Maciej Korowaj na X opublikował jedną z najlepszych analiz („GRA CIENI”), jakie pojawiły się w dyskursie publicznym w ciągu kilku ostatnich dni dotyczących akcji dywersyjnych w Polsce.
To podpułkownik rezerwy, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej im. Stefana Czarneckiego w Poznaniu (specjalność Dowodzenie Pododdziałami Czołgów), Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Akademii Obrony Narodowej oraz Uniwersytetu Warszawskiego.
Zawodową służbę wojskową pełnił między innymi w jednostkach 1. Dywizji Zmechanizowanej, 11. Dywizji Kawalerii Pancernej oraz Służby Wywiadu Wojskowego Ministerstwa Obrony Narodowej.
Pracownik naukowo-dydaktycznych Uniwersytetu w Białymstoku na Wydziale Stosunków Międzynarodowych. Ekspert Instytutu Wschodniej Flanki specjalizujący w zagadnieniach bezpieczeństwa i analiz informacyjnych oraz taktyce, operacji, strategii Białorusi, Rosji, Ukrainy, Chin. Stale współpracujący z Defence24 oraz Szwajcarskim Przeglądzie Wojskowym (RMS+).
Tu ta jego analiza: https://x.com/Maciej_Korowaj/status/1990797130806530268
To, co przytoczona analiza opisuje, świetnie pasuje do ogólnego modus operandi rosyjskich operacji typu proxy: użycie wykonawców jednorazowych, kanał białoruski, punkt kontaktowy, zdalna kontrola, testowanie reakcji państwa i próba wprowadzenia dysonansu informacyjnego między Polską a Ukrainą. Z tym trudno dyskutować — tak Rosja działała już wcześniej między innymi w Czechach, Bułgarii, Niemczech i państwach bałtyckich.
Natomiast w jednym miejscu ta analiza zgrzyta: sugeruje, że „pierwszy atak miał wywołać wykolejenie, a drugi był detonacją w trakcie przejazdu pociągu” — co nie zgadza się z realiami technicznymi. I to jest kluczowe.
Po pierwsze: rozmieszczenie cięć i charakter zniszczeń przeczy intencji wykolejenia.
Gdyby celem było fizyczne zniszczenie pociągu, to cięcia wykonano by szerzej, a ładunki miałyby inny charakter — bardziej siłowy, mniej precyzyjno-liniowy. Tymczasem cięcia były zbyt blisko siebie, a wyrwa zbyt wąska, by doprowadzić do katastrofy przy prędkości 150 km/h. Sam fakt, że kilka składów przejechało po uszkodzonym torze, jest nie do pogodzenia z hipotezą „zamachu kinetycznego”.
To nie była próba zabicia pasażerów — technika wykonania temu przeczy. Maciej Korowaj napisał: „C4 wojskowego typu lub ACE” - kluczowe jest słowo „lub” - ono powoduje, że to zdanie jest prawdziwe. Napisał to dla ostrożności procesowej, mimo że to oczywiste, że to ACE, a nie C4.
Po drugie: to nie byli profesjonaliści od dywersji kinetycznej, tylko „agenci-technicy”.
Autor analizy sam to pisze: sprawcy byli przeszkoleni na poziomie kursowym, mieli podstawy wybuchowe, ale brak zaawansowanego doświadczenia. Gdyby mieli zniszczyć pociąg — to by go zniszczyli. Zrobili coś, co wygląda na pokaz mocy, test systemu, sprawdzanie czasu reakcji i spowodowanie kosztów infrastrukturalnych, nie masową katastrofę.
To zresztą zgadza się z moją pierwotną tezą: operacja miała charakter logistyczny i psychologiczny, nie terrorystyczny.
Po trzecie: narracja państwa musi przedstawiać to jako próbę doprowadzenia do katastrofy.
Tu warto być precyzyjnym: nawet jeśli z techniki wynika, że intencją była dywersja (a nie masakra), to aparat państwa nie może tego przyznać. Dlaczego, bo użycie określenia „zamach na pociąg” daje służbom szerszy wachlarz uprawnień prawnych, a rządowi polityczną możliwość:
- odstraszania sprawców,
- mobilizacji opinii publicznej,
- uzyskania wsparcia NATO,
- przejęcia narracji zanim zrobi to Kreml.
Stąd właśnie władza maluje intencję maksymalną, choć fakt techniczny wskazuje na intencję minimalną.
Po czwarte: w logice rosyjskiej dywersji intencja minimalna jest prawdopodobniejsza niż maksymalna.
Rosja nie chce katastrofy na terenie NATO. Rosja chce chaosu, kosztów, strachu i pęknięć społecznych — ale bez trupów, bo te komplikują grę dyplomatyczną i przyciągają uwagę Waszyngtonu.
Dlatego to, co analiza nazywa „atakami kinetycznymi”, należy raczej rozumieć jako karykaturę ataku kinetycznego — coś, co wygląda groźnie, obciąża polski system, ale nie eskaluje do poziomu art. 5.
Po piąte: „proxy” z obywatelami Ukrainy to dokładnie to, czego Rosja oczekiwała.
I to się udało: natychmiast pojawiły się komentarze typu „Ukraińcy coś knują”, „uchodźcy z Ukrainy to zagrożenie”. Taka narracja jest znacznie dla Kremla bardziej wartościowa niż jakakolwiek wyrwa w torach.
Moim zdaniem ludzie, którzy uważają, że akcje dywersji przeprowadza się na terenach sojuszników, a nie wrogów, to debile.
Po szóste: „Ukraińcy”
Moim zdaniem to jest tragedia, że w ostatnim czasie jest wiele osób w Polsce, które w swojej narracji kładą nacisk na narodowość wszelkiej maści sabotażystów niszczących infrastrukturę w Polsce, a nie na to na czyje zlecenie działają. Głoszenie, że to Ukraińcy i przemilczanie, że działają na zlecenie Kremla, to jest narracja Kremla!
Przecież na Ukrainie mieszka wielu Rosjan! Jakie znaczenie ma narodowość w tym kontekście? Co to w ogóle znaczy „Ukraińcy”? Skąd jest znane ich dokładne pochodzenie? I w ogóle jakie znaczenie ma to pochodzenie? Przecież ważniejsze jest to, że działają na zlecenie Kremla i to, że to sowieci!
Po siódme: wojna!
Wojna na Ukrainie jest dla nas bardzo korzystna i powinna trwać jeszcze 2 lata, a doprowadzi Rosję do ruiny i rozpadu. Całkowite wyzwolenie Ukrainy i całkowite opanowanie jej przez Rosję będzie dla nas niekorzystne. Każda pieredyszka będzie niekorzystna. W żywotnym interesie Polski jest to, by pozycyjna wojna domowa u sowietów trwała jak najdłużej i utrzymywała front mniej więcej w miejscu, tak jak się to już od dawna dzieje.
Nie ma sensu odróżniać jednych sowietów od drugich. Istotne jest to, że sowieci się między sobą wyżynają. Powinniśmy wspierać słabszego tak, by to trwało jak najdłużej. Dlatego ciągle powinniśmy mocno wspierać militarnie Ukrainę i bezwzględnie tępić sabotażystów niszczących u nas infrastrukturę, głosząc, że to sowieci działający na zlecenie Putina — nie Ukraińcy, nie Rosjanie, nie Białorusini, nie Czeczeńscy — tylko sowieci! Ich wszystkich należy wrzucić do jednego wora cywilizacyjnego, w którym tkwią.
Po ósme: jesteśmy pod butem!
Francja z Niemcami i USA mają kompletnie różne interesy, ale jeden jest wspólny — trzymać Polskę pod butem. Niemniej lepiej być pod ich butem niż pod butem Rosji. Lepiej, by Rosja się rozpadła, zanim Francja i Niemcy staną się szariackimi kalifatami, co jest nieuchronne.
Gdy wojna z Ukrainą będzie trwała, to Rosja się rozpadnie w ciągu dwóch lat, a Francja i Niemcy upadną dopiero w ciągu dziesięciu. Lepiej nie mieć silnej Rosji na wschodzie, gdy będziemy mieli islamistów na zachodzie. Konkretni ludzie, ci Francuzi i Niemcy, którzy dziś odpowiadają za trzymanie nas pod butem, wkrótce do nas uciekną i będą błagać o łaskę, by ich tu przyjąć i dać spokojną emeryturę. Trzeba im to uświadamiać, a może ich terror zelżeje. Rosji nic uświadamiać nie należy, trzeba ją rozbić i tyle.
Grzegorz GPS Świderski
__________________
Sabotaż na torach - trzy fakty, które warto znać! <- poprzednia notka
następna notka -> Kalifornizacja - wirus lewicowego postępu
__________________
Tagi: gps65, sabotaż, dywersja, kolej
Sarmatolibertarianin, bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, dyskutuję, filozofuję, politykuję, uzasadniam, prowokuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka