Im dalej od smoleńskiej katastrofy, tym mniej wiadomo; powoli słabnie społeczne zainteresowanie jedna z największych zagadek współczesnej (już!) historii; wulkan Eyjafjoell zakończył erupcję i ogłosił ten fakt ustami swojego rzecznika prasowego, choć zdarzył na koniec wywołać powódź w Polsce, amerykańscy żołnierze wyładowali w Morągu patrioty i w związku z tym majowa defilada w Moskwie zakończyła się połowicznym sukcesem, choć "ich ludzie w Warszawie" robią wszystko, by sukces był pełny.
Wygląda na to, że zostanie, jak jest, to znaczy: „my wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy, że oni wiedzą”, prostych Rosjan będziemy lubić bardziej, bo „oni wiedzą, że my wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy”, a od „Kacapii”* nie będziemy się domagać zwrotu stanowiących polską własność czarnych skrzynek, bo ich i tak nie dostaniemy.
Psychologiczne skutki katastrofy smoleńskiej są zaskakujące. Polacy zachowali się jak dojrzały zachodnioeuropejski naród reagując społeczną mobilizacją, głośnym żądaniem wyjaśnienia prawdy, odruchowym odrzuceniem wersji kanonicznej ogłoszonej przez Kacapię już w kilka godzin po katastrofie, kiedy ciała zabitych przewieziono transporterami do Moskwy.
Znakomita większość Polaków zachowała się w czasie żałoby godnie, pomijając wyskoki pieszczochów PRL-u, ale to naprawdę nie ma żadnego znaczenia, oprócz groźby, że za nasze pieniądze powstanie kolejny gniot, w którym znany artysta-blokers** zamaże i zagmatwa znaczenie jakiegoś fragmentu polskiej historii.
Polacy zachowali się uczciwie i muszę napisać, że uczciwie zachowali się w dniu katastrofy nawet na Carskiej/Czerstwej, a Gazeta Wyborcza, którą miałem w ręku po raz pierwszy od dwudziestu lat, zaskakująco wprost zasugerowała to, co nam wszystkim od razu przyszło do głowy.
Wbrew lansowanej nieco później wersji o pilocie-kamikadze, w dniu katastrofy Gazeta omówiła podobne, historyczne wypadki lotnicze, w których ginęli przywódcy państw, sugerując wprost, że za wypadkami tymi („Pakistańska komisja śledcza podejrzewała zamach, np. rozpylenie gazu, który odebrał świadomość pilotom”, „są plotki, że Sekretarz generalny padł ofiarą zamachu”) stał zorganizowany bandycki kartel, i w tych wyjątkowych przypadkach nie byli to ani naziści, ani słynny polski antysemityzm.
Później było już z tą trzeźwością ocen i trafnymi (bo oczywistymi) intuicjami gorzej i dziennikarze, blogerzy i politycy z bezradnością towarzyszyli rosyjskiej maszynie dezinformacji i zacierania śladów uspokajani nieudolnie a to skrzynkami, które już lecą, a to wizytacją archeologów, którzy już jadą, a jadą tak szybko, że nie wiedzą, że jadą.
Nota bene, trzeba chyba będzie nakręcić jakaś akcję pod hasłem: „pomóżmy odnaleźć zaginionych archeologów”, albo: „znajdź archeologa i poczęstuj kanapką!”.
Z drugiej strony, chyba już przyzwyczailiśmy się, że obietnice premiera realizują się jedynie w rzeczywistości piarowskiej, a więc wirtualnej, stąd wniosek, że archeologom jednak nie dzieje się krzywda i są tam, gdzie zawsze, czyli w pracy.
Co do dociekań przyczyn katastrofy, prowadzonych również na S24, trzeba przyznać, że zostały przeprowadzone rzetelnie, w odróżnieniu od toru oficjalnego śledztwa, to znaczy rozważono w s z y s t k i e hipotezy, których część sfalsyfikowano, a niektórych już nigdy nie uda się sfalsyfikować, skoro miejsce zaorane na głębokość metra, drzewa wycięte, duża część materiału dowodowego skończyła w piecach, Kola filmowiec okazał się być Wołodią, a o emerycie, świadku wypadku, który relacjonował swoje wrażenia ze spotkanym kokpitem i pięcioma w nim ciałami słuch zaginął wraz z kokpitem.
Przez długie tygodnie obowiązująca wersja kanoniczna wspierana była wnikliwymi i rzetelnymi analizami mieszkańca Smoleńska Siergieja Amielina. Siergiej Amielin – człowiek, który rzeczywiście starał się zrozumieć, co się stało i któremu zawdzięczamy zebranie bogatej dokumentacji fotograficznej miejsca tragedii, co ma olbrzymią wartość historyczną, jako że fotografowane miejsca już nie istnieją, był tak samo przygotowany do prowadzenia amatorskiego śledztwa, jak ja, to znaczy nie był fachowcem, został jednak uznany za „spontaniczny” wyraz obywatelskiego poparcia dla wersji kremlowskiej, choć do czasu.
Siergiej Amielin zakładał bowiem to, co zakładała wersja kanoniczna, czyli fakt, że piloci polskiego TU-154 mieli pełną wiedzę o położeniu samolotu w każdej fazie lotu, a zabójczą akrobację wykonali p o m i m o tej wiedzy.
Niestety dla tej wersji, z dokumentu generał Anodiny dowidzieliśmy się, że piloci jednak nie mieli tej wiedzy, w związku z czym Amielin musiał się (jak każdy dociekliwy i rozsądny człowiek) rozstać z wersją kanoniczną, co skwitował stwierdzeniem: „teraz wiemy, że nic nie wiemy”.
Przestał być dzięki temu stwierdzeniu gwiazdą „Gazety”, ale zapisał się w naszej pamięci, jako uczciwy człowiek, więc chyba warto.
A tymczasem (o zgrozo!) polska dociekliwość wzbudziła, jak to nieraz już w historii bywało, upiory obywatelskiego nieposłuszeństwa i kilku rosyjskich intelektualistów i dysydentów wystąpiło z listem wyrażającym zaniepokojenie s t a n e m i s p o s o b e m prowadzenia rosyjskiego śledztwa oraz zdziwienie postawą polskich władz.
Szczególnie intrygujący jest ostatni akapit listu, w którym nasi rosyjscy przyjaciele piszą tak:
„Jesteśmy zaniepokojeni tym, że w podobnej sytuacji niezależność Polski i dzisiaj, i jutro może się okazać poważnie zagrożona. Mamy nadzieję, że obywatele Polski ceniący swoją wolność potrafią ją obronić. Także przy urnach wyborczych.”
Całość tu: http://www.rp.pl/artykul/2,484507.html
List podpisali:
Aleksander Bondariew (dziennikarz, tłumacz, publikował w "Nowej Polszy")
Władimir Bukowski (dysydent w czasach komunistycznych, także obecnie krytyk polityki Kremla)
Wiktor Fajnberg (dysydent, w 1968 r. razem z Natalią Gorbaniewską brał udział w demonstracji w Moskwie przeciwko inwazji na Czechosłowację)
Natalia Gorbaniewska (działaczka demokratyczna, poetka, dziennikarka, tłumaczka literatury polskiej)
Andriej Iłłarionow (ekonomista, były doradca Putina, obecnie krytyk polityki Kremla)
Zapamiętajmy!
*Kacapia – kagiebowski rząd
** tu: od blokowania innych, lepszych artystów
Inne tematy w dziale Polityka