Gregory Akko Gregory Akko
43
BLOG

Czy świętować Labor Day?

Gregory Akko Gregory Akko Gospodarka Obserwuj notkę 1

W Stanach Zjednoczonych przeżywamy kryzys polityczny, ekonomiczny i moralny. Prawdziwe turbulencje finansowe zaczną się jednak w następnym roku.

Kryzys najbardziej uderza w klasę średnią i szarych pracowników związanych z finansami, sprzedażą nieruchomości i usług budowlanych w sektorze prywatnym. Największym szczęśliwcem jest sektor militarny, bo pracuje na pełnych obrotach.

Czy kryzysowi na rynku nieruchomości można było zapobiec? Kryzys wywołany toksycznymi kredytami hipotecznymi na prywatne domy i komercyjnymi (3 biliony dolarów), którego oblicze ujrzymy za rok ma swoją trzydziestoletnią historię.

Bańkę nieruchomości zaczął kreować rząd USA już w 1979 roku. Wtedy po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej wartość prywatnych domów osiągnęła większą wartość od Produktu Krajowego Brutto (PKB) w USA. Po 34 latach od zakończenia wojny wartość prywatnych nieruchomości osiągnęła większą wartość od wytworzonego PKB w USA, powodując rozłam w ekonomicznych fundamentalnych zasadach. Rok 1979 był ostatnim, w którym sektor produkcyjny - fabryki, zakłady pracy - zatrudniał 19,5 miliona pracowników. Od 30 lat produkcja ucieka z USA, a w sektorze tym notujemy ciągłe spadki zatrudnienia, zbliżając się do zaniku produkcji.

Samymi usługami nie da się żyć, dzisiejszy kryzys to żywy przykład klęski, spowodowanej pozbyciem się przemysłu. Od 1997 roku zaczęła się utrwalać gwałtowna dysproporcja między produkcją a zawyżaną wartością domów w Ameryce. Następstwem tych działań jest w ostatnich latach załamanie się nadmuchanego sztuczną wartością rynku nieruchomości, który też sztucznie podbijał PKB. Upadek rynku nieruchomościami i upadek krajowego przemysłu samochodowego w tym samym czasie, to nie jest zbieg okoliczności czy przypadek lecz następstwo zamierzonych ekonomicznych błędów i łatwego kredytu.

Liczba pracowników w sektorze związanym z nieruchomościami w USA od 2000 roku do 2006 stanowiła aż 30 proc. wszystkich zatrudnionych (od zakończenia II wojny nie przekraczała 12 proc). Mit amerykańskich sprzedawców domów, który głosił, że na kupnie domu zawsze się zarabia przeszedł już na dłużej do lamusa. Po wrześniowych atakach Ameryka była w głębokiej recesji (praktycznie od lat 70. w każdej dekadzie Ameryka była w recesji), a jedynym najłatwiejszym i świadomym w konsekwencje rozwiązaniem rządu amerykańskiego było rozdawnictwo pieniędzy tzw. łatwe kredyty na domy, samochody, jachty, wakacje itp.

Dzisiaj ekonomia dała znać o sobie, kraj który oszukiwał cały świat ciągłym sztucznie dmuchanym wzrostem PKB w celu ściągnięcia inwestorów, płaci za swoje błędy. Obecnie już nikt nie da się nabrać na zamianę niewypłacalnych kredytów hipotecznych (które otrzymywali ludzie o najwyższym ryzyku niewypłacalności, albo w ogóle nie kwalifikujący się na kredyt ) na bezwartościowe bony wysokiego ryzyka, które wciskano tylko bankom zagranicznym. Wyżej wymienione świadome działania za aprobatą rządu USA doprowadziły do największego bałaganu finansowego w historii świata. Łatwa i niczym nieuzasadniona dostępność kredytów napompowała bańkę nieruchomości, której pęknięcie przyczyniło się do przeceny kredytowanych mieszkań i domów. W Stanach Zjednoczonych wartość zasobów mieszkaniowych spadła o 5,28 bilionów dolarów, a na świecie o 32 bilionów dolarów w październiku 2007 roku.

Pięć stanów USA - w kolejności: Kalifornia (ponad 12 proc.), Teksas, Nowy Jork, Floryda i Illinois wytwarza 40 proc. PKB. Wysokie bezrobocie sięgające 16 proc. i duże deficyty w budżetach tych najważniejszych stanów nie napawają optymizmem, że jesteśmy w stanie szybko wyjść z tego kryzysu. W końcu łatając deficyt przez ciągłe dodrukowywanie dolarów, zahamowano na chwilę ekonomiczne bankructwo USA.

Recesja, która rozpoczęła się od grudnia 2007 roku, doprowadziła już do utraty 6,7 miliona miejsc pracy. W astronomicznym tempie wzrasta zapotrzebowanie na znaczki żywnościowe dla osób o niskim dochodzie. W maju 2008 roku ogólna liczba wydawanych znaczków żywnościowych wynosiła 28,4 milionów, a w maju 2009 roku przekroczyła już 34,4 miliona (11 proc populacji USA) tak więc wzrosła w ciągu roku o 6 milionów. Wysokie bezrobocie przyczynia się do lawinowego wzrostu niespłacanych kredytów. Ekonomiści (Moody’s Economy.com) przewidują, że 1,8 miliona właścicieli straci swoje domy w tym roku, przypomnę tylko, że w 2008 roku 1,4 miliona właścicielom odebrano domy w wyniku ich niewypłacalności.

Z ostatniego raportu przedstawionego przez Federal Deposit Insurance Corporation (FDIC gwarantuje wypłaty do 250 tys. dolarów w razie bankructwa banku) wynika, że 400 banków w ostatnim kwartale jest zagrożonych upadłością, a Fundusz Ubezpieczeń Depozytów FDIC zmniejszył się o 20 proc. W tym roku 81 banków ogłosiło upadłość, a jeszcze rok temu na liście FDIC banków z utratą płynności finansowej było tylko 117, w pierwszym kwartale tego roku już liczba ta zwiększyła się do 305.

Rządowe instytucje prześcigają się w podawaniu błędnych danych o stanie gospodarki USA i tak np. publikacje z The Commerce Department’s Bureau of Economic Analysis podając dane z drugiego kwartału o PKB zmienia dane za rok 2008 już kolejny raz, zastrzegając że trzecia poprawka nastąpi 30 września, br. nie wspominając już o terminie kiedy podadzą prawdziwe dane.

W roku 2008 PKB był szacowany na pierwszy kwartał 0,6 proc, drugi kwartał 1,9 proc, trzeci kwartał minusowy -0,3 proc, podobnie czwarty kwartał -3,8 proc. Po ostatnim zrewidowaniu danych: pierwszy kwartał minusowy -0,7 proc, drugi kwartał dodatni 1,5 proc., trzeci kwartał minusowy -2,7 proc., czwarty kwartał minusowy -5,4 proc. Optymistycznymi danymi może być fakt o wymianie handlowej gdzie import spadł o 15,1 proc a eksport tylko zmniejszył się o 7 proc, poprawa bilansu handlowego przełożyła się na wyższy PKB. Wartość dolara od marca br. spadła już o 12,5 proc. Wydawać by się mogło, że pusty światowy pieniądz, który grabił gospodarki narodowe przez lata i wywołał kryzys kończy swój bieg, ale niekoniecznie...

Przytaczając dane z kalkulatora deficytu USA USDebtClock.org to dług wynosi już ponad 58 bilionów dolarów, w tym zaległości za świadczenia medyczne to 39,7 bilionów dolarów U.S., 10,7 biliona dolarów U.S. to niedobór na świadczenia Social Security wypłacane po przejściu na emeryturę (ściąga rząd od wszystkich przez cały czas aktywności pracowniczej), 8,6 biliona dolarów zaległe zobowiązania za lekarstwa. Zadłużenie obywateli USA rozłożone na wszystkich, włączając i dzieci wynosi 189,210 dolarów na osobę.

Zbliża się federalne święto pracowników USA (Labor Day), ale czy jest to okazja do świętowania, po raporcie który przedstawił Peter D. Hart szef Hart Reserch Association. Przytoczę kilka danych z ostatniego raportu badającego opinie publiczną przeprowadzonego wśród pracowników zrzeszonych w American Federation of Labor and Congress of Industrial Organizations AFL-CIO organizacji związkowej która liczy ponad 11 mln członków. Na pytania odpowiadali młodzi pracownicy do 35. roku życia, a dane porównuje się z podobną ankietą przeprowadzoną w 1999 roku. Pracownicy narzekają, że ich zarobki i benefis mają trend spadkowy (31 proc. młodych skarży się, że nie otrzymują dodatkowej należnej im zapłaty za świąteczne dni pracy), a średnia dochodów wynosi poniżej 30 tys. dolarów rocznie. Dzisiaj aż 77 proc. młodych pracowników obawia się o ich ekonomiczny byt. Z danych wynika ze 31 proc. młodych pracowników nie posiada ubezpieczenia zdrowotnego, w porównaniu z 24 proc. dziesięć lat temu, a 47 proc. dysponuje emerytalnym planem, spadek o 6 proc. z 1999 rokiem.

Tylko 31 proc. posiada wystarczające dochody do opłacenia ich miesięcznych rachunków i odłożenia trochę na boku, a jeden na trzech młodych pracowników żyje z rodzicami, bo go nie stać na samodzielne mieszkanie. Ponad 37 proc. zamierza zrezygnować z edukacji i kursów dokształcających, bo obecnie nie mogą sobie na to pozwolić finansowo. Większość młodych pracowników (35 proc.) pierwszy raz głosowało, a 70 proc. głosujących ufa Obamie, że wyprowadzi kraj na właściwą drogę. Dzisiaj można powiedzieć, że ci ludzie to pracownicy straconej dekady. Chyba nadchodzi era szacunku dla zasobów ziemi i ludzkiej pracy, która zweryfikuje ile jest warty ten spekulacyjny neoliberalizm.

interesuje sie polityka i biore czynny udzial jestem republikaninem pracuje dla siebie i lobbuje dla siebie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka