W sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika nastąpił zwrot. Oto po latach śledztw, serii samobójstw, prokuratura odnalazła sofę „przesiąknięta krwią”, a z tej krwi czerwonej zalegającej w sofie wydestylowała krew.
A po poddaniu tej krwi badaniom wykrywaczem płytek wykonywanego zawodu i krwinek narodowości okazało się, że płytki w skazują na najstarszy zawód świata, a krwinki na (wybaczcie Ukraińcy) Ukrainkę.
Śledczy odnaleźli też wódkę, której nie było, a nawet lodówkę pełną wódki. Fotografia pochodziła rzecz jasna z czasu kiedy wódki nie było, chociaż była.
Jak człowiek poczyta, i skonfrontuje sobie te absolutnie rewolucyjne doniesienia o krwi, sofie, prostytucji i wódce z rosyjskim strażakiem – kandydatem na wielokrotnego mistrza quizu „Jak to melodia?”, i z przeprowadzonym urzędowo „rekietem” na sklepy z dopalaczami, co jest tematem pierwszej chyba quasi Rady Gabinetowej (sic!) od czasów, kiedy przewodnia siła narodu znów sięgnęła po pełnię władzy, to widać wyraźnie, że zbliżamy się do jakiegoś rozwiązania.
„Jeśli w pierwszym akcie na ścianie wisi strzelba, w trzecim musi wystrzelić” mawiają wybitni teatrolodzy, więc jeśli w pierwszym akcie był Bronek, to w trzecim będzie kołomyja z Bronkiem w tle.
Czasami suma pewnych pozornie nie związanych ze sobą informacji potrafi, w związku z tym, że wydają się dochodzić z tej samej krainy absurdu, uchwycić pewien istotny element rzeczywistości, dać impuls, który pozwala jej część rozświetlić i pojąć.
I ja, drodzy Czytelnicy, odczytuję te wszystkie znaki następująco:
Na skutek naszego lenistwa, głupoty i braku wykształcenia powierzyliśmy los niemalże czterdziestomilionowego kraju (minus pięć milionów za granicą) w ręce Gangu Olsena. Prawie że Gangu Olsena, bo „oni” nie są tak śmieszni, za to są o wiele głupsi.
A przez to, że są głupsi, są groźniejsi.
I ponieważ stanęli pod ścianą i każdy kolejny dzień zagląda w oczy anihilacją całego środowiska, dlatego wszystkiego można się po nich spodziewać.
Wczoraj szturmowali dopalacze i ten szturm może mieć, moim zdaniem dwa wyjaśnienia.
Pierwsze jest takie, że zanim spróbują wynieść się wraz z łupami do Wietnamu chcą ściągnąć ostatni duży rekiet.
(Tu liczę na funkcjonariuszy straży granicznej, którzy w wolnej Polsce będa chcieli szybko awansować, a nie będą chcieli stanąć przed sądem karnym)
Ziemia się pali pod nogami, więc nikt już nie dba o pozory.
Drugie, gorsze, jest takie, że oni zdurnieli do reszty i właśnie przygotowują jakieś rozwiązanie siłowe, a „akcja dopalacze” była sprawdzianem skuteczności i sprawności kadr.
(Tu liczę na rozsądek rodaków, którzy – jeśli miałoby do jakiejś próby rozwiązań siłowych dojść, pogonią tego ciasteczkowego potwora kijem).
Którykolwiek ze scenariuszy miałby być prawdziwy apeluję – bądźcie czujnie w tych dniach, bądźcie czujni!
Wariaci uciekli z zakładu i są na wolności!
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka