Mija 10 lat od ataku na klub Bataclan w Paryżu. 13 listopada 2015 roku islamscy terroryści zabili 132 osoby w sali koncertowej Bataclan, w barach i na tarasach w Paryżu.
Zamachy w Paryżu były europejskim 11 września. Ponad 120 osób zostało zabitych w zamachach terrorystycznych 13 listopada 2015 w Paryżu. Są to wydarzenia, które zmieniły Paryż i świat..... ale czy na pewno?

Zamachy w Bataclan oraz na redakcję satyrycznego magazynu „Charlie Hebdo” w 2015 roku stały się punktem zwrotnym dla Europy Zachodniej. Dżihadystyczna organizacja – tzw. Państwo Islamskie, będące wówczas u szczytu potęgi – wstrząsnęła poczuciem bezpieczeństwa Europejczyków. Wraz ze zbliżającą się rocznicą ocalali coraz intensywniej wracają myślami do tamtych wydarzeń
"Tego wieczoru występował amerykański zespół Eagles of Death Metal. Podczas koncertu jeden z utworów wykonanych przez zespół miał słowa : „Kto pokocha diabła? Kto pokocha jego pieśń? Kto pokocha diabła i jego pieśń?”. Nikt, i to nie bez powodu, nigdy nie usłyszał zakończenia utworu, które miało brzmieć: „Będę kochał diabła i jego pieśń!”.
„Pamiętam wyraźnie płomień wystrzeliwujący z lufy karabinu. Leżałem na ziemi i widziałem twarz dziewczyny, która patrzyła na terrorystę – stał tam nieruchomo, a ludzie złapali ją i pociągnęli na ziemię. To było dla mnie kolejne przebudzenie: »musisz uciekać, jak najdalej«. Potem pamiętam, jak czołgałem się po ciałach. Myślę, że większość udawała martwych, ale kilka twarzy – po kolorze skóry i kącie szyi – na pewno należały do zmarłych. Wspomnienie tego wróciło do mnie dopiero po kilku miesiącach” – opowiada Arthur Dénouveaux.
Dla niego proces zdrowienia trwał długo, ale ostatecznie założył rodzinę i ma troje dzieci. „Rok i mnóstwo leków – tyle potrzeba było, by przejść przez krytyczną fazę zespołu stresu pourazowego. Później ataki wracały nagle, częściej, niż bym chciał – w metrze, przy fajerwerkach, gdy czułem dym” – mówi. „Jestem jednak ostrożny: nie jestem pewien, czy PTSD da się całkowicie wyleczyć. Są po prostu dłuższe okresy spokoju”.
Dla ocalałych okres rocznicy to zawsze trudny czas, w którym szukają wsparcia u siebie nawzajem. „To dziesiąta rocznica, a emocje i napięcie są w nas wszędzie” – przyznaje Dénouveaux. „W pewnym sensie izoluje nas to od świata – żyjemy w żałobie i pamięci o zmarłych, w swojej bańce. Od 1 listopada jesteśmy tak skupieni na sobie, że reszta się rozmywa. Najtrudniejszy jest 14 listopada – musimy wrócić do normalności, żałoba trwa, ale więź, która nas łączy, słabnie”.
Zamachy z 13 listopada pozostają najpoważniejszym atakiem terrorystycznym, jakiego kiedykolwiek doświadczyła Francja, i drugim najtragiczniejszym w skutkach atakiem w Europie, po zamachach bombowych w Madrycie w 2004 roku. „To akt wojny, którego dopuściła się armia terrorystyczna, Daesh” – oświadczył prezydent François Hollande w noc zamachów. Rzeczywiście, była to wojna – najgorsza, tchórzliwa i bezpardonowa, pozbawiona honoru munduru. W ciągu naszej historii my, Francuzi, zapłaciliśmy już cenę islamistycznego terroru w Algierii. Niestety, nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków.
Gdy szok minął, media popisały się umiejętnością unikania odniesień do osób odpowiedzialnych za masakrę. Dla niektórych termin „terroryzm islamistyczny” był trudny do zaakceptowania i wypowiedzenia. W prasie i internecie rozkwitały prośby pełne dobrych intencji, rażąco nieadekwatne w obliczu wydarzenia, jak choćby list otwarty młodego ojca małego chłopca, którego żona zginęła w Bataclanie: „Nie będziesz miał mojej nienawiści”.
Sentymentalny, dobrze napisany i pozornie pełen współczucia tekst, który jednak dał tysiącom dobrych dusz, fałszywie zakochanych w ludzkości, pretekst do unikania konfrontacji z rzeczywistością – ofensywą islamistów przeciwko chrześcijańskiej Francji, Francji pogrążającej się w dekadencji.
Pragnienie sprawiedliwości i wola walki o zwycięstwo to nie nienawiść. Od 13 listopada nie zaznaliśmy ani sprawiedliwości, ani zwycięstwa. Historia zawsze boleśnie się powtarza. W 1962 roku Francja oddała klucze do Algierii terrorystom z FLN. Do dziś nie znalazła sposobu na rozliczenie się z przeszłością i z winy słabych i bezsilnych polityków naraża się na niekończące się cierpienie pod ostrym nozem islamizmu – pozbawionego współczucia i człowieczeństwa.
Inne tematy w dziale Polityka