Jest wspaniałą umiejętnością takie pisanie programów politycznych w Polsce, że my czytający zawsze się z nimi zgadzamy, że zawsze są to dla nas idee słuszne i godne pochwały. Takie programy wspaniale się głosi i wspaniale się o nich opowiada. Drukuje się je na kredowych papierach, z kolorowymi wykresami. I to już wzbudza w nas zachwyt, zdumienie… brak czasem tylko nad nimi zastanowienia. Może to przez stosowanie takich trików logicznych, które powodują, że jakkolwiek czytamy program, zawsze wydaje on nam się prawdą?
Ot właśnie sztuka! Tak napisać program aby zawsze był prawdziwy. Nie ważne staje się w takim momencie gdzie taki program realizujemy, w jakich warunkach, w jakim otoczeniu finansowym, międzynarodowym, społecznym, gospodarczym. Przy jakim koalicjancie, przy jakim oporze wewnętrznym. Nasz program takimi sprawami się absolutnie nie zajmuje. Nasz program jest prawdziwy i zawiera prawdę. Sztuki takiej „prawdy” programu politycznego dokonał przed kilkoma dniami na swoim blogu p. Marek Migalski
http://migal.salon24.pl/282487,ustrojowo-samorzadowy-pakiet-pjn-4-plus-4 W szczególności dotyczy to pomysłowych samorządowych, bo gdyby te zdania tak przetłumaczyć z „polskiego na polski” to 4 rudymenty samorządowe brzmią następująco
1. Ustawy powinny postawać szybciej, bo teraz nie powstają szybko.
2. Należy wprowadzić silnego i sprawnego starostę, bo jest potrzeba silnych i sprawnych starostów w polskich powiatach.
3. Należy wybierać bezpośrednio marszałków, ponieważ bezpośrednio wybiera się wójtów, a my wprowadzimy, że także bezpośrednio będzie się wybierać starostów.
4. Należy dowartościować b. miasta wojewódzkie, ponieważ są byłymi miastami wojewódzkimi.
Toć zdania genialne i każdy się pod nimi podpiszę. Szczególnie wart jest wykorzystania pomysł nr 1, który polega na tworzeniu zdania „powinno być A, bo nie jest A”. Podpiszę się pod tym każdy. Będzie do wykorzystania w każdym momencie, gdy nastroje ludności będą złe. Tylko całe clou polityka polega na odpowiedzi na pytanie: dlaczego nie jest A? Dlaczego wzmiankowania ustawa aglomeracyjna nie powstaje? Bo, blokuje ją Platforma. Trzeba jednak z pytaniem iść dalej: a dlaczego blokuje? A może chodzi o pieniądze? O ich brak, albo to, że przejrzysta ustawa zlikwidowałaby ileś tam pasożytniczych interesów? A może chodzi o brak specjalistów, którzy dobre pomysły potrafili przekuć na tekst prawny? Polityk musi drążyć temat, nie może zatrzymywać się tuż przy powierzchni i zadawalać się pierwszą odpowiedzią. Bo tą odpowiedzią może być, że zawsze winni są Żydzi i komuniści.
Tylko gdy sobie takie dodatkowe pytania stawiamy, to opuszczamy już bezpieczną logikę budowania programu, gdzie trzymając się sztywno pewnych zasad, zawsze stworzy się program będący prawdą, tylko uciekamy na grunt tego co w polityce jest najtrudniejsze, czyli oceny sytuacji. Wypowiedzieć ocenę innego polityka – czy on jest uczciwy, czy można wierzyć jego słowu, w jakiej sytuacji opuści mnie ze swoim poparciem, ocenić sytuację – kto i gdzie jakie interesy posiada, jakie chce interesy realizować, w którą stronę to się wszystko potoczy, z której strony i jakie grożą nam zagrożenia. Większość osób jest do wyrażenia ocen nie upoważnionych, chociażby z powodu nikłości wiedzy jaką posiadają. Czy taki dr Migalski może lepiej ocenić sytuację w Rosji bazując na materiałach z Newsweeka albo tym, że miał studenta z Rosji, czy jednak lepiej sytuację w Rosji oceni J. Kaczyński, który będąc premierem miał dostęp do iluś tajnych raportów i wymieniał poglądy z innymi przywódcami świata? Inny duży odsetek osób nie nadaje się do oceny sytuacji, bo część jest nadal wychowana na dziełach Marksa i potrafi tylko rozumować w kategoriach ciągłości ewolucji ludzkiej do dyktatury proletariatu. Innej części wrzucono zaś w umysł wirus polskiej przekory, ujawniający się w tym, że taki człowiek myśli zawsze odwrotnie niż osoba uznawana przez niego za przeciwnika. Przeciwnik mówi należy wzmocnić Senat. To taki zainfekowany wirusem polskim mówi: absolutnie, osłabić Senat.
Problemem jest także to, że za ocenę trzeba brać odpowiedzialność. I to odpowiedzialność bardzo dużą. Źle ocenisz sytuację. Nie wyczujesz nastrojów społecznych. Nie zorientujesz się, że znaki wskazują na przybliżanie się recesji, i nim się zorientujesz albo wyrzuci Cię rewolucja społeczna, albo wyrzuci cię kryzys, gdy będziesz tak planował budżet jakoby nigdy recesji nie było. Czy też dokonasz błędnej oceny, przyczynę zjawisk widząc w tym, że Marszałek nie jest wybierany bezpośrednio, a rzecz jest schowana w kompetencjach Marszałka, Sejmiku i Wojewody. Ale i na to jest sposób – oceniać tylko to, co zostało już dostrzeżone przez innych i przez nic ocenione. Tylko ewentualnie zmienić sposób wyrażenia takiej oceny.
Przykład z dr Migalskiego, ot punkt 2, gdy mówi o potrzebie reorganizacji powiatu. Chociaż może jeszcze lepszy jest przykład 4, gdy mówi o potrzebie dowartościowania miast wojewódzkich, z tego powodu, że są byłymi miastami wojewódzkimi. Złośliwie, historycznie zapytam się czy na takie dowartościowanie mogą liczyć też miasta, które przestały być stolicami województw, hen, hen przed 1999, w ciut jeszcze dawniejszych czasach jak Łęczyca czy Sandomierz? W niesprecyzowaną masę pojęcia „dowartościowanie” wkłada się niczym rodzynki do ciasta teatry, muzea, urzędy, filharmonie, szkoły wyższe. Piękne. Tylko skąd my te rodzynki weźmiemy? I tu wracamy do kwestii logiczności pisania programów bez uwzględnienia realiów w jakich te programy mają funkcjonować.
Jestem za teatrami. Tylko nawet jeżeli bardzo optymistycznie założę, że mamy na teatry w każdym mieście pieniądze, to czy mamy na tylu artystów, którzy będą w tych teatrach grać i wystawiać? Jak wygląda polityka kulturalna? Ilu artystów szkolą nasze uczelnie? Czy takie rzeczy, tak szerokie ujmowanie praktycznie każdego politycznego zagadnienia p. Marka interesują? Urzędy. Ale ponoć PJN jest za obniżaniem kosztów funkcjonowania administracji. A rozdzielnie urzędów to raz wzrost kosztów stałych, bo przecież urzędnicy będą pracować w urzędach – budynkach, a nie rozstawianych namiotach. Dwa to też wzrost kosztów dla mieszkańców, bo będą pewne sprawy załatwiali w mieście A, drugie w mieście B. Najgorzej jak akuratnie P. Marek weźmie sobie za punkt honoru postawienie w każdej miejscowości b. wojewódzkiej szkoły wyższej. Jest to możliwe, ot chociażby przez to że jakąś szkołę pomaturalną, dzięki czarom – marom prawniczym nazwiemy szkołą wyższą. Tylko czy p. Migalski ma na tyle wiedzy i wyobraźni aby wiedzieć, że to najkrótsza droga do statystycznego podwyższenia rankingów wykształcenia, przy skutecznym obniżeniu jakości kształcenia. Co to za anglista z Sieradza (przepraszam Sieradzan, wszak to miasto wojewódzkie z I Rzeczypospolitej, ale no.. hm.. nie oszukujmy się) który nigdy nie był w Anglii i widział ją tylko na kartach podręczników?
Poznęcać się można jeszcze nad tezami programowymi głoszonymi przez posła J.F.Libickiego z PJN ogłoszonymi w poście:
http://jflibicki.salon24.pl/279556,dlaczego-pjn-apologia-pro-domo-sua Tutaj mamy zdanie zbudowanie na zasadzie: PJN jest ok, bo powiedział tak komentator Rzeczypospolitej – wspaniały przykład odwołania się do autorytetu – tylko pytanie zawsze kto i dlaczego jest tym autorytetem?
Pisać nie tylko co, ale także jak, i odpowiadać na pytanie kto, i w jakich warunkach… a zresztą: róbcie tak dalej. Koń jaki jest każdy widzi. Do sejmu nie wejdziecie. No chyba, że Schetyna okaże się waszym Kaligulą.
Inne tematy w dziale Polityka