Pojawiły sie właśnie informacje, iz ministerstwo rolnictwa planuje obniżyć normy dotyczące stosowania środków chemicznych w produkcji żywności. Jest to kolejny pomysł rządzących, którego skutki odczują konsumenci. Niby wszystko jest OK. w trosce o równą pozycję naszych rolników w konkurencji z gospodarzami z krajów UE od wielu lat obniża się standardy co odbija się w widoczny sposób na oferowanych nam produktach żywnościowych. Pierwszym takim pomysłem było przekwalifikowanie klasy zboża, z pierwszej przemysłowej na ostatnia spożywczą, czyli jedną, administracyjna decyzją obniżono normy i co za tym idzie jakość spożywanego przez nas pieczywa. Kolejna równie spektakularną decyzją było dopuszczenie do obrotu tzw. wędlin wysokowydajnych. polega to tym, iż w mięso pompuje się wodę z konserwantami i dzięki temu z kilograma np. szynki uzyskuje się 2 kilogramy wyrobu. Co zresztą widać na pólkach w sklepie. Jakim cudem - przy cenie skupu żywca na poziomie 3-3,50 - można uzyskać wędlinę w cenie 5-6 zł za kilogram?.
Weźmy również pod uwagę blokady i strajki rolnicze, żądają oni podwyżki cen skupu swoich produktów, tyko jakoś nikt nie bierze pod uwagę, iż te podwyżki odbić się muszą na konsumentach. Rozumiem istotę i specyfikę zawodu rolnika ale do którego momentu jest to popieranie krajowej produkcji rolnej, kiedy zaczyna się już dyktat?
Gdybym miał np. fabrykę grzebieni i nikt by nie chciał ich kupować w zaproponowanej przez mnie cenie to jakoś rząd by nie interweniował, a gdybym chciał zablokować drogę to pewnie szybko usunęła by mnie policja.
Jeżeli obecnie na żywność wydajemy (w zależności od dochodu) od 70 do 40% zarobków to gdybyśmy spełniali postulaty rolników wydawalibyśmy znacznie więcej.
W krajach uznawanych za cywilizowane, więcej płaci się jeżeli następuje polepszenie jakości, bądź są uzasadnione, obiektywne przyczyny podwyżek. U nas płaci się coraz więcej, za towary coraz gorsze.
Inne tematy w dziale Polityka
