem do góry nogami porządek świata, co musi wywoływać nerwowość Chin.”

Jednak nerwowość ta odczuwana jest również wśród przyjaciół i sojuszników Stanów Zjednoczonych. Gdyby ta dziwna zamiana ról między Stanami Zjednoczonymi a Chinami w kwestii zaangażowania w utrzymanie podstaw stabilnego systemu globalnego miała trwać dłużej – Pekin będzie musiał stawić czoła nowym wyzwaniom, ale może również zebrać liczne profity polityczne.

Andrew Small, Senior Transatlantic Fellow, GMF

Poglądy wyrażane w publikacjach i komentarzach na stronie GMF są wyłącznie opiniami autorów tekstów.

Warszawskie biuro amerykańskiego think-tanku The German Marshall Fund of the Unites States. Ośrodek analityczny, zajmujący się relacjami transatlantyckimi oraz zagadnieniami obronności i bezpieczeństwa. Aktywności GMF Warszawa koncentrują się na Rosji, krajach Partnerstwa Wschodniego, regionie Morza Bałtyckiego oraz Grupy Wyszehradzkiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka