grudziecki grudziecki
376
BLOG

(PO)PIS finalizuje WYCINKĘ Polskich Lasów!!!

grudziecki grudziecki Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Na naszych oczach w Lasach Państwowych wycinane są ostatnie fragmenty NATURALNEGO lasu, a my TEGO NIE WIDZIMY!
Ale... po kolei: najpierw historia, potem opis SEDNA tego, co się TERAZ dzieje, a potem tego przyczyny itd.

W wyniku najpierw I Wojny Światowej, a potem w wyniku okupacji niemieckiej w trakcie II Wojny Światowej, polskie lasy zostały przetrzebione i zdewastowane.

Szczególnie Niemcy prowadzili wycinkę zarówno całych połaci lasów, jak też najcenniejszych drzew w danym ekosystemie. Dla przykładu - w trakcie I WŚ  wycięli 650 ha Puszczy Białowieskiej i wywieźli 2,5 miliona m³ drewna. Podobnego rabunku dokonali w tej puszczy w trakcie II WŚ.

W efekcie w 1945 roku lasy ostały się tylko na ok. 6 470 tys. ha. (20,8 % powierzchni) Polski, ich zasobność, mierzona liczbą m³ drewna z ha, była dramatycznie niska, a powierzchnia najwyższych klas drewna: od V wzwyż (drzewa powyżej 80 lat) zaledwie na poziomie 14,3%.
Co więcej – w całości 6 470 tys. ha powierzchni lasów tylko 841 tys. ha stanowiły lasy liściaste (czyli ok. 13 % całości lasów).

W latach 1945 – 1989 dokonano ogromnej akcji "zalesienia" ponad 2 milionów hektarów i lesistość wzrosła do około 28%. Obecnie zaś powierzchnia lasów wynosi
już 9 255 tys. ha (lesistość 29.6%).
(https://www.bdl.lasy.gov.pl/portal/)

Wydawałoby się więc, że sytuacja polskich lasów jest bardzo dobra.
Tak też starają się nam wmówić włodarze z Państwowego Gospodarstwa Leśnego "Lasy Państwowe", którzy zarządzają prawie 77% ogółu lasów w Polsce.
M.in. w tym celu publikują co roku "Raport o stanie lasów" (obecnie ostatni jest za 2018 rok).
Czytając ten raport mamy być pod wrażeniem, jak to imponująco rośnie nam zasobność z każdego hektara lasu, zasobność ogółem w milionach metrów sześciennych itp. itd....

Problem w tym, że jest to jedna wielka BREDNIA!
TOTALNA ŚCIEMA!!!

I nie chodzi tutaj tylko o skokowy wzrost ilości pozyskiwanego drewna: w 2000 roku wycięto 27, 7 mil. m³, w 2010 roku 35,5 mil. m³,  zaś w 2018 roku już ponad  43,3 mil. m³. 
Obserwując skalę "wyrzynki" lasów, która ma miejsce tej zimy, jest bardzo prawdopodobne, że dane za lata 2019 – 2020 będą jeszcze (znacznie) wyższe.

Oznacza to, co prawda, skokowy wzrost ilości pozyskiwanego drewna, w stosunku do całości przyrostu drewna w Lasach Państwowych, ale – jeśli dane o przyroście zasobności tych lasów są prawdziwe – jest to, najprawdopodobniej, jeszcze bezpieczny poziom. 
Zapotrzebowanie przemysłu drzewnego na drewno jest olbrzymie i pozyskiwanie drewna na pewnym poziomie jest koniecznością.

Problem jest inny.

W drugiej połowie ubiegłego roku grupa posłów wystąpiła z interpelacją «w sprawie wycinki drzew należących do PGL "Lasy Państwowe"».
I uzyskała odpowiedź, że ta "wycinka" odbywa się  zgodnie z wieloletnimi (10-letnimi) planami urządzenia lasu, a wzrost "wycinki" w 2017 i 2018 był wynikiem klęski spowodowanej przez huragan.
Dodatkowo uzyskali dane o pozysku drewna za lata 2014 – 2019 (6 miesięcy), a także... dane dotyczące cięć zrębnych w tym okresie, które wyniosły w poszczególnych latach:
 2014 – 53 500 ha,
 2015 – 55 202 ha,
 2016 – 55 560 ha,
 2017 – 62 139 ha,
 2018 – 62 173 ha.

Jakoś nie słychać, aby po tej odpowiedzi ta grupa posłów podniosła jakieś larum!
Tak samo, jak nie słychać, aby jacyś (pseudo)ekolodzy - np. ci, rozbierający się do golasa na terenie przekopu przez  Mierzeję Wiślaną – bili na alarm!

Najprawdopodobniej, po pierwsze, jedni i drudzy dali się nabrać na wyjaśnienie, że wzrost powierzchni cięć zrębnych w latach 2017 i 2018 jest wynikiem klęski żywiołowej w Borach Tucholskich i na innych terenach Północnej Polski.

Załączone zdjęcie z Google z Lasów Przysuskich pokazuje, że masowa "wycinka" ma miejsce także na innych obszarach.
(Zdjęcie dostępne tutaj: https://www.mpolska24.pl/post/17383/popis-finalizuje-wycinke-polskich-lasow)
Dla niedowiarków polecam zapoznanie się ze zdjęciami z Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego!!!
Zresztą - poza terenami Parków Narodowych, gdzie z oczywistych względow "wycinka" jest zabroniona lub ograniczona -  w wielu miejscach Polski mamy podobne obrazy: białe płachty po świeżych wycinkach i jasnozielone po już zadrzewionych.
Jeszcze gorzej niż na załączonym zdjęciu wyglądają np. lasy w okolicach Szczecinka.

Po drugie, najprawdopodobniej, pomyśleli, że te 62 tys. ha stanowi zaledwie 0.67% ogółu lasów w Polsce (z 9 255 tys. ha), więc... nie ma problemu.

Tyle tylko, że z tych 9 255 tys. ha lasów, zaledwie  2 100 tys. ha lasu to drzewa V klasy i wyższej, a więc mające co najmniej 80 lat, co jest minimalnym wiekiem zrębnym  dla sosny, świerka i modrzewia, które stanowią około 70% drzewostanu.

Dla buka i jodły minimalny wiek zrębny to 100 lat, a dla dębu, jesionu, wiązu – 120 lat.
(http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20120001302)
A powierzchnia tych drzew, odpowiednio w wieku 100 lat i 120 lat jest dużo,  dużo mniejsza.

Co więcej, "Lasy Państwowe" zarządzają nie całością lasów w Polsce, ale 77% z nich, więc – licząc proporcjonalnie – z tych 2 100 tys. ha "robi się" około 1 600 tys. ha.
Co więcej – w tym jest jeszcze prawie 200 tys. ha lasów w parkach Narodowych, gdzie cięcia zrębne są praktycznie wykluczone.
Zostaje więc 1 400 tys. ha, gdzie prawnie możliwe jest przeprowadzanie "wycinek".

Co najwyżej 1 400 tys. ha – bo tak byłoby, gdyby sosna, świerk..., a więc drzewa o minimalnym 80-letnim wieku zrębnym stanowiły 100 % ogółu lasów.    

Odniesienie powierzchni 62 tys. ha cięć zrębnych nie do całej powierzchni lasów w Polsce, ale do powierzchni lasów, gdzie dokonywanie takich cięć jest prawnie dopuszczalne pokazuje, że "wycinka" dotyczy co  najmniej 4,5% tych lasów, a przy dokładniejszym wyliczeniu – z uwzględnieniem drzew  ze 100-letnim  i 120- letnim minimalnym wiekiem zrębu – najprawdopodobniej byłoby to dużo ponad  5%, prawdopodobnie w okolicach 6%!

Innymi słowy – przy tej skali cięć zrębnych w ciągu niecałych 20 najbliższych lat
wycięta zostanie reszta lasów, która ostała się jeszcze z okresu sprzed 1940 roku.

A to wszystko dzieje się, jak widzimy, za zgodą "posłów" kolejnych kadencji i za zgodą kolejnych (nie)rządów, które wydają rozporządzenia ustalające zasady sporządzania planów "urządzenia" lasu dla poszczególnych nadleśnictw i które zatwierdzają te plany. 

Co to jednak właściwie (w istocie rzeczy) oznacza, że w ciągu najdalej dwudziestu najbliższych lat wycięte zostaną ostatnie połacie lasu, które ostały się z wojennych trzebierzy i rabunków?

W latach osiemdziesiątych miałem okazję wziąć udział w akcji "sadzenia lasu" w Lasach Przysuskich: na powierzchni wielu hektarów, gdzie wystawały jeszcze pniaki po wyciętych drzewach, sadziliśmy sosnę.
Tylko sosnę!
Równo, w rzędach.
Plantację sosny.

Pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy przyjechałem któregoś roku na wakacje do domu i, jak zazwyczaj, poszedłem na długi spacer do tych samych Lasów Przysuskich, doznałem szoku: kilka hektarów naturalnego lasu jodłowego – w którym każde drzewo, proste i strzeliste, miało kilkadziesiąt metrów wysokości i gdzie w najgorętszy i najjaśniejszy dzień był półmrok i chłód – leżało wyciętych "w pień" i poukładanych w sągach.
To tak, jakby zniszczyć gotycką katedrę!!!

Część tego drzewa potem zgniło (pewnie "wina" turbulencji związanych ze zmianą systemu).

Te dwa obrazy pokazują, na czym polega rabunkowa, de facto – zbrodnicza, działalność Lasów Państwowych.
O ile w okresie powojennym, kiedy z określonych konieczności trzeba było szybko podnieść lesisitość kraju, zakładanie plantacji drzewnych na nieużytkach i ziemiach najsłabszych klas, miało jeszcze jakieś uzasadnienie, o tyle dokonywanie cięć zrębnych – w większości cięć zrębnych zupełnych – "starych" lasów, było podobnym barbarzyństwem i rabunkiem, jakiego dopuszczali się Niemcy w czasie wojen!  

Dzisiaj dokonywanie cięć zrębnych na powierzchni ponad 600 kilometrów kwadratowych rocznie  tych resztek lasów, które przetrwały wojny i PRL
nie ma żadnego uzasadnienia!!!
Poza lasami prywatnymi i poza lasami w Parkach Narodowych, są to bowiem jedyne lasy, które (pewnie nie wszystkie i w różnym stopniu) są... LASAMI, a nie plantacjami ustawionych w równe szeregi monokulturowych drzew; w przeważającej ilości – sosny.   

Włodarze "Lasów Państwowych", zarządzający naszą wspólną własnością, starają się nam wmówić, że wszystko co robią, to robią dla dobra lasów i dla... naszego dobra.

Lasów, w wyniku ich działalności, niedługo już nie będzie, bo będą tylko plantacje drzewne! 
To policzmy/zobaczmy więc, co my mamy z takiej "polityki" "Lasów Państwowych"!

Przed II Wojną Światową "Lasy Państwowe" miały znaczący wkład do budżetu państwa.
A dzisiaj?
Podatek leśny -   236 217,0 tys. zł.
Podatek dochodowy -  18 328,5  tys. zł.
I to wszystko!!!

Oczywiście, sprzedaż drewna objęta jest także podatkiem VAT (23 lub 8% - w zależności od rodzaju drewna), ale podatek ten FAKTYCZNIE płacą nabywcy drewna.
 PGL "Lasy Państwowe" w rzeczywistości są jedynie tutaj "PŁATNIKIEM" – naliczają podatek VAT i pobierają go od nabywców drewna. Potem jego część (po różnych odliczeniach/zmniejszeniach) odprowadzają do Urzędu Skarbowego.
Pełen raport finansowy za 2018 rok dostępny jest tutaj: https://www.lasy.gov.pl/pl/informacje/publikacje/informacje-statystyczne-i-raporty/sprawozdanie-finansowo-gospodarcze-pgl-lp

Nasze wspólne dobro narodowe, to które przetrwało II Wojnę Światową, jest rok w rok "wyrzynane" do gołej ziemi, a w efekcie my-Polacy mamy z tego niecałe  
255 milionów złotych!!!
Szok!!!
To na próbę kolejnego przekupienia emerytów przed wyborami (tym razem prezydenckimi) rząd wyda KILKADZIESIĄT razy więcej!!!
Szok!!!

W tej sytuacji nasuwa się proste pytanie, po co ta rabunkowa "polityka" "Lasów Państwowych", uprawiana za przyzwoleniem kolejnych ekip rządowych?

Odpowiedź jest bardzo prosta!
Przychody "Lasów Państwowych" wynoszą (za 2018 rok) -  ponad 9 miliardów 791 milionów.

Z tego na koszty zarządu "idzie" 3 milardy 600 milionów, z czego na pensje -  
2 miliardy 542 miliony 527 tys. zł

Przeciętne wynagrodzenie miesięczne ogółem w Lasach Państwowych wynosiło w 2018 roku 8 tysięcy 21 zł.

Oczywiście, praktycznie całość prac związanych zarówno z  pozyskiem drewna, jak też z "pielęgnacją" lasów, czy zalesianiem  wykonywały "firmy zewnętrzne", na co poszła "lwia część" z pozostałej części budżetu.

Powstaje pytanie, za co pracownicy "Lasów Państwowych", w liczbie ponad 26 tysięcy (wzrost w ostatnich latach), są tak wyjątkowo hojnie wynagradzani?
Kto zatwierdza ich wynagrodzenia?

Czy ktoś FAKTYCZNIE sprawuje nad nimi  jakikolwiek nadzór i jakąkolwiek kontrolę?

No bo, w końcu "Lasy Państwowe" to nasz wspólny majątek, a parlament i rząd POWINNY czuwać, aby był on w jak najlepszym stanie i aby zarządzanie nim faktycznie było dla NASZEGO (ogółu Polaków) dobra i w naszym interesie!

A może się mylę – może to już tylko czyjś prywatny folwark, prawem kaduka urządzony na naszym wspólnym (Polaków) majątku???

 
 ..........
Inne artykuły autora na:  

1. http://grudziecki.salon24.pl/
2. http://naszeblogi.pl/blog/5461
3. http://niepoprawni.pl/blogi/dariusz-grudziecki
4. http://www.mpolska24.pl/blog/demokracja-czy-postmonarchia



grudziecki
O mnie grudziecki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości