GPS GPS
271
BLOG

Katarynagate – podsumowanie afery

GPS GPS Rozmaitości Obserwuj notkę 16
Afera zaczęła się od wpisu na blogu kataryny: Czuma znowu daje czadu. Spróbowałem dać wszystkim do myślenia prowokacją i napisałem u mnie na blogu: Kataryna znowu daje czadu! - mało kto to zauważył, bo moderatorzy to zignorowali. No to może zauważycie taką moją analizę skandalu:
Cała ta afera z kataryną, która przetoczyła się przez salon24 i media publiczne wisi na jednym bardzo cienkim włosku. Jest nim autentyczność listu, który jakoby syn ministra sprawiedliwości przesłał przez stronę „kontakt” salonu24. Spróbuję przedstawić chronologię zdarzeń w tej sprawie:
Lata przed rokiem 2008
Kataryna komentuje anonimowo wydarzenia polityczne w Internecie stając się najbardziej znaną blogerką wśród Internautów. Zajmuje się głównie dociekliwą i ciekawą analizą cytatów prasowych, której nie jest w stanie przeprowadzić żaden dziennikarz znany z imienia i nazwiska.
Maj 2008 roku
Kataryna udziela wywiadu, który łatwo pozwala ustalić jej dane osobowe na podstawie kilku informacji, które ujawnia: jest członkiem Mensy, pracuje w Warszawie i mieszka na peryferiach, pochodzi z wojewódzkiego miasta na R, wie, że kilka osób zna jej blogerską działalność, a jej rodzina wie, że pisuje w Internecie pod pseudonimem „kataryna”.
Wiarygodność tego wywiadu jest duża, bo zaświadcza to autorytet dziennikarza, który go przeprowadza, czyli Roberta Mazurka.
A zatem w tym momencie kataryna przestaje być anonimowa dla co najmniej kilkuset ludzi (jej rodziny, członków Mensy, dziennikarzy Dziennika i wszystkich, którym oni o tym powiedzieli) – i milionów Internautów, którym się chce trochę pogrzebać w Sieci.
Luty 2009 roku.
Następnie, po roku, dzieje się to, co Igor Janke opisał na swoim blogu: „Na przełomie stycznia i lutego zadzwonił do mnie Krzysztof Czuma, który wtedy był społecznym, oficjalnym asystentem ministra. Powiedział mi, że w Salon24.pl znajdują się nieprawdziwe i obraźliwe informacje dotyczące jego ojca i poprosił o ich usuniecie”. Nacisk jest skuteczny, bo po wymianie kilku maili z synem ministra Igor Janke pisze o katarynie: „Skontaktowałem się z autorką, która usunęła sformułowanie - które, było nieprawdziwe”. A dalej: „Ten wątek został zakończony 9 lutego”.
12 maja 2009.
I następnie w relacji Igora Janke pada bardzo ważne stwierdzenie dla całej afery (a dzieje się to trzy miesiące później!): „Następny mail Czumy otrzymaliśmy poprzez platformę „kontakt” 12 maja”. To jest kluczowy moment!!! i włos, na którym wisi cała afera. W żadnej relacji Igora Janke, ani kataryny, nie jest wyjaśnione jak uzyskali pewność, że ten list jest autentyczny.  Wszystko wskazuje na to, że korespondencja nie odbywa się bezpośrednio między Igorem Jankę, a synem ministra, tak jak to było w lutym, ale pośrednikiem jest tajemniczy, anonimowy Ephoros, najprawdopodobniej jakiś pracownik administracyjny salonu24, który odpowiada synowi ministra i dostaje od niego odpowiedź i przekazuje to dalej do Igora Janke, a ten przekazuje to katarynie. A zatem wiarygodność autentyczności kluczowego listu dla całej sprawy jest niska. Nikt, kto cokolwiek wie w tej sprawie, do dziś nie próbuje tego wyjaśniać publicznie.
Wieczór 18 maja 2009
Kataryna publikuje ten rzekomy list syna ministra, a Igor Jankę to potwierdza i opisuje na swoim blogu.
19 maja 2009
Na drugi dzień wszystkie media o tym piszą, a radio i telewizja relacjonuje – głównie w postaci ataków na ministra sprawiedliwości, który rzekomo grozi procesem niewinnym Internautom, co jest jakoby chęcią zdławienia wolności słowa w Polsce.
Po 19 maja 2009
Potem cała afera się rozwija, włącza się Dziennik, kataryna zostaje ujawniona ponownie, tym razem tak, że jej dane osobowe mogą rozszyfrować nie tylko bardzo dociekliwi, ale nawet mało dociekliwi Internauci. Dziennik staje się głównym oskarżonym o ujawnienie danych kataryny. Rozpoczyna się dyskusja o anonimowości w Sieci, wypowiadają się o tym znane osoby, salon24 dostaje dużą reklamę.
Tak komentowałem tą sprawie w Salonie24:
Ktoś: "...jeśli blogerka zapowiedziała, że sama się ujawni, aby umożliwić Czumom dostarczenie pisma procesowego, to trzeba było zostawić jej inicjatywę w tej sprawie. A tak powstało przykre wrażenie, że Dziennik stanął po stronie ministra i jego syna w tym konflikcie…"
Ja: O jaki konflikt chodzi? Nie zauważyłem, by minister Czuma, albo jego syn, na jakiejkolwiek redagowanej przez siebie stronie internetowej, blogu itp... oficjalnej, lub nieoficjalnej, w jakiejkolwiek wypowiedzi dla prasy, radia czy telewizji itd... wyrażali chęć dostarczenia jakichkolwiek pism do kataryny. Natomiast wyraźnie słyszałem w telewizji jak minister mówił, że nie zna kataryny, nie wie co pisze i nigdy nie zamierzał wytaczać jej jakichkolwiek procesów. O ewentualnych chęciach procesowania się z kataryną wiemy tylko od jednej strony tego domniemanego konfliktu: od samej kataryny i właściciela salonu24, którzy opublikowali na blogu prywatny list pochodzący z niewiadomego źródła podpisany: „Krzysztof Czuma” – czy to wystarczy by mówić o konflikcie, którego zainteresowani nie potwierdzają? To jest jakiś wydumany, wirtualny, nie istniejący konflikt – taki „fakt prasowy”.
Ktoś:"…Nie wiem, czy Czuma jest w konflikcie z Kataryną, ale pewien zbieg okoliczności jest zastanawiający. Syn prokuratora generalnego, może trochę na własną rękę, próbuje uciszyć niewygodną, anonimową blogerkę atakującą jego ojca”
Ja: W lutym 2009. Ktoś się o tym dowiaduje i wpada na pomysł by tego typu naciski wykorzystać przeciwko ministrowi. Ma 3 miesiące na przemyślenie i zaplanowanie akcji.
Ktoś:"Mniej więcej w tym samym czasie dziennikarze "zdobywają"(!) namiary na tę blogerkę."
Ja: Dziennikarze mieli namiary na blogerkę już dawno temu, gdy udzieliła pierwszego wywiadu. Nie trzeba było do tego żadnych tajnych i nielegalnych metod. Z samej treści wywiadu dało się to wywnioskować.
Ktoś:A kto tak naprawdę może takie namiary zdobyć na podstawie IP czy adresu mailowego ? Czy przypadkiem nie prokuratura, w której wpływy ma atakowany przez blogerkę minister ?”
Ja: Każdy głupi mógł wywnioskować kim jest kataryna wiedząc, że jest członkiem Mensy, jest po trzydziestce i pochodzi z miasta na R. A nawet jeśli nie każdy głupi, to przynajmniej każdy członek Mensy i ich znajomi dziennikarze.
Ktoś:"A więc Czumowie tajnymi informatorami śledczych Axela Springera?"
Ja: No i jakie korzyści na tej całej aferze odniósł minister? Moim zdaniem tylko stracił. Jedynym wygranym jest salon24.
Ktoś:"...Czyli, że A. Czuma twierdzi, iż jego syn podpisał się, a Pan pisze nadal, że to 'nieznane źródło'? To ciekawe!"
Ja: W lutym pisał listy ze znanej Igorowi Janke domenie „elektron” i rozmawiał z nim telefonicznie, a więc tamte listy są wiarygodne. Na dodatek było to skuteczne, bo kataryna wycofała sporne fragmenty. Minister pewnie o tym wiedział.
Nieznanego pochodzenia jest list z maja, który wywołał całą aferę. Sam Igor Janke napisał, że list dotarł przez stronę "kontakt" salonu24, a więc z niewiadomego źródła. Dodatkowo podejrzane jest to, że syn ministra jakoby żądał wycofania kłamstw na temat jego ojca, które to kłamstwa już u źródła zostały odwołane. "Wprost" o tym pisał i potem to odwołał. Nie wystarczyłoby więc, gdyby poprosił katarynę by to sprostowanie podała u siebie na blogu? Po co miałby grozić procesem? Nie prościej najpierw poprosić o zacytowanie sprostowania?
A poza tym sprawa z kataryną byłaby ewidentnie przegrana, co potwierdzą wszyscy prawnicy i każdy rozumny człowiek to widzi. To minister sprawiedliwości i jego syn nie mieli prawników, którzy by im wytłumaczyli, że sprawa jest beznadziejna, nie do wygrania? Niemożliwe. Mieliby grozić procesem nie do wygrania? Dopóki nie dostanę dowodów autentyczności tego listu z maja, to w niego nie uwierzę.
Na stwierdzenie, że Polacy w obronie kataryny wyjdą na ulicę i będą zdolni przelewać krew w jej obronie:
W świecie wirtualnym wielokroć bardziej popularny od kataryny jest Janusz Korwin-Mikke czy Stanisław Michalkiewicz. Blogosfera jest przez nich zdominowana i mają tu kilkakrotnie więcej zwolenników zdolnych do działań w świecie realnym. No i jakie są tego skutki w tej realności? UPR zdobywa 1%. Wątpię czy kataryna byłaby w stanie zwołać więcej i to na dodatek zdolnych do krwawych rozrób.
Na stwierdzenie kataryny: "...Może następcy się nauczą na moich błędach."
Następcy w czym? W pisaniu dociekliwych artykułów, czy w ukrywaniu się? Czy nie fajnie by było, gdyby tak samo spostrzegawczy jak Pani byliby dziennikarze piszący z otwartą przyłbicą?
Do kataryny:
Powtarzanie przez Panią nigdzie nie potwierdzonego (a nawet kilkukrotnie zdementowanego przez oskarżonego ministra) stwierdzenia, jakoby minister jej groził sądem, przekonuje mnie coraz bardziej do tezy, że cała ta afera nie była prowokacją jakichś nieznanych, anonimowych wrogów ministra, ale sama Pani tą prowokację zaplanowała i wykonała, albo była świadomym współpracownikiem kogoś kto to zrobił. Póki co Pani wiarygodność w moich oczach bardzo ucierpiała. Jedyne co może tą wiarygodność przywrócić, to dokładne opisanie przez Panią sposobu w jaki upewniła się o wiarygodności listu syna ministra i w jaki sposób upewniła się, że zleceniodawcą był minister lub jakikolwiek jego współpracownik.
Sobota, 30 maja, 2009.
 
Grzegorz GPS Świderski

Mój patriotyzm! <- poprzednia notka
następna notka -> Betelek

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości