Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
465
BLOG

Zniewoleni, oszukani i... niepoprawni optymiści

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W podróży

  Pociąg "Eurocity" relacji Warszawa Wschodnia - Berlin Główny w świąteczny poranek owego polskiego "Independent Day", jak z przekąsem mawia o dniu 11 Listopada mój stary kolega, wypełniony jest co do ostatniego miejsca. Na dworcu głównym w Poznaniu kolejna spółka wyłoniona z nieszczęścia pod nazwą "PKP" przeżywa właśnie klęskę urodzaju. Urodzaju, a może raczej nadmiaru podróżnych. Jest krótko po dziewiątej rano. Elektroniczne tablice informacji kolejowej, informują na całym dworcu o odjazdach i przyjazdach pociągów w okolicach godziny szóstej rano. Niestrudzenie powtarzana przez megafony zapowiedź informuje o... problemach technicznych.

  Berliński "Eurocity" ciągnie teraz nowa lokomotywa, elektrowóz, powinienem zgodnie z prawdą, powiedzieć. Jest czysta, kolorowa i wesoło uśmiecha się do podróżnych swoimi żywymi barwami. Czasy, gdy HCP dostarczało PKP elektrowozy mamy już, jak widać, za sobą. Nie trzeba więc już też zmieniać maszyny w przygranicznym Frankfurcie nad Odrą. Ta nowa, wesoła i optymistycznie uśmiechnięta pracować może wyraźnie, w oparciu o oba rodzaje prądu, występującego w trakcjach kolejowych Polski i Niemiec. Ta nowa, o czym informują umieszczone na niej skromne, ale dobrze widoczne tabliczki nie pochodzi też od Hipolita. Jest... "made by Siemens".

  "Eurocity" na trasie z Poznania do Niemiec zatrzyma się w Polsce dwa razy. Perony i budynek dworca w lubuskim i powiatowym Świebodzinie przypominają dobitnie, że to zaborca je jeszcze budował. Chociaż od sześćdziesięciu pięciu lat to teraz przecież "ziemie odzyskane", które wcześniej... nigdy nie należały do Polski. Teraz w wolnej i demokratycznej III RP czekają na swoją nową przyszłość. Cierpliwie, bo od ponad dwudziestu lat. Za komuny też czekały. Tylko żaden "Eurocity" tędy wówczas nie jeździł.

  Świebodzin ma od niedawna swoją nową, ba, światową atrakcję. Tak mówią o niej jej inicjatorzy. Siedzący blisko mnie w bezprzedziałowym wagonie pociągu polscy pasażerowie liczą głośno na to, że wkrótce gdzieś przez okna zobaczą ową atrakcję o niespotykanych rozmiarach.

  - Kto zobaczy Jezuska, ten dostanie ode mnie piwo, informuje swych znajomych jeden z pasażerów, trzymając w dłoni gotową do sprezentowania puszkę. Ale nie wie o tym, że posągu - giganta "Jezuska" z trasy pociągu nie będzie widać. Zaraz będzie Rzepin, który zaskakuje nagle nowym "polbrukiem" na peronach.

  Ktoś u wędrującego przez wagon barmana zamawia właśnie nowość: "Sushi". Jest dostępne na pokładzie "Eurocity" w trzech smakach.

  Mój bezpośredni "towarzysz" podróży, wielkopolski biznesmen przekłada co chwilę z dłoni do dłoni raz komórkę z ogromnym, dotykowym ekranem, a raz "i-Pad"-a. Młoda polska asystentka (po studiach w Niemczech) tłumaczy cierpliwie prezesowi co i gdzie ma teraz zrobić. Jej makijaż jest bardzo delikatny, tak, by nikt nie mógł jej ani przez sekundę zarzucić, iż taki "make up" jest niestosowny. Prezes ubrany jest także elegancko, ale wyraźnie młodzieżowo, może i sportowo przy okazji. Asystentka woli jednak styl obowiązujący w sekretariacie.

  A my z prezesem, pomiędzy jego kolejnymi telefonami, rozmawiamy o wizjach dla miasta i dla regionu. Wizjach zrealizowanych i tych, których realizować w Poznaniu nikt nie chce. Jedziemy tu razem, bowiem poprzedniego dnia gęsta mgła spowiła poznańskie lotnisko. Prezes w Berlinie przesiądzie się na "Intercity" do Frankfurtu nad Menem, ja na inny do Leipzig. Z Frankfurtu (tego nad Menem) prezes z asystentką będą mieli już blisko do... Abu Dhabi (a może Abu Zabi). Gdzie, jak opowiada, samotna i młoda kobieta z Europy ma problem nawet z otrzymaniem wizy.

  Niemiecka obsługa pociągu, wita nas we Frankfurcie nad Odrą, inaczej niż polska w Poznaniu, w dwóch językach, po niemiecku i angielsku. W Polsce jest właśnie długi weekend. Polska jedzie do Europy. Zwiedzać, odpoczywać, poznawać, robić interesy. Zniewoleni, oszukani, niezadowoleni zostali w kraju. I przeżywają swój niewdzięczny los.

  Niepoprawni optymiści nie mają na to czasu. Ani ochoty.

  Ale może jest jeszcze inaczej. Bo przecież w Berlinie, gdy wychodzę przed budynek dworca świeci słońce. A w Poznaniu... padało.

 

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości