Jozef- Londyn Jozef- Londyn
175
BLOG

Czy Konfederacja zalicza się do "opozycji demokratycznej"

Jozef- Londyn Jozef- Londyn Polityka Obserwuj notkę 8
Jeden z głównych frontów tej walki o charakterze cywilizacyjnym znajduje się w Polsce, a ważna batalia czeka nas na jesieni.

Przez wiele lat III RP nie znosiliśmy "Kaczorów" jak wszyscy normalni ludzie. Za ich antyeuropejskość, antysemityzm, homo i rusofobię, zaściankowość, ciemniactwo, kłótliwość, brak zaufania do ludzi. Wiedzieliśmy, że to mali, zakompleksiali, zawistni intryganci, chorzy na „wadzę” Z dostępnych informacji na ich temat taki pogląd wydawał się oczywisty. Mówili tak znani dziennikarze i komentatorzy o miłej, wzbudzającej zaufanie powierzchowności. Wszyscy laureaci „Dziennikarza Roku”, "Paszportów Polityki" czy nagród "Nike" mieli na ich temat takie same opinie. Zresztą trudno było spotkać normalnego człowieka nie podzielającego tych poglądów. Trzeba było być „starym, z wykształceniem podstawowym ze wsi czy małych miast wschodniej Polski” i nie czytać Gazety Wyborczej, by myśleć inaczej.

Dziś sytuacja się zmieniła – przynajmniej część ludzi mogła dowiedzieć się, dzięki lekturze książek z serii "Resortowe Dzieci", kim byli twórcy i depozytariusze opinii publicznej, kto "meblował" nam kraj po 1989 roku i dlaczego tak trudno pozbyć się dziedzictwa komunizmu.

Fundamentalnej wiedzy o "upadku komunizmu" dostarczyła wielotomowa praca dr Jerzego Targalskiego pt. "Służby specjalne i pierestrojka" (podtytuł "Rola służb specjalnych i ich agentur w pierestrojce i demontażu komunizmu w Europie sowieckiej"). Targalski przez wiele lat badał archiwa w byłych krajach "demokracji ludowej" znacznie lepiej zachowane niż w Polsce, m. in. śledząc biografie aktorów procesów dziejowych. Autor wykazał, że sowieckie służby starannie przygotowywały się do pracy w warunkach "demokracji", a świadczy o tym np. fakt, że wykształcono zupełnie nowy typ tajnego współpracownika zwanego w żargonie "zawodowym dysydentem". W nowych warunkach, bardziej niż tradycyjny donosiciel, potrzebny był agent potrafiący wpłynąć na jakieś środowisko i skłonić je do do określonych zachowań.

Szef KGB Aleksandr Szelepin polecił wykorzystywanie agentów wpływu rekrutujących się sposród pisarzy, naukowców, działaczy związkowych, narodowców i przywódców religijnych. Jednym z głównych zadań tajnej policji stało się "zarządzanie postrzeganiem", stąd niepomiernie wzrosła rola mediów i dziennikarzy.

"Czarny pijar" wobec braci Kaczyńskich świadczył o skuteczności działań komunistycznych służb - nie było przesady w przechwałkach gen. Kiszczaka, gdy mówił "naszych przeciwników politycznych medialnie wdepczemy w ziemię".

Musimy sobie zdawać sprawę, że "zielone ludziki" cały czas grasują w Polsce, choć na razie do kamuflażu używają raczej garniturów od Armaniego, niż mundurów moro. Dobrze służą swym mocodawcom mając wielki komfort pracy, gdyż świadome działanie przeciw polskiej racji stanu jest bezkarne, bo praktycznie niemożliwe do udowodnienia. Dziś walczą o "praworządność" i "demokrację", ale głównym celem pozostaje zmiana władzy.

Rosjanie chcieliby mieć w tzw. bliskiej zagranicy przywódcę "przewidywalnego", a takim jest z ich perspektywy Donald Tusk, na którego muszą posiadać sporą "dokumentację". Również dla Niemców ten polityk jest optymalny, bo jako człowiek taktowny, z pewnością nie będzie upominał się o reparacje. Gdy był premierem, współpraca niemiecko – polska układała się znakomicie, a nadzwyczajne powinowactwo duchowe Angeli Merkel i Donalda Tuska mogło wynikać z faktu, że oboje mieli dziadków – Polaków.

Międzynarodowe lobby żydowskie również będzie kibicować temu politykowi, bo cenią go niezmiernie od czasu pamiętnej wizyty w Nowym Yorku w 2008 roku. Donald Tusk w towarzystwie Radosława Sikorskiego i Sławomira Nowaka (znanego też jako "Sławomir N.") spotkał się wtedy z czołowymi przedstawicielami środowisk żydowskich, które pozostały pod wrażeniem polskich mężów stanu "nowej generacji". Sprawa odszkodowań za "mienie bezspadkowe" obecnie przycichła, bo Jarosław Kaczyński brutalnie zapowiedział, że dopóki on ma wpływ na rządy, "Polska nikomu nie będzie nic płacić za II Wojnę Światową".

Jednak sprawa żydowskich roszczeń wisi nad nami jak miecz Damoklesa i sprawa z pewnością wróci, jeśli u władzy w Polsce znajdzie się polityk zachowujący wiecej "elastyczności".

Tak więc tzw. "opozycja demokratyczna" ma potężnych zewnętrznych protektorów, którzy z pewnością nie pozostaną bezczynnymi obserwatorami jesiennych wyborów w Polsce.

Liczne agentury w Polsce nigdy nie były bezczynne, bo mają płacone za działanie, a z pewnością w miarę zbliżania się wyborów będą mieli jeszcze dodatki za nadgodziny. Dziełem mrówczej pracy agentur był podział Polaków na dwa "wrogie plemiona" po zamachu smoleńskim w 2010 roku – wiemy, że agenci byli zarówno wśród osób atakujących, jak i obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu.

Choć nie udała się wymarzona destabilizacja, a kryzys jak dotąd nie nastąpił, wielkim sukcesem połączonych agentur jest fakt, że ok. 15 % ludzi, którzy poprzednio głosowali na PiS, już nie zamierza popierać rządzacej partii. Ci rozczarowani nie przenieśli swych sympatii politycznych do innych partii – po prostu nie zamierzają uczestniczyć w wyborach. ("nie ma na kogo głosować"). To wystarczy, by pomimo spodziewanego zwycięstwa w jesiennych wyborach, Zjednoczona Prawica nie była w stanie powołać rządu. Co było powodem takiej wolty znacznej części elektoratu? Bynajmniej nie była to drożyzna, brak węgla, "elektrownia w Ostrołęce" czy mityczne "wieżowce na Srebrnej", lecz rzekomy terror szczepionkowy podczas minionej (na szczęście) pandemii.

Z perspektywy historycznej i geopolitycznej maseczki, czy szczepienia wydają się być kompletnie bez znaczenia, ale specjaliści od wojny hybrydowej natychmiast dostrzegli tu tzw. "potencjał konfliktu". To wskutek ich działań, wielu szczerych patriotów może zachować się nieracjonalnie nawet nie zastanawiając się, że ich absencja wyborcza stanowi ryzyko dla naszej niepodległości.

Rosyjska agentura użyła metodologii rozniecania konfliktów sprawdzonej już w XVIII wieku – popierając obie strony i dostarczając im wzajemnie sprzecznych argumentów.

Od początku pandemii media głównego nurtu krytykowały rządzących za nieudolność, zaniechania, spóźnione decyzje, brak maseczek i respiratorów, pożniej domagano się szczepień obowiązkowych i wprowadzenia paszportów covidowych ("jak we wszystkich cywilizowanych krajach").

Równocześnie w sieci pojawiło się kilkadziesiąt "antyszczepionkowych" portali adresowanych do prawicowego elektoratu. Nawet absurdalne tezy (mikroczipy w szczepionkach!) znajdowały jednak podatnych odbiorców. Stopniowo temperatura sporu osiągnęła absurdalny poziom i o to właśnie chodziło wrogim "animatorom", którzy poszukują tematów wywołujących największe emocje (np. sprawa aborcji). Ich głównym celem zawsze jest podważenie zaufania do państwa i jego organów.

Ponieważ kwestia szczepionek i sposobu reagowania służb państwowych na pandemię "wyczerpała już swoją formułę", raczej nie przez przypadek portale antyszczepionkowe zmieniły zainteresowania – teraz przestrzegają przed "ukraińskim niebezpieczeństwem", zajmują się pacyfizmem, a nawet Piłsudskim i sanacją, która "parła do wojny". Poniżej podręcznikowy przykład takiego tekstu – manipulacji z typowymi błędami gramatycznymi:

"W szkołach uczy się zakłamanej historii, w których gloryfikuje się zamach majowy, Piłsudskiego i sanacyjną sitwę. Polityka historyczna obecnej władzy to stawiać jako wzór ludzi, którzy bez liczenia się z realiami wzięli udział w rozbiorze Czechosłowacji, potem gardłowali o honorze a w momencie wybuchu wojny, uciekli z Polski. Czy pisowscy nominaci osadzeni w różnych urzędach i spółkach skarbu państwa zrobią to samo, gdy Polska zostanie napadnięta? Bo nie sądzę, by Sasiny, Błaszczaki, Brudzińskie i inni prowojennni podżegacze chcieli stanąć na pierwszej linii frontu."

Dalej jest o groźbie powstania partii ukraińskiej i jej wejścia do Sejmu (!) jako koalicjanta PiS-u w 2027 roku.

Powyższy tekst pochodzi ze środowiska "okołokonfederacyjnego". Swoją drogę ciekawe, czy Konfederacja zalicza się do "opozycji demokratycznej", czy "niedemokratycznej"?

Czy mamy szansę utrzymać naszą podmiotowość, obronić nasze wartości i nasz sposób życia?

A czy w ogóle zachodnia demokracja ma szansę przetrwać w konfrontacji z agresywnymi reżimami totalitarnymi?

Ogromna I Rzeczpospolita nie przetrwała, bo nasi przodkowie nie potrafili rozeznać zagrożeń i znaleźć odpowiedź we właściwym czasie. Dzisiaj demokracja wciąż się trzyma, mimo, że walka z nią (a właściwie z cywilizacją chrześcijańską) trwa już długie dziesięciolecia.

Jeden z głównych frontów tej walki o charakterze cywilizacyjnym znajduje się w Polsce, a ważna batalia czeka nas na jesieni. Miejmy nadzieję, że w tej odsłonie konfrontacji nie jesteśmy bez szans, zwłaszcza, że metody, ktorym musimy stawić czoła, są dość dobrze rozeznane – mamy z nimi do czynienia już kilka dziesięcioleci.

Byłoby dziwacznym paradoksem, gdyby kłótnie o wyższości Dmowskiego nad Piłsudskim (czy odwrotnie), lub emocjonalne polemiki "szczepionkowców" z "antyszczepionkowcami" w łonie środowiska propolskiego mogły zagrozić naszej podmiotowości. Nie dajmy się nabierać na suflowane nam spory!


https://niepoprawni.pl/blog/leopold/nasze-szanse-wobec-ofensywy-internacjonalistow

Dziadek 6 -ga wnuczat

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka