Parę dni temu umarł mój Tata. Myślę, że warto opowiedzieć Wam o Jego życiu... W Rodzinie nazywaliśmy Go Dziadek Paziaj. Nikt nie pamięta, skąd się to wzięło, ale najprawdopodobniej z tego, że swoje dzieci nazywał Ziuziami, a my Go Puzią. Z Puzi zrobił się Paziaj.
Dziadek Paziaj urodził się 97 lat temu w bogatej rodzinie dyrektora koksowni na Ukrainie. Miał guwernantki francuskie i niemieckie, dlatego już w wieku kilku lat mówił biegle w pięciu językach, jako że z Rodzicami mówil po polsku, a krowy pasał z okolicznymi dziećmi mówiącymi po rosyjsku i ukraińsku. Wybucha rewolucja październikowa i rodzina Taty w popłochu ucieka do Polski, zostawiając wielki majątek do rozkradzenia przez bolszewików. Mój Dziadek, chemik wykształcony w Heidelbergu, szybko zarabia znowu w Polsce (na Śląsku) duże pieniądze, i wszystko mogłoby być cudownie. Niestety (dla mojego Taty) Dziadek poznaje nową miłość swojego życia i rozwodzi się z moją Babcią. Paziaj przeprowadza się ze swoją Mamą do Warszawy i tutaj studiuje chemię na Politechnice Warszawskiej (m.in. chodzi na wykłady najsłynniejszego polskiego naukowca Jana Czochralskiego). Pod koniec studiów jeździ po całej Europie na staże dla najlepszych studentów. Kończy studia w roku 1936, ma ofertę zostania na uczelni, ale wybiera lepiej płatną pracę w przemyśle chemicznym (zakłady wielkiego koncenu Solvey). Zarabia wspaniale, w lipcu 1939 żeni się wkrótce z piękną Kobietą (sam też jest niezwykle przystojny). Myślę, że ludzie mogli Im zazdrościć: piękni, mądrzy, bogaci.
Ale przychodzi koniec sierpnia 1939. Mój Tata jest powołany do wojska i idzie jako podchorąży na wojnę. Zostawia Żonę w ciąży i Polskę zaatakowaną przez hordy z zachodu i wschodu. Dostaje się do niewoli sowieckiej, gdzie przechodzi gehennę poniżenia i głodu. Jego Koledzy zostają zamordowani w Katyniu i innych obozach. Samemu Tacie udaje się przeżyć, bo udaje laboranta bez wyższych studiów. Wyobraźmy siebie na Jego miejscu. Wyobraźmy siebie, że zostawiliśmy żonę w ciąży, że nam kiszki głód skręca, ręce odpadają od łupania skał w kamieniołomach, a sowiecki politruk z satysfakcją opowiada, jak kolejne kraje Europy dostają się pod but brunatny, albo czerwony. Polski ma już nie być. Jedyną przyszłością mogą być rowy dla skazańców w lasku Miednoje. Na szczęście dla Taty wybucha wojna hitlerowsko-sowiecka, i wojsko generała Andersa, do którego wstępuje Tata, opuszcza Związek Radziecki. Bitwy pod Monte Cassino, Bolonią, a po wojnie transfer do Anglii. Ci, co wracają do Polski, giną, albo lądują w więzieniach. Nowa władza komunistyczna nie potrzebuje bohaterów z Zachodu. Przez niemal dwa lata Tata stara się ściągnąć Żonę i Córkę do Anglii. Ale komuniści są na tyle wredni, że na to się nie godzą. W końcu Tata decyduje się wrócić, podpisując cyrograf, że będzie posłusznie pracował na chwałę PRL-u. Komuniści zaczynają rozumieć, że potrzebują fachowców do swoich fabryk. Wyobraźmy sobie radość spotkania Rodziny po 7 latach koszmarnej rozłąki. Takiej radości nie może zmącić nawet komunistyczna rzeczywistość. Za rok rodzi się druga Córka. Można sobie wyobrazić radość mojego Taty. A jednak szczęście nie trwa długo, bo po dwóch latach Żona Taty zapada na zdrowiu i umiera... Czy coś takiego można przeżyć? Widać można, aczkolwiek ja sobie tego nie wyobrażam...
Po paru latach Tata żeni się po raz drugi. Rodzę się ja, potem moja Siostra. Właściwie wszystko mogłoby się układać, gdybyśmy nie żyli w PRL-u. Paziaj pracuje na stanowisku technicznego menadźera w „koncernie” zatrudniającym 300 tys ludzi. Jest to Zjednoczenie Przemysłu Nieorganicznego skupiających zakłady chemiczne w Policach, Puławach, kopalnie siarki w Tarnobrzegu, i wiele innych. Ludzie na podobnych stanowiskach w krajach zachodnich zarabiają kilkaset tysięcy dolarów rocznie, mieszkają w domach z basenami i kortami tenisowymi. My mieszkamy na 50 metrach kwadratowych w 6 osób w slumsowej dzielnicy Warszawy. Różnica wieku pomiędzy najstarszą, a najmłodszą Córką wynosi 25 lat. Gdzie w takich warunkach miejsce na intymność małżeńską, gdzie miejsce na przyjęcia urodzinowe? Gdzie miejsce do spokojnej nauki? A Tata dodatkowo pracuje także w domu. Przychodzi z pracy o 17-tej, je obiad, i potem do 22-giej pisze książki i artykuły. Napisał 10 książek. Jak Ktoś chce, może kliknąć w googlu „Filtracja w przemyśle chemicznym” Stanisław Leszczyński. Okazuje się, że po 35 latach od daty wydania ta książka nadal jest pozycją obowiązkową na kilku wydziałach inżynierii chemicznej.
Pamiętam nasze wspólne wyjazdy na Targi Poznańskie. Jeździliśmy tam z dyraktorami Taty. Po pięciu minutach od momentu ruszenia pociągu, wyciągali pól litra żytniej i pili. Trzeźwych w zasadzie ich nigdy nie widziałem, a sposób bycia i wysławiania się wskazywałby raczej na wykształcenie podstawowe, a nie bycie szefami wielkiego przedsiębiorstwa. Oczywiście, w żadnym obcym języku nie znali ani słowa, zostawiając Tacie (znał 7 obcych języków) wszelkie kontakty z zagranicznymi ludźmi. Jak Dziadek Paziaj mógł wytrzymać w otoczeniu takich partyjnych ćwoków, pozostaje dla mnie do dziś tajemnicą. Czasem, jako wieczny buntownik, pytałem Paziaja, jak On to robi, że zawsze jest wesoły i uśmiechnięty, pomimo komunizmu, pomimo wielu koszmarów w Jego życiu. Odpowiadał zawsze: „A czy możemy coś poradzić, jak deszcz pada?”.
Pamiętam nasze zabawy przy stole, które wyjątkowo denerwowały moją Mamę. Zabawy polegały na tym, żeby rozśmieszyć kogoś w momencie, kiedy ma pełne usta, żeby parsknął na stół. Wiele razy moja Siostra i ja doprowadzały Paziaja do „katastrofy” parsknięcia.
Na emeryturę Paziaj przeszedł 32 lata temu. Zbiegło się to akurat z przeprowadzką do większego mieszkania, Dzieci wyprowadzały się, zakładając własne rodziny. Te 32 lata życia chyba były najszczęśliwszymi w życiu Paziaja, bo nareszcie mógł się zamknąć w swoim pokoju i w ciszy pracować. Pracował aż do 95 roku życia, pisząc artykuły dla czasopisma „Przemysł chemiczny w świecie”. Praca trzymala Go przy życiu, a innych zmartwień nie miał, bo Żona (moja Mama) usuwała Mu wszelkie pyłki spod stóp. Kiedy czasopismo zbankrutowało, wiadomo było, że to koniec życia dla Paziaja.
Ostatni rok życia nie był dla Niego łatwy. Nagle z pełnosprawnego mężczyzny, stał się staruszkiem, ledwie poruszającym się. Nie mógł się z tym pogodzić i nie umarł w spokoju, pogodzony ze światem i ludźmi. Umarł wściekły, że już dalej żyć nie może, i z wielką zadrą w sercu, że Jego życie ułożyło się tak, jak ułożyło...
Żegnaj, Paziaju...
przeprowadzam wirtualna sanacje polskiej nauki
Every day I get up and look through the Forbes list of the richest people in America. If I'm not there, I go to work. (Robert Orben)
When you reach for the stars you may not quite get one, but you won't come up with a handful of mud either (Leo Burnett).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura