Hazgrun Hazgrun
58
BLOG

POLSKA POLITYKA HISTORYCZNA, cz.III - fundamenty opisywania historii

Hazgrun Hazgrun Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

1.
Rola faktów.

W rzeczy samej, zajmując się historią wchodzimy w naukę, która ze swej natury omawia rzeczywistość  „ex post”.
Fakty stanowią jej element obiektywny, weryfikujący osąd historyczny, pracę historyka podejmującego próby odczytywania różnorakiego rodzaju kulis, przyczyn, intencji, rachub, fałszerstw, zachowań, błędów i sensu  w naszej polskiej przeszłości.
Fakt zaprzecza lub potwierdza wywód i interpretację historyczną, czyli refleksję życiową.

TO,  CO  SIĘ  STAŁO  -  TO, CO SIĘ  ODBYŁO stanowi ODPOWIEDŹ  RZETELNĄ  wobec dociekań i interpretacji, tak istotnych w polityce historycznej.

Faktami są zmiany na mapie, przegrane lub wygrane wojny, skala zwycięstw lub klęsk, wyniki gospodarcze, trwałe osiągi dyplomatyczne, bogactwo lub bieda, trwające lata małżeństwo lub rozwód, statystyki, czy akta osobowe.
Dzisiejsza polityka historyczna wymaga zadania sobie na nowo trudu spojrzenia i przyjęcia do wiadomości podstawowych faktów z  polskiej historii.
Zaczynamy odkrywać, iż nierzadko rolę pierwszoplanową w polskiej polityce historycznej odgrywa interpretacja faktów, powodowana racjami dydaktycznymi lub wprost politycznymi.
Tak postrzega się nawet, samą istotę polityki historycznej.
Zauważamy, jaki opór stwarzają fakty obalające utrwalone mity i demaskujące iluzje.
Dochodzi do sytuacji, w której aspiracje, racje, idee  oraz iluzje przeciwstawia się konkretnym faktom, które są wprost konsekwencją naszych czynów.
Myślę, że nasza polska historia, aż kipi od takich konsekwencji.
Człowiek winien zobaczyć konsekwencje swoich czynów, w przeciwnym wypadku nie zrozumie jaką wagę ma to, co robi.
Taki, m.in. sens mają nauki historyczne.

Wydawać by się mogło, że przynajmniej dla historyków fakty zamykają sprawę.
Okazuje się, że nie.
Rozważania mogą pójść w różnych kierunkach, nawet w tych, w których fakty jakby były nie istotne lub ich w ogóle nie było.
Skrajnym przykładem jest postawa, wg której jeżeli fakty coś mówią, tym gorzej dla…faktów.
Oczywiście, tak prowadzonej polityki historycznej przyjąć nie można, a co dopiero akceptować takie podejście do życia.


Nie można bez uzasadnienia, przyjąć do wiadomości, że my dzisiaj – „ex  post” - jesteśmy mądrzy, a pokolenia naszych przodków były głupie.
Jeżeli jednak,  FAKTY pokazują, że były głupie - trzeba to uznać - a my chcemy wiedzieć dlaczego takie były.
Chcemy wiedzieć dlaczego konsekwencje ich czynów, decyzji, rozmyślań, odpowiedzi na zagrożenia stały się tak porażające i niejednokrotnie zupełnie oderwane od racji stanu Rzeczypospolitej, od patriotycznych zamierzeń, rachub lub wprost od realiów życia.
Może tą drogą dojdziemy do naszej dzisiejszej, polskiej głupoty.

Fakty są  Słowem Boga.
Nigdy nie wiemy,  czy nasze pragnienia, dążenia, myśli, osąd, rozumowanie, przemyślenia historyka lub publicysty, działania polityka pochodzą z natchnienia Bożego, czy też nie.
Fakty wiemy, że miały miejsce; zaistniały jakby pod wszechmocą Bożą.
Należy zatem,  opisywać historię z ich punktu widzenia.
Później można przyjrzeć się różnego rodzaju opisom, opiniom, komentarzom, a nawet źródłom historycznym, równocześnie dokonywać analiz w oparciu o prywatny świat przemyśleń zapisanych w pamiętniku kronikarza lub ministra.

2.
Rola wymowy faktów

Zakładając rzecz niebywałą – że przyjęlismy do wiadomości sam fakt - znaczącym fundamentem jest dostrzeżenie WYMOWY  tychże  faktów – co stanowi obok samych faktów -  rzecz kluczową .
Można widzieć fakt, ale nie dostrzegać jego wymowy i dokonać zupełnego interpretacyjnego, a w konsekwencji życiowego odlotu.

Dwie kobiety stawiły się przed majestatem króla.
Obie twierdziły, że dziecko, o które toczył się spór jest ich.
Swoje racje dokumentowały metrykami chrztu, opiniami, statystykami, przywołanymi  świadkami, deklaracjami i wymownymi uczuciami.
Obie też nie szczędziły obelg względem siebie nawzajem.
Zrozpaczony, acz mądry król kazał dziecko przepołowić, by dać każdej po części zadowalając obydwie.
Wówczas jedna z kobiet padła na kolana błagając o życie dziecka jednocześnie przystając na to, że przyjdzie dziecko oddać tej drugiej.
Druga z niewiast trwała niewzruszenie.
Rozpoznał zatem król, która z kobiet mówiła prawdę i oddał jej dziecko.

Fundamentem osądu  nie były rozterki króla, zagrożona sprawiedliwość, uczucia macierzyńskie, idolatria rodziny, racja stanu lub opór społeczny.
Istotę tą stanowiła  WYMOWA  FAKTÓW.
Zrozumiał to król, dlatego jego osąd był rzetelny.
Taki król trafnie rozeznawał, czy wspomniane niewiasty, czy inni bohaterowie lub całe pokolenia jego poddanych poruszały się w granicach błędu, czy może ich zachowania nosiły znamiona jakiś patologii lub były wręcz oderwane od rzeczywistości i wołają o pomstę do nieba.

Brak odczytywania wymowy faktów, wydaje się wszechobecny i powszechny w naszej polskiej polityce historycznej i wprost w naszej historii.

Zespół wirusologów, gdy odkryje śmiercionośnego wirusa, zdaje sobie sprawę z wymowy tego faktu → jak zaraza opuści  pomieszczenie laboratorium, to zginie w męczarniach milion ludzi.
Po trzech tygodniach zginie milionów dwadzieścia, czyli trzeba by cudu, byśmy uniknęli tortur i śmierci.
Tj. refleksja pierwsza z dokonanego odkrycia.
Po drugie staje koniecznością znalezienie skutecznego antidotum.
Społeczeństwo wie, że MUSI  go znaleźć.
W przeciwnym wypadku scenariusz opisany wyżej stanie się kwestią czasu.
Powyższe rozumowanie wynikające z wymowy faktu (odkrycia w/w wirusa) trafia do większości społeczeństwa polskiego.

Osoby, które trzeźwo i poważnie patrzą na Państwo Polskie, na geopolitykę, na sąsiadów Polski, na historię stosunków pomiędzy Rzeczpospolitą, a tymi sąsiadami winny zdawać sobie sprawę, że jak wróg przekroczy granice Polski, to zginie milion Polaków, i to w różnego rodzaju agoniach.
Za trzy tygodnie liczba ofiar może przekroczyć dwadzieścia milionów.
Staje koniecznością, a nie pragnieniem, wydumaną ambicją lub kwestią podejmowanych prób - znalezienie skutecznego antidotum.
Społeczeństwo wie, że MUSI  go znaleźć.
To jest kwestia: być albo nie być.

„Kluczowym staje się zatem, wzmocnienie naszej zdolności obronnej w perspektywie roku, najwyżej dwóch przy czym, decyzję w takiej sprawie prezydent  elekt musiałby podjąć dzień po objęciu urzędu.
By rozmawiać poważnie o polityce międzynarodowej musimy wykazać wolę obrony własnego terytorium, i to nie dlatego, że chcemy wojny, ale właśnie dlatego, by pokazać, że chcemy jej uniknąć.”
[prof. Andrzej Nowak, 2015]

Wydaje się, ze zrozumieli to Żydzi budując państwo Izrael w jego dzisiejszych ramach.
Jednak tu, powyższego rozumowania wynikającego z wymowy faktu (wymowy wojny) społeczeństwo polskie przyjąć nie potrafi !!!

Tymczasem, historia państwa polskiego zawsze po linii wymowy faktów szła. 
Ukazują to zarówno zabory, okupacje, niewole, rozstrzeliwania, łapanki, wywózki, obozy zagłady, spalone wsie, wywiezieni księża jak i powstania, i zrywy.
W trakcie niewoli, wszyscy chcieli odzyskania wolności i niepodległości Polski.
Niebywałą trudność nastręczała refleksja, co to oznacza w danej, konkretnej sytuacji.
Istota rzeczy wynikająca z wymowy faktów, często znajdowała się poza zasięgiem horyzontu myślowego  większości Polaków.
Przykładem kuriozalnej refleksji, prowadzącej do podjęcia konkretnych działań, była dążność do złożenia przez Polaków daniny krwi na ołtarzu walk. Miało to jakoby, prowadzić do celu.

Zauważamy zatem, że dwa podstawowe, fundamentalne elementy refleksji życiowej:
- przyjęcie faktu do wiadomości,
- odczytanie wymowy tego faktu
- w naszym narodzie zasadniczo nie funkcjonują i natrafiają na niewyobrażalne przeszkody w nas samych.

W polskiej polityce historycznej stanowi to, główną patologię tej polityki.

Omawiając rolę opisu historycznego (realiów, statystyk, akt osobowych, itp.) zwróciliśmy uwagę na wyciąganie wniosków zeń płynących – co stanowi start do czytania wymowy faktów.
Potem przychodzi czas na pracę nad przebiegiem samej historii.
Otoczenie faktu przez opis historyczny staje się tu niezbędne.

Reasumując:
- nie przyjmowanie faktów do wiadomości i brak rzetelnego odczytania ich wymowy powoduje oderwanie od rzeczywistości ludzi, elit, jak i samego historyka, a w konsekwencji upadek polskiej polityki historycznej u samych jej podstaw.
-------------------------------
3.
Rola  logiki.

Logika jest darem Opatrzności, stanowi zdolność rozumu i posługiwanie się nią należy do podstaw warsztatu historyka.
Logika pomoże nam odczytać wymowę faktu lub zadać pytanie o jego rozumienie, gdy fakt wydaje się być nielogicznym.
Fakty mówią i można usłyszeć ich znaczenie, posługując się, m.in. logiką.
Fakty nie powstają znikąd, coś z czegoś wynika.
Wiele z nich ma swój czas dojrzewania, przebieg i okoliczności.
Logika pomaga rozumieć wynikowość, docierać do mroków intencji, tajemnic, czy niejasności historycznych.
Opinie, opisy, racje historyczne poparte szerokimi źródłami stanowią element wyjściowy, który można odczytywać na różne sposoby.
Każdy przecież historyk ma swoje wersje historii.
Logika zatem, staje się przydatna w sposób fundamentalny.
Niestety nie jest to takie oczywiste(!) – ani dla pokoleń biorących bezpośredni udział w wydarzeniach, ani – co gorsza – dla późniejszego historyka, prowadzącego własną politykę historyczną.

Patrząc na losy Polski można wnioskować, że logiczną byłaby daleko idąca rezerwa wobec sojuszników, którzy nie dochowują istotnych obietnic, którzy dają jasno do zrozumienia, że kierować się będą własnymi interesami, sprzecznymi z racją stanu Rzeczypospolitej.
Fakty bezlitośnie potwierdzają tę tezę.
Co robi historyk ?
Historyk zagłębia się w ograniczenia, ułudy, rozterki ministra lub organizatorów powstania, i z tych pozycji zaczyna prowadzić swoją politykę historyczną.
Wszystko mówiło, że obranie danej drogi jest błędne, że należy – póki czas - poszukać innych rozwiązań.
Nie zrobiono tego, a historyk bije brawo !
Czy tj trzeźwa polityka historyczna ?

Jeden ze znanych publicystów zadał bardzo ciekawe pytanie:

„Czy my Polacy chcemy wmówić sobie samym, że nie wiedzieliśmy, że świat jest podły ?
Czy my chcemy wmówić sobie samym, że byliśmy dziećmi ?”

Można je parafrazować:

Czy my chcemy wmówić sobie samym, że polski minister spraw zagranicznych II RP  u progu morderczej wojny zupełnie nie orientował się w zamiarach osób, z którymi rozmawiał ?
Kto jak kto, ale strategiczny urzędnik państwowy najwyższego szczebla (szef MSZ) winien orientować się, że jego rozmówca łże jak pies.
Tego typu orientacja stanowi podstawowy warsztat – nie mówiąc już o podejściu do życia - takiego urzędnika.

Czy my chcemy wmówić sobie samym, że polski oficer nie wie, że na wojnie trzeba niszczyć wroga, a nie samemu ginąć ?
Czy my chcemy wmówić sobie samym, że polski inżynier nie wie, że źle zaprojektowany most lub budynek może się zawalić pogrążając rzesze ludzi ?
Czy my chcemy wmówić sobie samym, że posyłanie młodych ludzi z gołymi rękami na uzbrojonych technologicznie po zęby systemowych, zaprawionych w bojach i mordach zbrodniarzy jest aktem najwyższej odpowiedzialności, trzeźwości, powinności, itp ? 

Czy my chcemy wmówić sobie samym, że agresor (Rosja), który napadał wielokrotnie, bez sentymentu i opamiętania na Polskę, wywiózł miliony ludzi, strzelał w tył głowy polskim oficerom, podstępnie wdzierał się do Wilna i Lwowa, ze swej ideologii - z którą w ogóle się nie krył - szedł bojem zdobywać cały świat,  był właśnie tym, od którego – my Polacy - oczekiwaliśmy strategicznej pomocy na drodze do wolnej i niepodległej Polski ?!

Podstawą powyższych pytań nie jest bynajmniej, obraz lub wiedza ex post.
Nie można przyjąć do wiadomości tezy, że pokolenie Polaków II RP nie miało możliwości posługiwania się trzeźwością, logiką i rozsądkiem.
Dociekania historyków winne być prowadzone  w oparciu o logikę, realia, trzeźwość, a nie o romantyzm lub sentymenty.

Brak istotnej roli w/w  elementów stanowi kolejny fundament patologii polskiej polityki historycznej.
------------------------------------------------------------------
4.
Rola minimum  antropologicznego.

Jest to najbardziej istotna, a zarazem najdelikatniejsza i najtrudniejsza kwestia w sferze polityki historycznej.
Nie rzadko niepokonalna trudność w jej przyswojeniu wynika z powierzchownego charakteru traktowania przez nas życia, przez co patrzymy nań w sposób niewytłumaczalnie nielogiczny, dziecinny, uwikłany we własne ograniczenia i horyzonty.
Minimum antropologiczne mówi, że Bóg istnieje, a człowiek i to, co widzimy jest tylko stworzeniem.
Żaden twórca, żaden, informatyk nie pozwoli odebrać sobie autorstwa, nie pozwoli na to, by napisany przez niego komputerowy program – mimo, że niedoskonały - został uznany za powstały z „wielkiego wybuchu”, ewolucji  lub z małpy.
Jakże łatwo i z miedzianym czołem, „na bezczelnego”  istnienie o wiele bardziej doskonałego świata przypisuje się w/w groteskowym przyczynom.
Rozum, myśl ludzka, wiedza, przebyte doświadczenia  lub niewiara nie orzekają o Bogu, nie przesądzają w żaden sposób o jego istnieniu, ani w żaden sposób nie definiują Jego natury.
Podobnie rozum, myśl, wiedza, wiara lub niewiara nie przesądzają, ani nie kreują rzeczywistości.
To, że czegoś nie rozumiemy, o czymś nie wiemy, nie znamy, nie ogarniamy, nie umiemy sobie wyobrazić lub w coś nie wierzymy nie znaczy, że nie istnieje lub jest takie jakie nam się wydaje, że jest.
Istnienie galaktyk, praw, przyczyn lub powiązań nie zależy od tego, czy Jasiu w nie wierzy, czy też nie.
Problem wiary Jasia jest problemem Jasia i  realnie w żaden sposób o niczym nie wyrokuje.
Człowiek nie jest bytem samoistnym, sam siebie nie umieścił w znanej nam rzeczywistości, ani nie osiągał kolejnych stadiów samoświadomości.
Żadne ze znanych nam stworzeń – podobnie jak żaden wspomniany program komputerowy – nie powstały z „znikąd”, czy też w wyniku „ewolucji” twardego dysku w komputerze.
Jesteśmy nadto w pełni zależni od sił większych od nas, przerastają nas rzeczy większe od naszego rozumu.
Człowiek – jak jego byt -  jest stworzeniem, a zarazem marnością – jak powiada Kohelet.
Możemy coś zamyślać, coś projektować, ale co z tego będzie - nie wiemy czy w ogóle będzie.
Jutro możemy być martwi.
Podstawowym zatem, odniesieniem dla rodzaju ludzkiego jest odniesienie do czegoś większego, do Stwórcy, odniesienie i relacja do Boga, w której ludzkość coraz częściej się nie odnajduje.

Stworzenie jest tak zaprojektowane, że każdy jego jeden element ma zawsze odniesienie do drugiego.
W stworzeniu nie ma elementów samotnych, samowystarczalnych, nie ma elementów, które nie miałyby żadnego odniesienia do kogo lub czegokolwiek.
Artyści mają wyczucie, jak tajemnicę piękna umieścić w relacji: kształty, kontrasty lub uzupełnienia.
Istnieje bowiem, pewien problem relacji kontrastów, relacji między różnymi kształtami, jakościami i różnymi barwami.
Istnieje przy tym ogrom geometrii, harmonii i granic.
Twarz jakiejś osoby, policzek jest jak mały pagórek, ma światłocienie.
Obok policzka jest coś bardzo wyrysowanego - oko, które ma brew.
Nad brwią jest pewna płaszczyzna, pewna powierzchnia, która odbija światło.
To nasze czoło.
Potem są włosy, które są już innym materiałem, inną jakością.
Miękka powierzchnia policzka dowartościowuje oko, a oko dowartościowuje policzek.
Bóg który stworzył tę planetę niebieską, bardzo piękną, która jest jak statek kosmiczny poruszający się z ogromną prędkością, który jest bardzo komfortowy, ma naturalne baseny, jeziora, morza, słowem – bardzo piękne rzeczy!
Reasumując: człowiek żyje w relacjach, bo wszystko jest relacją: jeden element przechodzi do drugiego, ma odniesienie w drugim.
Człowiek, patrząc na relacje w stworzeniu, na relacje przyrody, na jej piękno czuje się kochany i odnajduje możliwość kochania, wejścia w relację. Odnajduje możliwość życia.
W tym życiu człowiek nie jest panem siebie samego, ani siebie do końca nie zna, ani nie rozumie.
Nie znamy nawet potęg, które nas otaczają  i za, którymi pragniemy ślepo podążać.
W rezultacie grzechu pierworodnego dochodzimy do punktu dramatycznego:

 „Albo Ty (Panie Boże) albo ja.”

Tu znajduje się, m.in. źródło ateizmu.
W rezultacie doświadczamy irytacji, zatracenia, bezsensu, depresji, cierpienia – nie tylko zewnętrznego, ale wewnętrznego.
Są to tylko niektóre zarysy antropologii, które chcemy przywołać.
Jeżeli nie weźmiemy tego pod uwagę nie odczytamy historii prawidłowo.

Aby rozpocząć bieg przez historię, u progu zanurzenia się w dziejach należałoby przyjąć do wiadomości te dwa w/w  fakty natury antropologicznej:

1. Bóg jest.
2. Człowiek i otaczający go świat jest stworzeniem.

Nieprzyjęcie ich do wiadomości będzie powodować niezrozumienie historii w ogóle i prowadzić do rozmijania się historii z historykiem, a w konsekwencji z nami wszystkimi.
Historia staje się wówczas prostym wspomnieniem, rozpamiętywaniem, ślepym losem, splotem przyczynowo-skutkowym, w którym przychodzi człowiekowi żyć.
Historia staje się pasmem wydarzeń ze sobą jakkolwiek powiązanych, ale nie za bardzo rozumianych i zupełnie nieodkrywanych, co do ich sensu.
Będziemy umieli opisać przebieg wydarzeń, ich przyczyny, skutki, ale fundamentalny sens historii i prostota jej biegu pozostaną nieodczytane.
Tak zbudowana polityka historyczna, nie tylko nie przyniesie nam chluby, ale poprowadzi nas samych w przepaść pogardy, niebytu, rezygnacji lub rozpaczy.
===========================

Dalsza, późniejsza praca nad historią prowadzi do  rzetelnego zebrania wszystkiego w trzeźwą całość.

Hazgrun
O mnie Hazgrun

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura