Halo Halo
198
BLOG

Konieczny obowiązek jonizacji i sterylizacji powietrza w punktach usługowych!

Halo Halo Rozmaitości Obserwuj notkę 20

Odnoszę wrażenie, że możnowładcom rządzącym współczesnym, cywilizowanym światem brakuje elementarnej wyobraźni, stąd lawinowy przyrost zakażeń i zgonów podczas obecnej pandemii, zaś wkrótce ruina światowej gospodarki.


Proszę wykonać w wyobraźni prosty eksperyment w oparciu o najnowsze obostrzenia przedstawione dziś na konferencji prasowej premiera z ministrem zdrowia. 3 osoby na jedną kasę w sklepie.

Do kasy podchodzi bezobjawowy nosiciel, który w drogach oddechowych ma korona wirusa. Podstawiamy mu pod nos dłoń z niewielką ilością mąki. Załatwia swoje sprawy przez 2-3 minuty z mąką pod nosem. Co dzieje się z mąką?

Do kasy podchodzi drugi bezobjawowy nosiciel i powtarzamy czynność z mąką.

Do kasy podchodzi kolejny nosiciel, tym razem przechodzący zakażenie bardzo łagodnie. Podstawiamy mu pod nos dłoń z mąką a on sobie lekko kaszlnie lub raz kichnie.

Co zastaje czwarty, niezakażony klient przy kasie? Fruwający kisiel, który zakleja mu oczy, nozdrza, wargi, którym zaciąga się i idzie wydychać w kolejne miejsca, na kolejnych ludzi. A przecież do sklepu po żywność musi pójść każdy!


Chyba zapominamy, że wirusy dróg oddechowych fruwają w powietrzu, a plotki wirusologów głoszą, że Sars-CoV2 utrzymuje się przez 30 minut zanim opadnie siłą grawitacji na podłogę. Przyjmując, że plotki wirusologów są faktem – w punktach usługowych nie dajemy wirusowi szansy, by opadł sobie na podłogę. Jaki jest sens zachowywania metrowej, czy półtorametrowej odległości między klientami, skoro w przeciągu pół godziny przewija się przez ca. 3-4 m3 powierzchni wokół kasy dziesiątki wentylujących płucami ten kisiel osób? Przecież po godzinie czy dwóch, w obrębie kasy mamy komorę gazową a składnikiem owego ‘gazu’ – korona wirus.


Dlaczego rządzący współczesną cywilizacją nie wprowadzą obowiązku stałego filtrowania i jonizowania powietrza w punktach usługowych, miejscach pracy i lokalach użyteczności publicznej? Dlaczego nie doradzą tego tuzy wirusologiczno-epidemiologicznego świata nauki – doradcy rządzących?

Dzięki jonom ujemnym zanieczyszczenia opadają na podłogę i nie trafiają do naszych dróg oddechowych. Efektem dodatkowym jonizowania jest wytwarzanie niewielkich, bezpiecznych dla człowieka ilości ozonu, a ten jak wiemy silnie utlenia drobnoustroje doprowadzając do ich rozpadu. Oczyszczacz powietrza z filtrami węglowym i hepa wymusza cyrkulację powietrza i wchłania zanieczyszczenia dzięki czemu osadzają się one na filtrach.

Są jeszcze oczyszczacze z wbudowaną lampą UVC. Promienie te uszkadzają jądra komórkowe mikroorganizmów w przepuszczanym powietrzu co sprawia, że przestają one być dla człowieka niebezpieczne.


I taki właśnie jonizator z lampą mam od roku w domu i przetestowałam nie tylko na sobie, ale też na własnej matce.

Przyjechała do mnie do stolicy na początku lutego b.r. z polskiego kurortu sanatoryjnego, w którym mieszka na stałe. Lat 67, obciążona wieloma chorobami jak cukrzyca, nadciśnienie, defekt układu immunologicznego (tysiąckrotnie podwyższony poziom różnych przeciwciał bez powodu np. w klasie IgE, i swoistych ale już nie będę pisać przeciwko czemu, która to końska nadwyżka niszczy tkanki powodując stan zapalny), oraz choroba neuromięśniowa z 50-cio procentowym zanikiem masy mięśniowej.

I oczywiście pierwsze co, złapała jakąś influenzę, czyli infekcję dróg oddechowych.

Pierwszy dzień od wyklucia matka nie wstaje z łóżka, non stop śpi, nie rejestruje co się do niej mówi. Na każde pytanie jedna odpowiedź:

- Mamo jak się czujesz?

- Yyee…

 Przynieść ci coś?

- Yyeee…

- Zjadłabyś coś?

- Y - y.

Dzień drugi:

- Mamo, może wezwę lekarza?

- Y - y.

Wyciągnęłam z szafy jonizator z wbudowaną lampą UVC. Włączyłam.

Dzień trzeci:

Tup, tup, tup, mamusia do lodówki, dawaj rosół na gaz, pogrzała, pałaszuje.

Dzień czwarty:

Mamie wróciła funkcja mowy. Kaszle i odksztusza.

- Ty wiesz jakie to twoje gówienko dobre? – wskazała na małe pudełeczko filtrujące powietrze – Ja nie mogłam odkrztusić, w ogóle kaszleć nie miałam siły, czułam przez sen, że się duszę, a gdy włączyłaś to ustrojstwo, to zaczęło mi się lepiej oddychać i wszystko mogę odkrztusić. I siły mi wracają.

Dzień piąty:

Wchodzę do domu z pracy, matka przy zlewie, myje naczynia.

- Już mi lepiej. Jutro wracam do siebie, bo w tej Warszawie to ja kiedyś kitę odwalę.

- Mamo, poleż jeszcze jeden dzień, wygrzej się, odpocznij.

- A daj mi spokój. U siebie poleżę i się wygrzeję.

Dzień szósty. Mamcia wyruszyła w prawie 250 km podróż. Dojechała i kolejnego dnia latała już po mieście za sprawunkami.


Widzimy jak ważne jest ograniczenie do minimum ilości drobnoustrojów w powietrzu, którym oddychamy. Dzisiejsze, kolejne obostrzenia rządowe nie ograniczą ich. Taka walka z wirusem to jak latanie z łapką na muchy – nabiegasz się, namachasz a trafisz za piątym razem albo i nie. Reszta much pośmieje się z ciebie do rozpuku i odfrunie.

Obowiązek noszenia masek poza domem oraz filtracja, jonizacja i ultrafioletyzacja powietrza w każdym lokalu użyteczności publicznej! To naprawdę nie są duże koszty, a jakie korzyści!

Halo
O mnie Halo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości