Czy ktoś z Państwa miewa obsesyjnie nawracające sny i zna sposób na ich pozbycie się?
Mnie od 25 lat co i raz śni się (conajmniej raz w tygodniu), że gdzieś jadę przez Polskę. Pociągiem, lub autokarem, przez rozkopy i wykopy, czyli platformianą Polskę w budowie. I zawsze gdzieś mnie środek lokomocji wywozi w nieznane i nie wiem jak wrócić, o dotarciu do celu nie mówiąc, bo w sumie nie wiem do jakiego celu zmierzam.
Ale te sny to pryszcz.
Gorzej jest z tymi, w których śni mi się, że otwieram okno i skrzydło okienne odlatuje, zostaje mi w rękach, a w ścianie sama framuga. Ile to ja się namorduję, żeby to okno naprawić! Ufff...
Dziś po robocie zdzrzemnęłam się i znów mi się śni, że idę do kuchni, otwieram okno i zostaje mi w rękach. W dodatku babcia w tym śnie nastawiała słoików na parapecie, więc żeby ich nie potłuc, postawiłam to skrzydło na podłodze, zaczęłam zdejmować słoiki, kot mi w tym czasie wylazł przez okno i zaczął latać po daszku klatki schodowej. Naprawiając okno nastawiałam się, że muszę przez okno klatki schodowej wyjść na ten daszek, żeby zgarnąć i zabrać do domu kota. I myślałam, co będzie, gdy następne (te z klatki schodowej) odleci i zostanie mi w rękach.
Wszystko oczywiście dobrze się skończyło. Okno w kuchni naprawiłam, a kot wrócił przez naprawione do domu sam. Ale ile ja się namordowałm w tym śnie, to tylko jeden Pan Bóg wie.
W ogóle odeszła mi ochota, żeby teraz na noc iść spać, żeby mi się znów nie przyśniło, że okno wyleciało.
Zna ktoś jakieś sposoby na takie nocne, obsesyjne wytwory mózgowe?
Inne tematy w dziale Rozmaitości