W trakcie toczącej się kampanii wyborczej co rusz wypływa hasło (nie problem) prywatyzacji szpitali. Od prawa do lewa, wszyscy odsuwają się od pomysłu jak od jakiejś dżumy czy innej zarazy, niedługo każdego kto ośmieli się popełnić polityczne samobójstwo i temat poruszy będą lali wodą święconą. Będąc politykiem ponosi się odpowiedzialność za swoje czyny, które (przynajmniej w teorii) mają wpływać na poprawę stanu państwa i życia obywateli. Powinno się to robić nawet jeżeli decyzje nie są popularne. I właśnie w ten krąg wpisuje się prywatyzacja szpitali. Jak na razie mamy czystą hasłowość i populizm (vide: spot PiS-u), a przecież jest to decyzja, która nas czeka, i którą predzej lub później rządzący będą musieli podjąć. Jednakże najpierw należy rozwiać mity, które narosły wobec tego problemu. Po pierwsze na jakiej podstawie jest podawane, że prywatna służba zdrowia stawia wybór - płacenie lub nie leczenie. Po drugie gdzie jest podane, że prywatna służba zdrowia odetnie od usług medycznych biedniejszą część obywateli. Takich pytań można by stawiać więcej ale te są chyba najbardziej istotne. Przecież mamy w naszym kraju całkiem sporą ilość szpitali (i innych placówek służby zdrowia), które strat nie przynoszą i jak stwierdzają osoby znające się na zarządzaniu placówkami medycznym (nie politycy tylko menadżerowie) wynika to z odpowiedniego prowadzenia, kalkulacji kosztów itd. Prywatyzacja spowodowałaby tylko zmianę właściciela, a nie rewolucję w sposobie opieki medycznej, jeżeli już to na plus.
I jeszcze jedno przecież w Polsce ZOZ-y są prywatne od kilku lat i jakoś nikt nie zauważył aby utrudnił mu się dostęp do opieki medycznej, chyba że wynika to z naszego idiotycznego rozwiązania systemowego ale to już temat na zupełnie inny post.
Inne tematy w dziale Polityka