Posłużyłem się formułką używaną przez JKM, odrobinę obraźliwą wobec d...kracji. Trudno jednak mówić o obrazie rzeczy i to w dodatku rzeczy nieistniejącej. D...kracja nie istnieje, przynajmniej (o czym poniżej) na szczeblu samorządów w Polsce. W zamian mamy Partokrację, która jest zdecydowanie mniejszym złem, choćby dlatego że są w niej już pewne (choć mało konkretne) kryteria doboru ludzi w polityce. W d...kracji nie ma żadnych kryteriów. Kandydat na radnego czy prezydenta nie musi nawet umieć czytać i pisać...
A teraz konkretne dowody na nieistnienie d...kracji na przykładzie wyborów do Rady Miasta Krakowa, czyli gminy powyżej 20000 mieszkańców. Na podstawie Ordynacji wyborczej (...) z dn. 16.07.1998, tekst jednolity Dz.U. 2003,nr.159,poz.1547 oczywiście z bardzo licznymi zmianami.
Art. 64b. Komitety wyborcze w imieniu partii politycznych, organizacji i wyborców wykonujączynności wyborcze, a w szczególności zgłaszają kandydatów na radnych orazprowadzą, na zasadach wyłączności, kampanię wyborczą na ich rzecz.
Mocny artykuł- na zasadach wyłączności to znaczy że komitety wyborcze mają absolutny monopol na prowadzenie kampanii wyborczej. Co oznacza, że obywatel RP nie ma biernych praw wyborczych. Bierne prawa wyborcze przysługują wyłacznie komitetom wyborczym. Co prawda 5 obywateli może się zmówić i utworzyć komitet wyborczy wyborców, ale cóż z tego, kiedy obowiązują ich te same, bardzo ostre przepisy finansowe, o których napomknąłem w poprzedniej notce. Ba, te same przepisy, to mało powiedziane, albowiem:
Art. 88 ust. 2- W podziale mandatów, o którym mowa w ust. 1. uczestniczą listy kandydatów tych komitetów wyborczych, na których listy w skali gminy oddano co najmniej 5% ważnie oddanych głosów.
Czyli gdybym chciał kandydować do Rady Miasta Krakowa jako kandydat niezależny, to bynajmniej nie wystarczyłoby uzyskanie najlepszego wyniku w okręgu wyborczym. To za mało, bo musiałbym uzyskać 5% poparcia w skali całego miasta. A ponieważ w Krakowie jest 7 okręgów wyborczych, a ja w odróżnieniu od partii nie mogę kandydować w kilku okręgach, to rachunek jest prosty. Musiałbym zebrać przynajmniej 35% głosów w swoim okręgu! Oczywiście, gdybym mógł liczyć na 35% poparcia, to kandydowałbym na Prezydenta Krakowa, a nie na radnego.
Z powyższych rozważań wynika jasno, iż obywatele RP nie mają biernych praw wyborczych. Ale co więcej- nie mają również czynnych prawa wyborczego, albowiem:
Art. 118, ust. 1. W wyborach radnych w gminie liczącej powyżej 20 000 mieszkańców wyborca głosuje tylko na jednąlistękandydatów,z stawiając znak „x” w kratcelewej strony obok nazwiska jednego z kandydatów z tej listy,przez co wskazuje jego pierwszeństwodo uzyskania mandatu.
Co to oznacza? Oznacza, ni mniej ni więcej, że nie mamy (my obywatele) prawa głosowania na konkretnych kandydatów, a jedynie prawo do ich wskazania. Wyborca ma więc w wyborach prawo głosu doradczego, ale trudno to uznać za czynne prawo wyborcze w pełnym słowa znaczeniu. Ergo- nie ma w Polsce d...kracji, a JKM zupełnie niepotrzebnie się zamartwia.
Inne tematy w dziale Polityka