W czasach, gdy Polska istniała pod nazwą "PRL", a jej mieszkańcy z właściwą sobie ironią o kraju tak zwanej "demokracji ludowej" mawiali, iż to "najweselszy barak" w "obozie socjalistycznym", Jarosław Kaczyński nie troszczył się o utraconą niepodległość kraju nad Wisłą.
Bał się?
Bowiem Polska, jak powszechnie wiadomo, swą niepodległość utraciła dopiero w roku 1989. III RP jest krajem, któremu "Pan" raczy (albo i nie) zwrócić wolność.
Każdego dziesiątego każdego miesiąca, a w grudniu i trzynastego, wołania o wolność czas zacząć. W odbieraniu wolności i niepodległości specjalizuje się teraz Unia Europejska. Jej państwa członkowskie, w tym te z najdłuższym stażem, jak na przykład Belgia, Holandia lub Luksemburg (o Francji i Niemczech przez grzeczność nie wspominając) wolność i niepodległość utraciły już dawno, Teraz tracą ją powoli Węgry, Słowenia i Słowacja, o Litwie nie wspominając.
Ale w Polsce tak się nie stanie.
Na straży polskiej wolności i niepodległości stoi osobiście Jarosław Kaczyński. I obroni ojczyznę naszą. Przed zdradą, niecnością i utratą wszelaką.
Tak mu dopomoże "Pan", ten lub inny.
"Przepraszam Jarosława Kaczyńskiego za to, że wprowadziłem stan wojenny. Ale dlaczego wtedy nie maszerował?" - napisał wczoraj szef polskiego MSZ, Radosław Sikorski.
Jarosław Kaczyński maszeruje TERAZ.