graf13 graf13
218
BLOG

ZEGARY BYDGOSZCZY czyli KUŚTYKAJĄC PO CZASIE

graf13 graf13 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Szanowni Czytelnicy

Przygotowałem na dzisiaj felietonik nieco frywolny. Jednak wzruszony kolejną narodową tragedią pragnę połączyć się w cierpieniu i bólu z wszystkimi uczestnikami, ofiarami i ich najbliższymi. Od półtora roku noszę w sobie codziennie ból po urazie i komplikacji- niech on połączy mnie z cierpiącymi w tej katastrofie. A Ofiarom racz dać Panie Wieczne Spoczywanie u Twego boku.

Czy zaakceptują Państwo, abym zaproponował Czytelnikom cykliczny ciąg stroniczek pochodzących z mojej broszurki (niepublikowanej jeszcze) zatytułowanej 

ZEGARY BYDGOSZCZY czyli KUŚTYKAJĄC PO CZASIE   ?

Pierwotnym mym zamiarem było zinwentaryzowanie fachowców zawodu odchodzącego w dziejowe zapomnienie, czyli zegarmistrzów. Zawód ten przez setki lat stanowił arystokrację pośród innych rzemiosł, bowiem wymagał od sprawnych adeptów specyficznych predyspozycji oraz uzdolnień technicznych. Jednak postęp cywilizacyjny wyparł zapotrzebowanie na rzemieślników- arystokratów. Nowoczesne, tanie technologie zastąpiły złote rączki fachowców. Może to i dobrze, jednak pragnę uronić łezkę tęsknoty za przeszłością. Proszę o pomoc w tej żałości....

Przez kilka lat znajdywałem w Internecie ciekawe dla mnie materiały. Przeróżne fotografie i krótkie opracowania powklejałem do prywatnego albumiku nie myśląc wcale o dalszym ich użytku. Szperałem po wielu stronach, będąc coraz bardziej zafascynowany materiałami znajdującymi się w zasobach wirtualnych. Zetknąłem się z zapaleńcami przeszłości i teraźniejszości zegarmistrzostwa, którzy na forach dyskusyjnych zamieszczali zdjęcia i komentarze. Wielu z nich rozkochanych było w pięknie Bydgoszczy. Podłączyłem się do fascynatów. Źle czyniłem kopiując zdjęcia bez wpisania autora, gdyż późniejsze poszukiwania spełzały na niczym. Bardzo źle, gdyż nie mam pojęcia jak dzisiaj, gdy chcę wykorzystać owoc cudzej pracy, mam dotrzeć do autora? Proszę więc wszystkich, którzy w tej broszurce odnajdą swoje prace o wyrozumiałość i wybaczenie. Użyte zdjęcia współczesne, oraz opracowania historyczne mogą pochodzić od osób i ze stron internetowych, których adresy podałem na końcu broszurki

Wszystkich, których pracę wykorzystałem, a nie potrafię nawet teraz wymienić... za nadużycie przepraszam i dziękuję.

Wdzięczny jestem również p. Zbyszkowi Weberowi za trud wspinania się na wieże kościelne z aparatem i ... pstrykanie, pstrykanie.

 

WSPOMNIENIE

 

XMoja fascynacja zegarami rozpoczęła się na początku lat pięćdziesiątych ub. wieku. W naszym domu zamieszkiwały wtedy dwie sędziwe, stare panny, Bronia i Weronika Kilichowskie. W ich pokoiku na ścianie wisiał również sędziwy zegar z wahadłem wydzwaniający godziny. Co jakiś czas pani Weronka zdejmowała wielką drewnianą skrzynię z haka, ostrożnie otwierała rzeźbione drzwiczki obudowy i po chwili manipulowania we wnętrzu wyciągała ze skrzyni werk z cyferblatem i perpentyklem.

Z wielkim nabożeństwem myła maszynę naftą, rozprowadzając skrzydlakiem z gęsi czyszczący płyn pomiędzy zębatymi kółkami, jakimiś ośkami i blachami. Zwracała szczególną uwagę, aby poczerniała nafta nie zabrudziła delikatnego cyferblatu i myła tak długo, aż nie było więcej brudów między trybami. Odstawiała na pewien czas mechanizm do wyschnięcia, aby w końcu pędzlem moczonym w oleju smarować to, co przed chwilą opłukała. Po takim zabiegu następowało misterium uruchomiania zegara. Nie zaraz ze skrzyni dolatywało regularne:

 

tik tak, tik tak, tik tak,

najczęściej było to:

 

tak tak, tak tak, tak tak..

jednak żmudne sztelowanie przynosiło pożądany rezultat i wystarczyło skazkami dopasować godzinę do ilości uderzeń maleńkiego młoteczka w gong przymocowany do tylnej ścianki szafki.

Gdy kobiety wyprowadziły się od nas do ubogiego domu, wracając ze szkoły lubiłem je odwiedzać. Niekiedy zmiękczałem serce pani Weronki i korzystając z Jej dobrego nastroju mogłem oglądać wyciągany specjalnie dla mnie werk. Nie rozumiałem zasady działania tych wszystkich zębatek, jednak moja fascynacja ulegała zaspokojeniu. Wtedy uszczęśliwiony, przed zaśnięciem snułem plany głębszego i samodzielnego zapoznania się z działaniem skomplikowanego urządzenia.

Taka okazja nadarzyła mi się u Babci, gdy domownicy byli zajęci pracami polowymi, a w domu pozostałem sam. Dopadłem wtedy do nieco innego zegara, gdyż zamykane drzwiczki Silesii ochraniały jedynie tarczę godzinową i wskazówki, a wahadło bujało się poniżej skrzyni, jednak moja wiedza pozwoliła na wyjęcie werku. A potem, z językiem zagryzionym do krwi, odbywało się oglądanie tych wszystkich zębatych kółek, szturchanie w jakieś trybiki i powrotne zamocowanie mechanizmu. Jedynym problemem stał się nieszczęsny perpentykiel, którego za skarby w świecie nie mogłem na powrót zamocować..

Po powrocie do domu, powiadomiona o samoistnym urwaniu się perpentykla Babcia Joanka roześmiała się tarmosząc mnie po głowie:

Oj, Jerzyk, Jerzyk, to pewnie kot tam myszy łowił...

..widocznie za dużo szkód nie spowodowałem, gdyż w skórę nie zarobiłem.

W tym roku minie 50 lat od ukończenia nauki zawodu w cudownej szkole w Gdańsku. Przed ponad dwudziestu laty stan zdrowia odstawił mnie na „boczny tor” od warsztatu, jednak nocami, nadspodziewanie często, zegary i zegareczki wracają do mnie nader realistycznie.

A więc samo życie stawia mi zapewne kolejne zadanie: 

           Kochać należy wytrwale i do końca..

 

graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości