Hazgrun Hazgrun
212
BLOG

POLSKA POLITYKA HISTORYCZNA, cz.I - wstęp

Hazgrun Hazgrun Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

WSTĘP

W ostatnich latach, niespodziewanie dla większości nas wszystkich, szczególnie tych pamietających świadomie okres PRL, staliśmy się uczestnikami nieoczekiwanego przeżywania naszej własnej państwowości.
Dokonywane wybory, porzucanie gospodarki, docierająca w coraz szerszym zakresie historyczna wiedza, m.in. nt. tzw. „transformacji”, a nade wszystko porażająca demografia, obronność i emigracja stanowią przyczynek do podjęcia na nowo, od podstaw refleksji o Rzeczypospolitej.
Wewnętrzny głos podpowiada, a nawet krzyczy, iż Naród musi nawrócić się = zacząć żyć.
Tymczasem Polacy jakby nie mieli już paliwa.
U narodzin III Rzeczypospolitej odczuwało się wrażenie, że społeczeństwo wierzy w to, że jeżeli Polska pokierują ludzie, którzy siedzieli w więzieniach Polska pójdzie naprzód.

1.
Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że doznając krzywd można potem być amoralnym.
Amoralność ta wypływa z prostego rewanżu – jeżeli mnie tak potraktowano, to dlaczego ja nie mogę innych tak traktować ?
Jestem skrzywdzony i mam prawo.
Zostało to wykorzystane przez starą nomenklaturę i służby, przez innych panujących nad światem, by przełożyć swoje sztandary na nowe maszty lub zwiększyć swój stan posiadania.

2.
Nie mieliśmy wówczas, docierającej dzisiaj do nas świadomości, iż przez wiele wieków naszej historii udawaliśmy państwo, udawaliśmy prowadzenie wojny, udawaliśmy walkę, udawaliśmy życie.
Budowaliśmy dom papierowym młotkiem, gwoździami z waty przy pomocy robotników, nie zawsze mających nawet blade pojęcie o budowie.
Na przestrzeni wieków wiele wartości umieszczonych w naszej tożsamości zatraciliśmy, przegraliśmy, sprzedaliśmy, oddaliśmy w imię iluzji, fałszu.
W konsekwencji spłynęła po nas rzeka klęsk, krzywd, ran i krwi, a nam pozostała mentalność „dobrych pokrzywdzonych”.
Jeżeli dzisiaj, społeczeństwo polskie, postrzegając rzeczywistość otaczającego je świata dochodzi do przekonania, że najlepszym kandydatem na prezydenta Rzeczypospolitej  Polskiej jest Bronisław Komorowski, to łącząc dostępną wiedzę na temat w/w rzeczywistości nie znajduje się dróg pomocy temu społeczeństwu.
Wygląda na to, że państwo polskie nie ma szans.
Substancja narodowa jest w stanie zbiorowego odlotu od rzeczywistości.
Chodzi ona jeszcze do kościoła, przystępuje do sakramentów,  po czym   BEZ  PROBLEMÓW   głosuje ma człowieka, który podpisuje ustawy antyludzkie, o antychrześcijańskich nie wspominając.
Społeczeństwo niemieckie w imię wielkich Niemiec, nie tyle głosowało na Hitlera, ale było gotowe iść wojować z całym światem dopuszczając się różnorakich zbrodni.
Refleksja przyszła w obliczu klęski – za późno.
Społeczeństwo rosyjskie w imię zwycięskiej matki Rosji aprobowało carów, wszechobecną policję i wodza Stalina.
Zapłaciło za to  dziesiątkami milionów ofiar.
W przypadku Polaków nie ma jednak mowy o wielkiej Polsce, ani o jakichkolwiek  sukcesach.
W Rzeczypospolitej masowo zapanował bezproblemowy świat iluzji.
Jego nieuchronne runięcie może spowodować pogrom,  ponowną rzekę krwi i unicestwienie Polski.

Polacy winni wreszcie przestać być społeczeństwem niepoważnym.

Sam język: słowa, wyrażenia, hasła i slogany kandydatów na urząd prezydenta ukazują, że osoby te wpisują się w porządek pozorowania państwa.
Nie można opierać pomyślności i bezpieczeństwa państwa na ułudzie, na zasiewaniu swoistego odlotu od rzeczywistości w nadziei, na korzystne dla nas geopolityczne zachowanie innych krajów.
Nie można twierdzić, że miliardy dolarów wydawanych na zbrojenia przez naszych potencjalnych przeciwników (Rosja wyda w przeciągu 10 lat - 650 mld $ - nie na wypłaty - ale na MODERNIZACJĘ najnowszych rodzajów broni)  nic nie znaczą bo my - wzorem Francji i gen. de Gaulle - dokonamy wyprzedzającego uderzenia(sic!).
Wystarczy zakupić cztery okręty, parę samolotów i nasi potencjalni wrogowie dostaną takiego łupnia, że aż hej!
Stratedzy współczesnego pola wojny nie pozwolą się wystraszyć polskimi organizacjami paramilitarnymi, kółkami strzeleckimi, inicjatywami i propagowaniem postaw obywatelskich.
Nie można przywoływać za wzorzec wysiłek i działania naszych Ojców budujących II RP, bo wszyscy wiemy jak na skutek ich braku odpowiedzialności, beztroski, ułudy, iluzji, amatorszczyzny, nie przyjmowania faktów i ich wymowy do wiadomości zatrważająco to się skończyło.
Nie można domagać się socjologicznego cudu w postaci wygranych w 60 % przez obóz narodowy wszelakich wyborów - warunkując tym – dalsze istnienie państwa. Takie roszczenia niczego dobrego nie wróżą.
Obecnie naród wybiera tych samych ludzi, ale w odczuciu ogółu wybór obozu narodowego nie wiele był lepszy.
Ludzie nie chcą drugiego Smoleńska.
Ludzie nie chcą sytuacji, w której Głowa Państwa wraz z - szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego(!), szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego(!), dowódcami: Wojsk Lądowych RP, Sił Powietrznych RP, Marynarki Wojennej RP, Wojsk Specjalnych RP(!), dowódcą Operacyjnym Sił Zbrojnych RP nie panuje nad niczym, ma paraliż wobec Konstytucji lub żebrze o samolot.
Ludzie nie chcą w ten sposób być upokarzani i łamani.
To nie prawda, że prezydentura L. Kaczyńskiego była realnym ośrodkiem władzy.
To nie prawda, że śp. Prezydent L. Kaczyński konsekwentnie pokazywał, że możliwa jest niezależna polityka polska w ramach członkostwa w UE i NATO.
Tego rodzaju refleksje stanowią kolejny odlot, kolejną próbę udawania życia i oderwania od rzeczywistości.

Nie można kibicować falom buntu.
Nie prowadzi się państwa wychodząc w proteście na ulice.
Przyjmując stan państwa do wiadomości należałoby raczej, wezwać i przekonać naród do opamiętania.
W przeciwnym wypadku sprowadzamy się do auto-niepowagi i szykuje nam się Powstanie Warszawskie 2  z demokratycznie wybranymi przez społeczeństwo władzami w roli okupanta.
Ciekawe tylko, czy też  czekać będziemy na pomoc Armii Czerwonej, by ją przywitać jako gospodarze.

Widząc, że działania narodu prowadzą w rezultacie do niebytu, do zniszczenia państwa w ogóle, zachodzi nadzieja, że ze społeczeństwa może wzbudzić się opatrznościowy mąż stanu (tu trzeba mieć jaja), który przejmie losy państwa chroniąc je przed katastrofą i wyprowadzając w słusznym kierunku.
Na razie się jednak na to nie zanosi.
Przez 25 lat III Rzeczypospolitej Polacy nie wykształcili – poza Kościołem - żadnego męża stanu.
Nic o tym nie wiemy.
Nawet nie umiemy sformułować rzetelnie kryteriów tego rodzaju postaci.
Są osoby, które próbuje się tam wcisnąć, ale krótka, trzeźwa i chłodna refleksja pokazuje, iż mężami stanu nie są lub nigdy nie byli.

„Właściwie(sic!) bardzo mało jest w szeregach WP zdolnych dowódców, niezbędnych w czasie kryzysu i wojny, a ludzi wybitnych nie ma w ogóle.”
[dr Kwaśniak Grzegorz]

Polsce nie wystarczy zwycięstwo w wyborach.
Polsce potrzebne jest  STRATEGICZNE  zwycięstwo.
Nie ma  kim tego dokonać.

Zwycięstw wyborczych, z których później wynikało wspomniane udawanie życia, udawanie siły Polski, Polacy mają dosyć.
Dlatego na wybory nie chodzą, a  demaskowane fałszerstwa nie mają dla nich większego znaczenia.
Przed ich oczami wyrasta zatrata państwa, rodzin i tożsamości ludzkiej.

Nie można wreszcie, opisywać naszej polskiej rzeczywistości jakbyśmy byli w niej zupełnie nieobecni lub obecni w charakterze nieobecnych.
Proces wygaszania Polski był i jest wspierany - nie przez dużą część elity w Polsce - tylko przez większość narodu !
Nie można zatem, sprowadzać refleksji nad życiem państwa i społeczeństwa do kolejnego odlotu lub wręcz groteski.


AD  REM

Historia nadal stanowi jedno z pól, grunt, płaszczyznę sporu o pomyślność narodową i państwową.
Obserwując dzisiejszą III RP można odnieść wrażenie, że wykłady historyczne mogą na nowo posłużyć społeczeństwu pomocą w podejmowaniu rzetelnej refleksji nad Polską, nad życiem, nad odpowiedzialnością za Rzeczpospolitą.  

Czy my, Polacy mamy jakąś niemoc uniemożliwiającą nam korzystanie z przeszłości ?
Co sprawia, że jesteśmy przed szkodą i po szkodzie głupi ?

Istnieje coraz bardzie zarysowujące się niebezpieczeństwo, że rozbrzmiewająca dyskusja o polskiej historii – jakże potrzebna w naszych czasach – stanie się źródłem wielkiego zamieszania mającego konsekwencje w tożsamości i kondycji narodowej.

Nie można nieprzerwanie postrzegać dziejów Polski przez pryzmat zachowań  obcych narodów.
Trzeba pisać o sobie.
Szukania przyczyn losów Rzeczypospolitej leżących po stronie innych narodów mamy, aż nadto.

Wstępne kłamstwo mówi, iż polityka historyczna jest domeną rządu.
Tymczasem w pierwszym rzędzie jest ona polem działań, a zarazem produktem historyków, elit intelektualnych, autorytetów.
Dzisiaj potrzeba nam historyków, którzy odsłonią prawdziwy obraz nas Polaków w biegu historii.
Nie potrzebujemy tych, którzy nie zadają sobie trudu, obraz zaciemniają, rzeczy komplikują lub kryją rzeczy istotne wydobywając drugoplanowe.
Rzesze młodych ludzi kończą naukę na wydziałach i katedrach historycznych wyższych uczelni, ale ilu policzyć można tych historyków, którzy zadają sobie wysiłek, by dotrzeć do istotnej dla naszego pokolenia wiedzy historycznej ?
Kolejną sprawą pozostaje wnioskowanie, wysuwane konkluzje, nauki i wskazania dla społeczeństwa.
O Polskę nie walczy się tylko męstwem na barykadach, patriotycznym zapałem lub ślepą wiarą, ale działaniami celowymi, które decydują w sposób o wiele bardziej znaczący.
Racją męki i śmierci Chrystusa było wyrwanie człowieka z głębin śmierci.
Chrystus wchodząc w śmierć, jako jedyny miał w ręku własne zmartwychwstanie, miał w ręku zwycięstwo.
Człowiek wchodzący w życie – które jest walką – nie ma w ręku zwycięstwa, bo nie jest Bogiem.
Wchodząc w walkę o wolność nie mamy w ręku wygranej.
Budować, np. państwo oznacza zatem, posiadać w ręku możliwie największe prawdopodobieństwotego zwycięstwa.
W przeciwnym wypadku umieramy dla idei – w odróżnieniu od Zbawiciela.
Walczyliśmy na wszystkich frontach II wojny światowej - strategicznie nie uzyskując nic.
W 1989r odzyskaliśmy państwo – III Rzeczpospolitą - dziś jesteśmy świadkami Jej wygaszania, czyli likwidacji.

Istotę problemu nie stanowią nasze błędy uczynkowe w historii, epizody, słabości charakteru, chęć wzbogacania się, czy lęki.
Istotę problemu stanowi wykształcona przez wieki nasza mentalność mająca swój początek w rozminięciu się dróg zamysłu Bożego wobec Rzeczypospolitej z drogami naszymi, drogami ambicji, ułudy, fałszu, władców, królów, rządów oraz całego społeczeństwa.
Wygląda na to, że Bóg erygując państwo polskie chciał, by kraj stał się źródłem ewangelizacji.
Na tym gruncie wywindował nas do poziomu równego cesarstwom nie pozwalając zarazem, byśmy wpadli w ich nie potrzebną zależność.
My, Polacy z tej drogi, którą Bóg przewidział dla naszego państwa szybko zeszliśmy – już za Bolesława Chrobrego.
Od tego momentu pogłębia się nasze udawanie państwa, udawanie sił, udawanie mocarstwa, udawanie życia w otoczeniu patosu, mitów, a nawet prawdziwego bohaterstwa i patriotyzmu.
Nawet tragicznie zmarły prezydent udawał głowę państwa.
Dzisiaj podstawą mentalności Polaków jest udawanie.

Człowiek, który oddala się od woli Bożej przestaje żyć, a żyć musi.
Wycina zatem z papieru małżeństwo, żonę, męża, dzieci, obronność, gospodarkę, kredyty, opiekę zdrowotną, grę w piłkę, czy znaczenie międzynarodowe.

Historia uczy, m.in. poprzez przekaz faktów i ich iterpretację.
Uczy lęku lub poczucia siły, praw sprawiedliwości lub praw silniejszego, wartości prawdy lub wartości kłamstwa.
Wysiłki historyków zdają się daremne – same w sobie jak najbardziej pożądane - zmierzające w kierunku, by historia uczyła rzeczy dobrych, wartości, odpowiedzialności, patriotyzmu, rzetelności - gdy tymczasem fakty nas opisujące z tej historii krzyczą coś innego.
Być może tu leży przyczyna wygaszania owego  „wczoraj”, bo „wczoraj” w  historycznej interpretacji niczego nie uczy, a nawet pozostaje sfałszowane.
Zdewaluowała się wartość, np. „poświeceń w imię wolności” w sytuacji gdy ginący w jej obronie niczego nie uzyskują, niczego nie bronią.
Może trzeba zacząć nazywać fakty po imieniu i uznać, że chodzi o  „nieudolne próby obrony wolności”,  nie mające prawa spełnić celu.
Powyższe wygląda na typowe czepianie się słówek, gdy tymczasem tu znajduje się cała istota naszej mentalności, naszego polskiego kąta patrzenia na życie.
Na polu historii mamy ogromne trudności w odróżnieniu życia od jego udawania, od pozorów.
Konsekwencją może być wstręt do historii.
Nie dlatego, że była ona dobra lub zła, chwalebna lub wstydliwa, ale dlatego, że spojrzenie na nasze dzieje jest fałszywe i niczego nie wnosi, bo wnieść nie może, a nawet przeszkadza, prowadzi do fałszu, a w konsekwencji do klęsk.
Fałszywy jest punkt patrzenia, a zatem wnioskowanie jest fałszywe.
Fałszywy jest zachwyt na budową domu, gdy ten po zbudowaniu się wali.
Tak się domu nie buduje.
Czym innym jest budowa domu, a czym innym budowa katastrofy budowlanej.
Z pozoru place budowy i zabiegi budowniczych wyglądają  podobnie, intencje budowniczych są szczytne z tym, że jedni budują życie, a drudzy tragiczną bzdurę.
Wydaje się, że właśnie to owe udawanie życia jest dla nas największą przestrogą historyczną.

Reasumując, na wstępie już zauważamy, że czeka nas ogromna praca polegająca na przejściu do rzetelnej refleksji historycznej.
Praca ta jest, nie tyle nad kroniką wydarzeń mających miejsce na terenach Rzeczypospolitej lub mających z Nią związek, ile nad sposobem życia Polaków, nad podejściem do życia, nad mrokami naszej mentalności - przy czym nie pragnę wywołać tu sporu  ściśle (stricte) historycznego, ale spór refleksyjno-logiczny.

Koniec cz.I, czyli wstępu.

============================================


Z wyrazami najwyższego szacunku,
życząc dobrych Swiąt Paschalnych:

Robert  Hazgrun

Hazgrun
O mnie Hazgrun

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura