Rząd Tuska już dawno przestał być nawet pozorem sprawnej administracji. Zamiast realizować cele, które obiecywał w kampanii, tonie w chaosie, aferach i bezprawiu

Donald Tusk – architekt politycznego zamachu po 13 grudnia 2023 roku, człowiek, który przejął media i prokuraturę – przemocą, w sposób rażąco sprzeczny z Konstytucją, a dziś domyka podporządkowanie sądów wbrew wszelkim regułom prawa. Za te działania prędzej czy później powinien - wraz z wszystkimi zaangażowanymi w tę zorganizowaną szajkę - ponieść odpowiedzialność karną, włącznie z dożywociem. Dlatego każdy jego krok to paniczna próba odsunięcia w czasie utraty władzy w nadziei na likwidację tych ludzi i środowisk, które mogą jego i jego ekipę skutecznie wysłać za kratki na wiele lat. A oceny rządu od miesięcy szorują po dnie, badania poparcia dla partii o pół roku niezmienne wskazują na przejęcie władzy przez prawicę i niebyt koalicjantów Tuska.
Obok Tuska – Władysław Kosiniak-Kamysz, szef PSL, partii, która dawno przestała reprezentować polskich rolników czy chrześcijańskie wartości. Trudno o gorszego ministra obrony w czasach kryzysu, jak lider ugrupowania balansującego poniżej dwóch procent poparcia. Człowiek bez żadnej politycznej siły, zawieszony na klamce Tuska, utrzymywany w rządzie jedynie z litości i użyteczności do wykonywania brudnej roboty, jak podwyższenie wieku emerytalnego za pierwszego Tuska. Minister, który w normalnych warunkach nie mógłby kierować nawet gminą, dziś odpowiada za bezpieczeństwo całego państwa. Człowiek-wydmuszka.
Kolejna postać z tej ponuro-groteskowej galerii – Roman Giertych, adwokat rodziny Tuska, faktyczny lider skrajnych, chorych z nienawiści zwolenników obecnej władzy. Przy nich hejterzy cieszący się ze śmierci Charliego Kirka błyszczą powściągliwością i kulturą. Jeszcze parę miesięcy temu obciążony zarzutami o udział w wyprowadzeniu prawie 100 mln złotych ze spółki giełdowej Polnord, dziś polityczny desperat, który – podobnie jak Tusk – zrobi wszystko, by uciec przed odpowiedzialnością.
Do tego Radosław Sikorski – zastępca Tuska w rządzie, typowany na jego następcę. Kolejne kuriozum obok szefa obrony: tym razem na stanowisku szefa dyplomacji, ministerstwie kluczowym w okresie geopolitycznego przełomu. Człowiek o chorych, niespełnionych ambicjach, który swoje frustracje przekuwa w politykę podporządkowaną osobistym i grupowym obsesjom i projektom podsuwanym przez żonę – jedną z najbardziej zaciekłych przeciwniczek Donalda Trumpa. Sikorski zamiast stać na straży polskich interesów, przekształca polską dyplomację w narzędzie osobistych porachunków i interesów lobby demokratów spod znaku anty-MAGA.

Całość dopełnia drużyna lobbystów zeroemisyjności, przymusowej relokacji imigrantów i ideologii gender. Najemnicy Brukseli i Berlina, spłacający polityczne długi wobec tych, którzy pomogli im w 2023 roku przejąć władzę. Zamiast wzmacniać sojusz polsko-amerykański – jedyny realny filar naszego bezpieczeństwa – rozbijają go, cynicznie wykorzystując chwiejne, przejściowe nastroje społeczne żeby budować proniemiecką narrację. Tusk wyzywający w 2023 roku Trumpa od rosyjskich agentów i parę dni temu stwierdzający bez żenady, że nie żałuje tych słów. Sikorski szydzący, że Trump skończy jak Janukowycz, z azylem w Moskwie. Appelbaum nazywająca Trumpa faszystą, pociągająca za sznurki polskiej dyplomacji i polityki wewnętrznej. Wreszcie Giertych ogłaszający parę dni temu w pseudo-prawniczym wywodzie, że każdy Polak popierający Trumpa to zdrajca zasługujący na więzienie i wzywający do wprowadzenia cenzury na X.
Większość Polaków odrzuca tę narrację. Mimo nachalnej propagandy ludzie chcą silnego sojuszu z USA, chcą bezpieczeństwa opartego na realnych gwarancjach, a nie na ideologicznych mrzonkach, ekonomicznych i politycznych interesach lewicowo-liberalnego establishmentu. Globaliści dostali w tegorocznych wyborach prezydenckich czerwoną kartkę. Nie mają większości zdolnej do odrzucenia weta prezydenta, nie mogą skutecznie rządzić. Utracili społeczną i prawną legitymację – mogą tylko zarządzać. I trzymają się kurczowo stołków, licząc na niespodziewane kryzysy, które pozwolą im sprzedać Polakom komunikat: „w obliczu zagrożenia musicie stanąć przy rządzie”, co ma uchronić ich przed odpowiedzialnością karną. To dokładnie mechanizm znany z filmu Fakty i akty, gdzie wymyślona wojna staje się narzędziem utrzymania władzy. Tam była fikcja dla potrzeb propagandy – tutaj realne ryzyko, że ekipa Tuska będzie próbowała eskalować realny konflikt tuż za polską granicą, by ratować swoje polityczne istnienie. To logiczny wniosek z ich desperacji i dotychczasowego modus operandi: atakowania Polski i działania zgodnie z zasadą: im gorzej dla Polski, tym lepiej dla nich.
Dziś u sterów w Polsce mamy politycznych zombie: poturbowani nieudolnymi rządami, zmasakrowani przegranymi prezydenckimi wyborami, przeganiani z trawnika sprzed Białego Domu i z wagonu pierwszej klasy. Cała ta żałosna, śmieszko-straszna rodzina Adamsów polskiej polityki – wyczekuje teraz z utęsknieniem na czarne łabędzie niczym nadlatujące z Rosji drony. Eskalacja konfliktu to ich jedyna nadzieja na przetrwanie. I właśnie dlatego, mimo że w polityce wewnętrznej staczają się po równi pochyłej, są bardzo niebezpieczni. W obecnej sytuacji geopolitycznej administracja Tuska nie tylko dewastuje państwo od środka – kiedy potrzebne jest jego wzmacnianie, nie tylko kompromituje je na zewnątrz – kiedy potrzebna jest sprawna i skuteczna dyplomacja, ale stanowi realne zagrożenie dla Polski i całej Europy Środkowej.
https://x.com/RomanowskiPL/status/1967857956998803894
Inne tematy w dziale Polityka