Kiedy w roku 1985 zdałem maturę zrobiłem sobie długie wakacje, a potem postanowiłem pójść do jakiejś pracy. Do dziś nie mam zielonego pojęcia dlaczego nie poszedłem na studia choć miałem przecież takowe plany. Po prostu tak jakoś wyszło i sam nie wiem jak to się stało (na studia poszedłem dopiero po wojsku). Ponieważ z dyscypliną w okresie liceum bywało u mnie nieszczególnie (potrafiłem nie zdać do nastepnej klasy z zachowania, tzw ocena naganna z niepromowaniem) zwiedziłem kilka szkół średnich i ukończyłem tę, która zechciała mnie na koniec przyjąć. Kończąc edukację na poziomie szkoły średniej uzyskałem zaszczytny tytuł technika ekonomisty ze specjalnością planowanie i organizacja przedsiębiorstw przemysłowych - do dziś nie wiem o co w tym tak do końca chodzi. Jak wspomniałem należało znaleźć jakąś pracę, absolutnie nie wyobrażałem sobie siedzenia za biurkiem i pracy w tzw. "wyuczonym zawodzie", więc szukałem przede wszystkim czegoś ciekawego. Znalazłem taką pracę akurat mogłem zostać zatrudniony w warszawskim Pogotowiu Ratunkowym jako sanitariusz. Wydawało mi sie to całkiem fajnym rozwiązaniem, cały czas cos się dzieje, a system zmianowy obowiązujący w pogotowiu dawał ogromną ilość wolnego czasu. Niestety, jako świeżo upieczony abiturient liceum ekonomicznego miałem konkretny zawód, a ponieważ nie miałem dotychczas doświadczenia zawodowego to zgodnie z obowiązującym przepisami nie mogłem zacząć pracy w pogotowiu gdyż była ona niezgodna z moim zawodem wyuczonym. Pierwszą pracę mogłem podjąć tylko w dziedzinie związanej z ukończoną szkołą, czego absolutnie sobie nie wyobrażałem. Zresztą opowieści o pracy na karetce były tak ciekawe, żę coraz bardziej podobała mi się możliwość takiej roboty - o "skórach" i "łódzkim pogotowiu" jeszcze wtedy nikt nie słyszał.
Ale jak ta w komunie jak jest jakiś przepis to musi być inny umożliwiający ominięcie tego pierwszego. W owym czasie istniał tzw przymus pracy, osoby które przez 30 dni nigdzie nie były zatrudnione były wciagane na listę osób uchylających się od pracy i jeżeli w ciągu nastepnych 30 dni nie znalazły gdzieś zajęcia miały być przymusowo (przynajmniej teoretycznie) wysyłane do prac melioracyjnych na Żuławach. Tak na marginesie nie znam nikogo kto by tam trafił. Pozytywnym dla mnie aspektem tego przepisu był fakt, że osoba znajdująca się na liście mogła podjąć dowolną pracę, gdzie chciała. W związku z tym udałem do się do mojego Urzędu Dzielnicowego na ul. Żurawią, poszedłem do biura zatrudnienia i poprosiłem o wciągnięcie mnie na listę osób uchylających się od pracy. Było tak kilka osób i wszyscy patrzyli na mnie jakbym dopiero co zwiał z domu wariatów. Ale OK, nasz klient nasz pan, po wpełnieniu kilku dokumentów dostałem stosowne zaświadczenie oraz pouczenie, że w ciagu trzydziestu dni mam zgłosić się do urzędu z dokumentem potwierdzającym moje zatrudnienie, bo jak nie to na Żuławy. Prosto z biura udałem się do pogotowia (dwie ulice dalej) gdzie mogłem zostac bez problemu przyjęty do pracy. Nastepnego dnia zrobiłem niezbędne badania lekarskie i uzyskałem angaż. Po czym ze stosownym dokumentem poszedłem do biura zatrudnienia aby się wyrejestrować. Bez komentarzy zostałem wykreślony z listy osób uchylających się od pracy. I tak rozpocząłem karierę zawodową. Niezbyt długą na początku gdyż upomniało się o mnie wojsko.
Następna historia będzie o tym jak można być żołnierzem nie będąc w żadnej jednostce.
Inne tematy w dziale Rozmaitości