Sławomir Wojciech Hałaczkiewicz Sławomir Wojciech Hałaczkiewicz
2006
BLOG

Polacy w Niemczech mówią jednym głosem!

Sławomir Wojciech Hałaczkiewicz Sławomir Wojciech Hałaczkiewicz Polityka Obserwuj notkę 16


Polacy w Niemczech mówią jednym głosem!

Z dużym zdumienie przeczytałem na łamach „Angory” komentarz pana Golly na temat polskiej mniejszości narodowej w Niemczech, w tym naszego, najstarszego związku oraz profesjonalizmu berlińskiego adwokata Stefana Hambury. Ponieważ autor powtarza bez głębszej znajomości rzeczy opinie powielane nie tylko przez osoby o antypolskim nastawieniu, że nie wspomnę o zaczepnym i dyskredytującym tonie, zmuszony jestem do wyjaśnienia kilku kwestii. Już na wstępie chciałbym jednak zaznaczyć, że nie jest to z mojej strony polemika, gdyż trudno dyskutować z ignorantem, osoby niebędącej jurystą, a ferującej orzeczenia natury prawniczej.

 

Po pierwsze: Status polskiej mniejszości narodowej w Niemczech definitywnie istnieje. W tym przypadku chodzi o dwie grupy, które stanowią obecnie 80% z ok. 2 mln Polaków żyjących w RFN. Są to obywatele niemieccy (w większości posiadający podwójne obywatelstwo, polskie i niemieckie), którzy są potomkami byłych obywateli niemieckich z Niemiec w granicach z 1937 r. Ten status dotyczy zarówno potomków Polaków obywateli niemieckich, którzy jakimś cudem przeżyli okres hitlerowskiego terroru i urodzili się na terenie Niemiec, w większości w Zagłębiu Rhury, Berlinie i Hamburgu, jak i potomków Polaków-byłych obywateli niemieckich, którzy przybyli do Niemiec, jako tzw. późni przesiedleńcy oraz ich rodziny, którzy na podstawie niemieckiego ustawodawstwa „od urodzenia” byli uważani za niemieckich obywateli, ale sami się do polskiej kultury przyznają. W stosunku do tej grupy często słychać zwodniczą argumentację, że osoby te opuszczały Polskę, gdyż uważały się za Niemców. Z pewnością dotyczy to części imigrantów, ale większość po prostu skorzystała w latach 60-, 70- i 80. ze stwarzanej im możliwości wydostania się z komunistycznego kraju i poprawy własnej egzystencji, dzięki „niemieckim papierom” lub z uwagi na miejsce zamieszkania na terenach Niemiec w granicach sprzed 1939 r. Wystarczyło dowiedzenie obywatelstwa przodków. W ten sposób tzw. późnymi przesiedleńcami stawali się w RFN m.in. potomkowie powstańców śląskich, którzy wielokrotnie już w pierwszych dniach pobytu w Republice Federalnej wysyłali swe dzieci do polskich szkół językowych. Same Niemcy rozszerzyły tę definicję na wszystkich członków rodziny, niezależnie od pochodzenia narodowościowego, czy państwowego (§3, ustawy o wypędzonych).

 

Po drugie, pan Golly sugeruje, że Rada Europy w sprawie polskiej mniejszości w Niemczech nie wypowiedziała się jednoznacznie. To jest o tyle fałszywe, że Rada Europy jak i całe prawo międzynarodowe pozostawia sprawę uznania pewnych grup o obywatelstwie danego kraju do decyzji poszczególnych rządów. Tzn. dotyczy to nie tylko Polaków w Niemczech, ale wszystkich mniejszości na terenie całej Europy. W tym kontekście było wyłącznie dobrą wolą rządu RP, że tak przykładnie wywiązuje się ze zobowiązań wobec mniejszości narodowych w Polsce, w tym mniejszości niemieckiej, czego np. rząd RFN nie czyni. Jako przedstawiciel Polaków w Niemczech mogę zapewnić, że cieszy nas lepsza sytuacja Niemców w Polsce i nie mamy najmniejszych nawet zamiarów czynienia nich zakładników nieprawidłowości i zaniedbań w stosunku do Polaków na terenie RFN.

 

Po trzecie, dyskusja o statusie Polaków, jako mniejszości narodowej w Niemczech jest o tyle bezprzedmiotowa, że Związek Polaków w Niemczech dysponuje wszystkimi dokumentami udowadniającymi ważność takiego stanu prawnego. Fakt ten został potwierdzony przez Federalne Ministerstwo Sprawiedliwości w liście do mecenasa Hambury, który działał m.in. z naszego upoważnienia. W liście tym czytamy, że wszystkie ustawy lub dekrety rozwiązujące i zakazujące działalności polskich organizacji mniejszościowych w Niemczech były nielegalne, wobec czego nieważne od samego początku. Oznacza to, że żaden organ państwowy w RFN nigdy nie zniósł statusu Polaków, jako mniejszość w Niemczech.

 

Ponadto traktat polsko-niemiecki z 1991r. także rozszerza to pojęcie na wszystkich Polaków żyjących na stałe w Niemczech. Intencją obu stron traktatu było zrównanie w prawach niemieckiej mniejszości w Polsce i wszystkich Polaków w Niemczech, niezależnie od posiadanego obywatelstwa. Jak wiadomo polska strona wywiązuje się z tych ustaleń wzorcowo na poziomie leżącym ponad europejskimi standardami. Jednocześnie RFN nie wywiązał się z żadnych zobowiązań w tym zakresie, za co jego przedstawiciele sami uderzyli się w piersi. Żądanie „symetrycznego” i „proporcjonalnego” traktowania Polaków w RFN oznacza takie same przywileje wobec naszych organizacji, jakimi się cieszy niemiecka mniejszość w Polsce, co literalnie gwarantuje traktat dobrosąsiedzki. Usiłujemy, zatem dochodzić naszych praw, a nie ograniczać prawa i przywileje obywateli RP przyznających się do pochodzenia niemieckiego.

 

Ponadto pan Golly wywodzi, że polskie organizacje w Niemczech są skłócone. Owszem, tak było w przeszłości, gdy służby PRL z politycznych pobudek próbowały rozbijać naszą jedność w Zachodnich Niemczech, zwłaszcza poprzez nieuznawanie przez komunistyczne rządy Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła. Nie da się ukryć, że rozbicie naszego środowiska było także na rękę niemieckim władzom, w myśl zasady, im bardziej zantagonizowani i rozdrobnieni Polacy w Niemczech, tym słabsza siłach głosu i znaczenie. To jednak należy już do przeszłości, o czym świadczy tendencyjne przemilczenia przez pana Golly funkcjonujących struktur i procedur, które pozwalają na wypracowanie wspólnych pozycji i opinii w stosunku do władz niemieckich, polskich i europejskich, jak Stała Konferencja Organizacji Dachowych Polonii i Polaków w Niemczech, na którą składają się członkowie Konwentu: Chrześcijańskiego Centrum, Kongresu Polonii Niemieckiej, Rady Polskiej w Niemczech i Związku Polaków "Zgoda" w RFN oraz Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła. Zadziwia mnie niewiedza(?) czy zamierzony, lekceważący ton tekstu pana Golly, gdyż nawet rząd RFN dostrzega i honoruje „mówienia jednym głosem” przez wszystkie polskie organizacje o zasięgu federalnym. Ani też nie podważa naszych postulatów. 11 lutego 2010r. w Berlinie odbyły się pierwsze rozmowy reprezentantów polskich organizacji z przedstawicielami rządów Niemiec i Polski, na których Związek Polaków w Niemczech przedłożył następujące, wspólne postulaty:

 

1.           Członkowie, zwłaszcza działacze polskiej mniejszości narodowej w Niemczech nigdy nie zostali w Republice Federalnej Niemiec uznani, jako ofiary nazizmu w Niemczech. Związek Polaków w Niemczech postuluje, dlatego pełną rehabilitację tego kręgu osób i uznanie ich, za ofiary nazistowskiej dyktatury w takiej formie, w jakiej zostały już zrehabilitowane inne grupy ofiar, tzn. przez uchwałę Bundestagu.

 

2.           Polskie organizacje w Niemczech nie otrzymują żadnego instytucjonalnego wsparcia ze strony rządu federalnego, krajów związkowych lub gmin. Aby zapewnić prawidłowe funkcjonowanie tych organizacji dąży Związek Polaków w Niemczech do jednoznacznego uregulowania sprawy instytucjonalnego finansowania organizacji polskich w Niemczech według tak zwanego „duńskiego modelu”.

 

3.           Nauka języka polskiego w szkołach publicznych w Niemczech jest nie tylko bardzo rzadka, lecz także w większości przypadków na niskim poziomie. Związek Polaków w Niemczech dąży do tego, aby:

            Wszędzie tam, gdzie zostanie zgłoszone zapotrzebowanie można będzie żądać nauki języka polskiego, jako języka ojczystego, tzn. wraz z polska literatura, historią i geografią w szkołach publicznych,

            Istniejące i przyszłe organizacje pozarządowe, obecnie prowadzące naukę języka polskiego (jak np. Polska Macierz Szkolna) otrzymają instytucjonalne wsparcie finansowe,

            Uzupełniające polskojęzyczne przedszkola także będą wspierane instytucjonalnie.

 

4.           Ponieważ wypełnianie umów międzynarodowych przez Republikę Federalną Niemiec w stosunku do tutaj żyjących Polaków jest widziane, jako bardzo niepoprawne, żąda Związek Polaków w Niemczech ratyfikacji Konwencji Ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych z roku 1995 oraz Europejskiej Karty języków regionalnych i mniejszościowych z roku 1992 w stosunku do mniejszości polskiej w Niemczech przez Republikę Federalną Niemiec

oraz symetrycznego wypełniania Traktatu polsko-niemieckiego z roku 1991 w szczególności w stosunku do Polaków w Niemczech.

 

5.           Środki masowego przekazu należące do polskich organizacji w Niemczech nie otrzymują żadnego wsparcie od państwa niemieckiego. Związek Polaków w Niemczech żąda zapewnienia przez państwo niemieckie wspierania udziału w mediach (Radio, TV,  Prasa) na takich zasadach jak jest wspierana MN w Polsce.

 

6.           Sprawy związane z zagrabionym przez państwo niemieckie majątkiem organizacji polskich w Niemczech ciągle pozostają otwarte. Związek Polaków w Niemczech żąda praworządnego wyjaśnienia tych pytań przez zwrot lub ustalenie odszkodowań za zagrabiony majątek.

 

Sądzę, że treść tych postulatów mówi sama za siebie. W przyszłości oczekiwałbym większej wiedzy oraz mniej wykrzywiania faktów i złośliwości ze strony osób wypowiadających się na ten nabrzmiały temat. Dzięki ambiwalentnym postawom nasze dezyderaty pozostaną wyłącznie w sferze pobożnych życzeń. Chyba, że o to właśnie chodzi…

 

 

Marek Wójcicki

Prezes Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła.

 

(fot.: Powołanie Stałej Konferencji Dachowych Organizacji Polonii i Polakow w Niemczech dnia 20 sierpnia 2010)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka