Im bardziej białoruska milicja i prokuratura dokuczają kolejnymi represjami naszym rodakom, skupionym wokół nieuznawanej przez tamtejsze władze organizacji Związek Polaków na Białorusi, tym głośniej politycy PiS i ludzie z pałacu prezydenta atakują polski rząd. Odnieść można wrażenie, że zachowanie się reżimu w Mińsku jest dla PiS wyśmienitą okazją, by zapunktować przed zbliżającymi się w Polsce wyborami prezydenckimi.
Białorusi można zaszkodzić w jej planach zbliżenia się do Unii Europejskiej. I Białorusi można uniemożliwić korzystanie z udogodnień w handlu z Europą i ułatwień w dostępie do szeregu funduszy finansowych. I w wielu innych sprawach. Mówił o tym dobitnie nasz minister spraw zagranicznych podczas piątkowego spotkania (12. 02. br.) ze swym, białoruskim odpowiednikiem. To wszystko ekipa Łukaszenki w Mińsku doskonale wie. A mimo to nadal represjonuje, nie tylko zresztą Polaków. Władze w Mińsku brutalnie traktują nie tylko, znaną w Polsce, Andżelikę Borys. Podobnie obchodzą się z własną, słabą zresztą, opozycją. I nie od dzisiaj.
W tej sytuacji Prezydent Kaczyński wzywa na dywanik szefa naszej dyplomacji. Odnieść można wrażenie, że to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą jest dla pałacu prezydenckiego w Warszawie bardzo na rękę. Można przecież przy okazji codziennie wyrażać medialne troski lub, jak poseł PiS, Paweł Kowal, atakować bezpardonowo rząd. To tak, jakby demokratyczna opozycja w Stanach Zjednoczonych, obwiniała administrację prezydenta Ronalda Reagana, w grudniu 1981 roku za to, że w PRL rządzi Jaruzelski. I że represjonuje własny naród. A USA miały, teoretycznie, zdecydowanie większe możliwości wpływania na postępowanie ówczesnych, europejskich komunistów, niż ma Polska, czy Unia, wobec Białorusi dzisiaj.
To Łukaszenka musi zdecydować, co mu się bardziej opłaca. Jaruzelski, mimo nacisków ze strony Zachodu, wybrał wówczas stan wojenny. I masowe aresztowania.
Dotychczasowa polityka lawirowania Mińska, raz z uśmiechem na ustach wobec Kremla, a raz z pół uśmiechem wobec Brukseli, przy jednoczesnym kontynuowaniu wyjętych rodem z komunizmu, zasad represji, trwać może jeszcze długo. Pokrzykiwania ludzi z PiS, zaniepokojenia Prezydenta RP, który ani razu w minionych ponad czterech latach swej prezydentury nie był ani w Moskwie, ani w Mińsku, obliczone są na poklask wiernych, krajowych środowisk. Środowisk bezkrytycznych i głuchych na fakty.
A wszystko to dzieje się w atmosferze coraz okrutniejszej kampanii prezydenckiej, opartej o "haki", których istnienie, jak zapewnia teraz brat prezydenta, Jarosław Kaczyński, jest (oczywiście) wymysłem mediów.
"Wszyscy politycy PO mieli założone teczki przez PiS", dokłada do tej dyskusji swoje przysłowiowe trzy grosze, były koalicjant PiS i były wicepremier, Roman Giertych, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Białoruska milicja, podobnie jak PRL-owska SB, z pewnością także skrupulatnie prowadzi teczki o tysiącach, niewygodnych dla tamtejszej władzy osób. To może PiS się wymieni z Mińskiem...
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka