Wykrzykiwać, żądać, domagać się. Występować z pretensjami i obrażać się. Nie wpuścić, wyrzucić, odwołać. I nie rezygnować. Nigdy i z niczego.
Polska ma kolejną rewelację. Czy to może w myśl hasła, że u nas dzień bez rewelacji, to dzień stracony... Premier miał zaproponować prezydentowi, by obaj nie ubiegali się o fotel prezydenta państwa. Informację o takiej rozmowie Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim, która odbyć miała się w grudniu ubiegłego roku, przynosi dziennik "Polska". I cytuje odpowiedź Lecha Kaczyńskiego: "W takim układzie ja tracę wszystko, a Ty zostajesz premierem". Dziennik twierdzi, że Lech Kaczyński odrzucił ten pomysł. A premier argumentował, "że to dobry pomysł, bowiem 'napięcie między nimi' jest źle odbierane przez Polaków", czytamy w serwisie Onet.pl.
Prezydent z niczego rezygnować nie zamierza. Jeśli przegra, to przegra z honorem. Kaczyńscy nigdy nie rezygnują i nie odpuszczają. Nie wierzą też w to, że przegrać mogą. Ale jeśli nawet przegrywają, a z przeszłości wiemy, że przegrywają, wówczas winni są słynni "oni". Raz jest to układ, a raz media. Wrogie wobec PiS i braci bliźniaków. Zazwyczaj są to jednak i układ, i media.
Konsekwencje tak pojmowanych zasad prowadzenia polityki bieżącej, widoczne są zresztą nie od dzisiaj. Najnowsze awanturowanie się prezydenta, w temacie konieczności jego wizyty w Katyniu, dobitnie świadczy o braku umiejętności nawet recepcji jakichkolwiek realiów. Katyń nie leży w Polsce a prezydent Polski, by tam pojechać, nie potrzebuje wizy, ma przecież paszport dyplomatyczny. Ale swoją wizytę w każdym kraju, a więc także w Rosji, uzgodnić powinien uprzednio z gospodarzem danego kraju. I uzgodnień tych dokonywać należy nie przed kamerami tv, lecz w zaciszu ambasad i gabinetów polityków. Tematy to tak oczywiste, że aż wierzyć się nie chce, że Prezydent Kaczyński ich nie zna.
Ale wszystko wskazuje na to, że albo nie zna, albo, co bardziej prawdopodobne uważa, że może je zignorować. Prezydent państwa, który ignoruje najbardziej podstawowe zasady, obowiązujące w stosunkach pomiędzy państwami, ignorowany jest następnie przez kolejne państwa. I przynosi ujmę i wstyd państwu, które sam reprezentuje. Putin, i nie tylko on, nie jest ślepy. I doskonale wie, że Kaczyńskiego można wpuścić do Białego Domu tylnymi drzwiami, lub, po prostu, nie wpuścić w ogóle, na przykład do pałacu Cesarza Japonii. Skoro Kaczyński koniecznie chce się kompromitować, to należy mu to umożliwić.
Polska graniczy na wschodzie nie tylko z Rosją. Przede wszystkim graniczymy tam z Białorusią i Ukrainą. A kontakty z Białorusią, by użyć języka dyplomacji, są złożone. Białoruś krajem demokratycznym nie jest. Rosja zresztą także nie, o Ukrainie nie wspominając. Białoruś, kraj rządzony autorytarnie przez Prezydenta Łukaszenkę, który w swoim życiorysie poszczycić się może dyrektorowaniem w przeszłości w sowieckim kołchozie, ma problemy nie tylko z demokracją. Łukaszenka, który w Mińsku od szesnastu już lat niepodzielnie sprawuje władzę, raz kocha się (politycznie) z Putinem, a raz, udając, (że kocha się właśnie z Putinem mniej) próbuje miłości politycznej w stosunku do Unii Europejskiej, w tym do Polski. Zapewne w obu tych przypadkach "miłość" to bardzo partykularna, niestała i obliczona na konkretne efekty. Ale polityka, jak i zresztą również każda miłość, znają takie uwarunkowania. Nihil novi więc. Nas w Polsce boli szczególnie, i to zrozumiałe, że ta balansująca raz tu, a raz tam Białoruś, traktuje naszych, mieszkających tam rodaków, czasami, po prostu skandalicznie.
I słusznie, że nas to boli. Los naszych rodaków nie może nam być nigdy obcy. Niezależnie od tego, gdzie mieszkają. Toteż szef polskiego MSZ, minister Radosław Sikorski pod koniec bieżącego tygodnia spotkać zamierza się w Polsce ze swoim odpowiednikiem z Białorusi. Tematów do omówienia jest masa, w tym i te, dotyczące represji władz białoruskich wobec mieszkających tam Polaków.
Dyplomację uprawia się, tu wracamy znowu do początku tej tematyki, w zaciszu gabinetów. Bowiem to tam tłumaczy się politykom z innych państw, że coś się nam podoba, a coś zdecydowanie nie. I to tam także tłumaczy się drugiej stronie, że takie jej dotychczasowe zachowanie się, może się jej po prostu nie opłacać. Jednocześnie, jeśli chcemy być skuteczni, podobne rozmowy odbędą w podobnym czasie i tonie, inni politycy zaprzyjaźnionych z nami państw. Jeśli nas popierają i jeśli są z nami solidarni. I jeśli, bo to najważniejsze, w ich własnym i znowu partykularnym interesie, leży to, by Białoruś, bo o niej ciągle tu mowa, była inna, niż jest. Może tylko trochę bardziej ludzka. Może tyle da się, póki co, załatwić. To też coś.
Ale można też wystąpić, znowu przed kamerami, i próbować prowadzić politykę, występując z pretensjami i żądaniami. Można więc, jak Grażyna Gęsicka z PiS domagać się od naszego MSZ-tu, by "odwołał planowaną na koniec tygodnia wizytę szefa białoruskiej dyplomacji, Siarhieja Martynaua w Polsce". Można oczekiwać, że "szef białoruskiej dyplomacji, który ma złożyć wizytę w Warszawie pod koniec tygodnia, nie zostanie wpuszczony do Polski, a jego wizyta zostanie anulowana", dowiadujemy się z serwisu Onet.pl. Wygadywanie czegokolwiek, wykrzykiwanie, żądanie i domaganie się, jest zdaniem wielu polityków, w tym tych z PiS, bardzo efektowne. Pozycjonuje ich bowiem, ich zdaniem, po stronie prawdziwie zaangażowanych po dobrej stronie. I... nie przynosi żadnych efektów.
Skoro PiS i Prezydent Kaczyński chcą zatrzasnąć sobie kolejne drzwi, nikt im tego nie zabroni. Będą wówczas mogli, w aureoli wykreowanych, przez siebie samych na cierpiętników, skarżyć się światu i wyborcom, jak bardzo mają rację. I jak beznadziejnie nieskuteczni są. I, że nie wiedzą nawet tego, gdzie sami potrzebują wizę, a gdzie nie. I po co Polsce tacy politycy...
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka