Niestety, rządzący nieraz zapominali i nadal zapominają o tym, że są powołani do tego, żeby służyć ludziom. Traktują innych z góry, nikogo nie słuchają.
Warto wsłuchać się w te słowa i przemyśleć, co na temat arogancji władzy miał do powiedzenia zmarły 13 stycznia prof. Michał Kulesza, słusznie nazywany ojcem samorządu terytorialnego w Polsce.
Pisał to wprawdzie o nas (a przynajmniej: o niektórych z nas), ale nie do większości z nas, lecz do tych, którzy przejmą po nas odpowiedzialność za Polskę. Bo są to stwierdzenia i opinie zaczerpnięte z jego podręcznika wychowania obywatelskiego dla uczniów gimnazjów.
Michał Kulesza zawsze mawiał o sobie:
Ja jestem z Mokotowa.
(a konkretnie: z ulicy Asfaltowej, wtedy jeszcze brukowanej).
Tu ukończył VI Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Reytana.
Tu był najpierw wychowankiem, a potem komendantem niepokornej 1 Warszawskiej Drużyny Harcerzy im. Romualda Traugutta, która w mrokach PRL-u wychowywała na Mokotowie kadry dla niepodległej Polski. Tak o tym mówił w jednym ze swoich ostatnich wywiadów prasowych:
Myśmy byli uczeni i uczyliśmy potem naszych młodych kolegów harcerzy, (…) nie tylko, żeby być wiernymi ideom, (…) ale że istotą rzeczy jest czyn, działanie. Nie chodzi więc jedynie, żeby być po dobrej stronie światła, ale żeby robić różne rzeczy, które się uważa za słuszne.
Prawnik, badacz administracji, ekspert „Solidarności”, pełnomocnik rządu ds. reformy samorządu terytorialnego i administracji publicznej w koalicyjnych gabinetach Hanny Suchockiej, Waldemara Pawlaka i Jerzego Buzka, profesor, chluba Uniwersytetu Warszawskiego, społeczny doradca Prezydenta RP ds. samorządu.
Gdy odchodził ze służby publicznej, słowami ostrej krytyki obdzielał wszystkie te ekipy rządzące – od SLD i PSL aż po PiS i PO – które jego zdaniem sprzeniewierzały się traktowanym zbyt deklaratywnie ideom usamorządowienia i decentralizacji.
Ostrzegał, że:
w miastach rady nie są w stanie ogarnąć problematyki coraz bardziej skomplikowanego zarządzania i wydawania coraz większych pieniędzy. (…) Na dokładkę w proporcjonalnym partyjnym systemie wyborczym (…) do rady wwożą się nominaci partyjni, którzy mają tylko podnosić ręce a nie pracować.
Parę lat temu podsumował, że:
dzisiaj wciąż, niemal jak lat temu 15, wielu samorządowców ma dobrą wymówkę, dlaczego nie udaje się zrobić tego czy tamtego. Otóż dlatego, że system państwowy jest wadliwy, prawo kiepskie, a pieniędzy za mało. To wszystko prawda, ale nikt nie mówił, że będzie lekko.
Do końca walczył o najwłaściwszy jego zdaniem kształt samorządu terytorialnego i administracji publicznej w Polsce.
Od kilku lat walczył też ze śmiertelną chorobą.
Gdy 21 stycznia na Powązkach w trzaskający mróz towarzyszyliśmy Mu w ostatniej drodze, żegnali go przedstawiciele najwyższych władz państwowych i organizacji samorządowych, duchowieństwo, harcerze i sztandary oraz ci wszyscy, dla których był po prostu Michałem, druhem Michałem lub „Kuszelasem”.
Zostawił nam kilkadziesiąt książek do studiowania i samorząd terytorialny, który – choć nie w takim kształcie jaki sobie wymarzył – jest i pozostanie jego dzieckiem.
Mam nadzieję, że kiedyś nazwisko prof. Michała Kuleszy doczeka się trwałego upamiętnienia na terenie jego i naszej dzielnicy Mokotów.
Inne tematy w dziale Rozmaitości