Proszę Państwa, to nie żart.
Poszukując nowych wrażeń, żeby urozmaicić sobie życie, bo trep na trepie na co dzień w urzędach, sądach i inszych siedliskach użyteczności publicznej - to już nuda przytłaczająca w całej rozciągłości, podkusiło mnie, żeby wziąć udział w badaniach naukowych prowadzonych przez Instytut Psychologii Polskiej Akademii Nauk. Miałam nadzieję, że choć przy polskich naukowcach odetchnę przez chwilę pełną piersią jakimś wyższym poziomem komunikacji interpersonalnej i porozumienia mózgowego w oparciu o niewybity przez nazistów i sowietów odłam inteligencji.
Zrządzenie losu zrządziło, że się zakwalifikowałam. Po pierwszym spotkaniu, oprócz tego, że dostałam depresji na poziomie szóstym z powodu tego na co idą pieniądze podatnika pod hasłem 'badania naukowe' (nie będę tera opisywać, bo nie mogę wygrzebać się z depresji), to w dodatku uświadomiłam sobie, że jestem strasznym, ale to przerażającym tłuko-trepem.
Muszę dziś szybko wypełnić kwestionariusz i odesłać a nie rozumiem pytania. Jezussss Maria, dotarło do mnie, że ja nie rozumiem co się do mnie pisze! Poczułam się wreszcie jak ten trep po drugiej stronie biurka w urzędzie, sądzie, czy inszym miejscu użyteczności publicznej. Nareszcie poczułam się w ich skórze.
Błagam pomóżcie mi ludzie! Wytłumaczcie jak zrozumieć takie oto stwierdzenie:
Koncentruję się na odkrywaniu i śledzeniu moich myśli, gdyż jestem ciekawa/ciekawy, gdzie mnie zaprowadzą
- prawie nigdy
- czasami
- często
- prawie zawsze
Proszę Państwa, nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak odkrywa się swoje myśli. Co konkretnie robi się, żeby je odkryć? Czym one w ogóle są przykryte? Do tego trzeba jeszcze skoncentrować się na tym odkrywaniu. Jak? Boszszeee... ratunku! Czy ta koncentracja ma polegać na tym, żeby odkryć tylko jedne myśli i nie rozpraszać się odkrywaniem drugich?
Ze śledzeniem to już w ogóle gały mi wyszły na wierzch. Jak śledzi się własne myśli? Czy to znaczy, że... jedna półkula coś myśli, a druga nie myśli tylko chodzi za pierwszą i podgląda co ta myśli? Znaczy, że zastanawia się co ta pierwsza myśli? Nie no nie wiem. Próbuję wyobrazić sobie na konkretnym przykładzie: Myślę, co jutro do garnka na obiad włożyć. I co teraz? Jak mam to śledzić?
Kolejny koszmar z ciekawością, dokąd zaprowadzą myśli? Czy to chodzi o jakieś miejsca głębszych filozoficznych wniosków, że np. z tej wołowiny mi coś wyjdzie lub nie wyjdzie, czy zwyczajnie chodzi o kuchnię, że te myśli zaprowadzą mnie do kuchni a nie do łazienki?
Błagam, ludzie pomóżcie, naprowadźcie na jakiś trop, bo jeśli nie wypełnię kwestionariusza, to mi stówa przejdzie koło nosa.