Mają rację polityczni recenzenci twierdząc, że współczesna polityka opiera się o public relations.
Mają wiele racji ci wszyscy, którzy oglądając słupki sondaży zachłystują się powodzeniem „piarowych” akcji i promocji.
Polityka stała się podobna, w zakresie form jej sprzedaży, do technik tak skutecznych przy okazji promocji jeszcze nowego proszku, albo jeszcze lepszego piwa.
Polska, która w swoich ćwiczeniach republikańskich znajduje się jeszcze na początku drogi, jest chyba szczególnie narażona na konsumencką porażkę.
Rozwinięte rynki dóbr szybko-rotujących uzbrojone są w niezależne od producentów (i żyjące z tej niezależności) organizacje konsumenckie i niezależne (w różnym stopniu) media, które weryfikują reklamowe obiecanki, zabezpieczając interesy przynajmniej tych niereagujących na reklamowe hasła odruchem Pawłowa.
Polityka współczesna opiera się o public relationsz tego powodu, że jest jej coraz trudniej odwoływać się do logiki i wartości. Pamiętajmy: reklama to granie na emocjach.
Nie da się logicznie wytłumaczyć, dlaczego na przykład atakujemy R, w wyniku czego nasi chłopcy są masowo rozsmarowywani po wiejskich drogach, a my masowo rozsmarowujemy cywilów, a zostawiamy w spokoju L, gdzie zamordyzm dużo większy, a „prawa człowieka” nie znajdują żadnego odpowiednika w miejscowych narzeczach.
Nie da się wytłumaczyć, dlaczego w programie mamy jak drut wolność gospodarczą, a kontynuujemy zarządzanie Bantustanem opartym o korupcję, biurokrację, kawkizm i kurwizm, bo inaczej nie da się tego nazwać.
I nie da się do tego przypisać żadnych wartości, oprócz chęci napchania kabzy sobie i swoim kumplom, fundując narodowi najwyższe możliwe ceny surowców na kolejne ćwierć wieku z hakiem. Ale te akurat wartości (chęć napchania kabzy) słabo się nadają do „piarowego” wykorzystania, bo jak? „Kupcie piwo, które wygląda jak szczyny, smakuje jak szczyny, pachnie jak szczyny, kosztuje jak najlepszy szampan, bo musimy napchać kiesę?”
No nie, tak się nie robi.
Dla jednak tych wszystkich, którzy tak ochoczo ogłosili „nową erę” w polityce, w której władzę zdobywa się dzięki temu, że mój kotek wygląda ładniej od jego kotka, moja żona ma w talii mniej od jego żony, a moje dzieci są uczesane, w odróżnieniu od jego dzieci, mam złe wiadomości.
Każdy „piar” ma swoje ograniczone czasowo zdolności oddziaływania.
Ludzie co prawda nie pamiętają szczegółów, ale pamiętają ogólne przesłanie: miało być lepiej, zdrowiej i taniej.
Jeśli jest gorzej, chorzej i drożej, nie analizują przyczyn dlaczego woda po ogórach nie smakuje jak szampanskoje, ale zwyczajnie dostają szału.
A ponieważ „piary” są oparte na emocjach, więc zawód będzie również emocjonalny; skoro piar nie odwoływał się do logiki, nie da się porażek logicznie wytłumaczyć; jeśli „piar” zapominał o wartościach, nie obroni wzrostu cen mleka, jaj, a spadku płac pań Ew, wartościami, które „pomimo” udało się ocalić i zachować.
Dzisiaj piarowcy całego świata mogą dąć w dudy i grac na drumli konsumując udaną kampanię reklamową, ale jutro...
Znajdziecie się na liście najmniej szanowanych zawodów. Obok poborcy podatkowego, komornika i bukmachera.
Przebudzenie będzie bolesne i może się okazać, że lekkość „piaru” bywa równie nieznośna, jak lekkość bytu. Albo pozorna.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka