Gdyby upadek totalitaryzmu komunistycznego zaczął się w ZSRR, powszechnie byłoby wiadomo, że w Polsce komuniści władzę oddawaliby niejako zmuszeni sytuacją, a więc tylko pozornie, zabezpieczając przy tym swe interesy. Tymczasem kreowano pogląd, że to „Solidarność” zmusiła komunistów do oddania władzy, a tym samym wszelkie gadanie o ubekach i agentach rosyjskich staje się od razu oszołomstwem. Przecież gdyby ci ubecy i agenci sowieccy byliby faktycznie silni czyli przy władzy, to nie dopuściliby do upadku komunizmu, prawda?
ZSRR zależało, by rozpad bloku wschodniego zaczął się poza jego granicami. By zachować realia i pozory autentycznej przegranej tego pseudokomunizmu, konieczne było, by rozpad zaczął się w największym państwie bloku wschodniego, jakim była Polska - miejsce narodzin najsilniejszych ruchów opozycyjnych.
Z naszej zachodniej i cywilizacyjnej logiki wynika, że z medialnego punktu widzenia rozpad komunizmu powinien się zacząć najpierw w Związku Radzieckim. Oznaczałoby to, że państwo wyleczyło się samo, że jest tam mnóstwo nowoczesnych i antytotalitarnych sił, że narodziny demokracji były tu nieuniknione, itd. Ten punkt widzenia nie był jednak możliwy dla mafijnych i nastawionych imperialnie zakutych łbów sowieckich aparatczyków. Otóż zarówno Rosji totalitarnej jak i demokratycznej zależy na podboju (zdominowaniu) Europy. Komunizm i niesienie rzekomego szczęścia, nie tylko w mojej ocenie zawsze było tylko wymówką by zabierać wolność innym narodom. Komunistyczny totalitarny system wynikał z połączenia: nienawiści bez powodu, mentalności sadystycznej i chęci władzy (straszne połączenie).
No więc dlaczego rozpad ZSRR musiał się zacząć poza jego terytorium? Ano dlatego by zachować pozory, że w tej zwracającej uwagę całego świata Polsce, komunizm był faktycznie słaby i przegrał z siłami wolności. Po 1989 r., komunizm i komuniści byli silnie ośmieszani, co naprawdę sprawiało wrażenie atmosfery autentycznego wyzwolenia. W tym czasie karnawałowi odzyskanej wolności towarzyszył karnawał rosnącej biedy i bezrobocia. „To wszystko przez Solidarność! To ona jest winna. Komuno wróć!”. Dlaczego nikt w mediach nie mówił wówczas do ludzi nie rozumiejących polityki, że winny jest poprzedni totalitarny system i nieudolność „jaruzelszczyzny”? W świadomości społecznej winna stała się „Solidarność”, i to ta pierwsza z 1980 r.! Była to wielka wygrana komunistów (i ich agentów), którzy na fali antysolidarnościowych nastrojów w 1993 r., wygrali wybory parlamentarne. Sądzę, że nawet gdyby w 1992 roku dokonano skutecznej lustracji, to jeszcze długo panowałby antysolidarnościowy pogląd (umacniany przez dawnych towarzyszy), gdyż lustracja przyniosłaby owoce dopiero po kilu latach.
Tymczasem wolna Polska jest kreacją strategiczno-medialną. Gdyby demokratyzacja zaczęła się w Rosji sowieckiej, powszechnie byłoby wiadomo, że komuniści w Polsce, władzę oddawaliby zmuszeni sytuacją, a więc tylko pozornie, zabezpieczając przy tym swe interesy. Tymczasem kreowano pogląd, że to „Solidarność” (przy czym nikt nie rozróżniał „Pierwszej Solidarności” od „Drugiej”) zmusiła komunistów do oddania władzy, a tym samym wszelkie gadanie o ubekach i agentach rosyjskich staje się od razu oszołomstwem. Przecież gdyby ci ubecy i agenci sowieccy byliby faktycznie silni czyli obecni przy władzy, to nie dopuściliby do upadku komunizmu, prawda?
Oczywiście, nikt nie zastanawiał się nad tym (inaczej można było zostać oszołomem), że ubecy i komuniści mieli już dosyć tego systemu, że zbliżał się autentyczny głód („jaruzelszczyzna” to ekonomiczni tępaki), a wielu z nich nie miałoby już co kraść. Zmiana systemu była konieczna, należało więc ją przeprowadzić tak, by to „Solidarność” była politycznym zwycięzcą, ale by i była winna kosztownych społecznie reform (m.in. „plan Balcerowicza”) oraz rozkradania i marnowania potencjału państwa.
Równocześnie Rosja mogła publicznie powiedzieć: macie wreszcie swój wolny kraj, my przegraliśmy i nic nam do tego. Oczywiście, po cichu mówiono co innego. Podobno już w latach 60-tych (!) pojawiały się strategie uwzględniające upadek komunistycznego totalitaryzmu. Oczywiście, jak to w zjawiskach społecznych, nic nie da się idealnie zaplanować i na pewno nie wszystko przebiegało zgodnie z planem, to myślę, że zasadniczy strategiczny cel sowiecki został jednak osiągnięty. Czy sądzicie Drodzy Czytelnicy, że ogromna agentura rosyjska nagle tak sobie zniknęła sobie z Polski i całej Europy w 1989 r.? Czy dysponujący dużymi pieniędzmi pochodzącymi z ropy i gazu nastawieni imperialnie (co widać gołym okiem) Rosjanie, tak ot odpuściliby sobie marzenia o dominacji nad Europą? Czy obecnie nie byliby w stanie korumpować europejskich socjalistycznych i kosmopolitycznych biurokratów? Przykład Niemiecki, Włoski czy Francuski są tu przykładem. Wiele sugeruje także miliard dolarów wydanych na poprawę wizerunku przez Rosję (o pieniądzach wydanych na rosyjski PR pisała także „Gazeta Wyborcza”).
W Rosji nie dokonał się skok cywilizacyjno-moralno-mentalnościowy. To nadal jest cywilizacja turańska, gdzie dominacja jest celem samym w sobie. Przecież za wiele wypowiedzi rosyjskich prezydentów, generałów czy polityków rosyjskich należałoby zerwać z Rosją kontakty dyplomatyczne. Tymczasem byle krytyka Rosji jest oszołomstwem i psuciem wzajemnych relacji. Równocześnie w Polsce mamy korupcję na poziomie republik bananowych i mnóstwo pożytecznych idiotów, którzy swój kraj oddali by za darmo, byle móc tylko dołożyć przeciwnikowi politycznemu i utrzymać się przy władzy. Takim państewkiem łatwo manipulować.
Ponowna utrata pełnej suwerenności przez Polskę jest tylko kwestią czasu. Wielu optymistów mówi mi, że ta totalitarna skorupa już pęka. Ja jednak tych szczelin nie widzę. Polska ponownie umiera, tyle, że dzieje się to na moich oczach. Staniemy się europejskim regionem, rządzącym przez Niemcy i Francję (z silnym „doradztwem” Rosji), z narodem ogarnionym demencją i regresem demograficznym. Czytelników proszę o udowodnienie mi, że nie mam racji. Za każdy argument będę wdzięczny.
Inne tematy w dziale Polityka