Jestem już zdrowy. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego ludzie chorują? Może dlatego, że w swoim mózgu mają taki implant, który każe im zawsze szukać jakiegoś równoległego świata? Też tak miałem. Ja i... wielu, wielu innych. Ale doszło do przełomu. Gdzieś tam, na dnie jaźni przeskoczył taki „pstryk”. Nie znam onomatopei, która oddaje ten dźwięk, ale „pstryk” albo nie... „klik” jest najbliżej. „Klik” albo „klich”, taki tępy, cichy odgłos. Inni ludzi też bywają pomocni, trzeba tylko słuchać. Ufać, trochę. Bez zaufania nic nie ma sensu. I pomagać innym. Pomagać wydostać się z tego, co się ma w głowie, zanim się zrobi ten „klich”.
I ja już teraz wiem, że to nie miało sensu, to całe samonakręcanie się... i wzajemne nakręcanie... Gdzie jeden chce być bardziej zakręcony od drugiego...
A to trzeba szybko albo nawet na chybcika chytać rzeczywistość; nawet tak... nie wiem, jakiego tu słowa użyć... mmm... Hypko! Trzeba hypko dokonywać selekcji, inaczej nici z jakiegokolwiek poważnego zajęcia, zarobków, prestiżu.
W telewizji, w telewizji są fachowcy, fachowcy. Oni tam tłumaczą. Oni są autorytetami. Trzeba się, trzeba się poddać tej ich terapeutycznej narracji i jest jest od razu lepiej. Widać las, las, a nie pojedyncze drzewa.
Ale do rzeczy, do rzeczy... Chciałem o tej paranoi z tymi zabójstwami, z tą maskirowką ruską, z tym zamachem, z tym szaleństwem, szaleństwem całym. Ja to zebrałem wszystko, zebrałem do kupy. To tak jest, to się domyka i zazębia. I można nad tym przejść do porządku, bo bez tego to ja nie wiem co? Wojna? Wojna ma być? Ale jak, z kim? I czym. Mały kraj? Smutnych ludzi? Na wojnę? Z kim, z czym? I za co? Bo bo to tez jest pytanie: za co? Tak?
Ale do rzeczy, do rzeczy... Jest tak: prawda jest jedna. Dla racjonalnie myślących.
Więc oni tam powsadzali do jednego samolotu, samolotu wyprodukowanego w 1968 roku, to jeszcze mnie na świecie nie było, najważniejsze osoby w państwie. O tym Arabski nie wiedział, to znaczy wiedział, ale myślał, że będzie jeszcze jeden samolot. I potem już presja, bo tam czekali w Smoleńsku, czekali. Ci co pojechali pociągiem. I generałowie wiedzieli, że nie wolno, nie wolno im wsiadać do samolotu. Procedury. Procedury NATO-wskie im nie pozwalają na to. Parę milionów dolarów poszło na szkolenia, ale nic, presja i człowiek pod presją nie myśli. Na wojnie generał wie, że jest woja i myśli... On nauczony myśleć w sytuacji konfliktu zbrojnego. A czasie pokoju on się czuje nieufiksowany. Stoi samolot, drugiego nie będzie. Niby szef sztabu powinien w takiej sytuacji uzgodnić, że połowa oficerów wysiada w takiej sytuacji. Ale tu się włącza inny element, Inny, psychologiczny, że my razem z prezydentem, że majestat... że orzeł biały. Więc zostają. I wtedy BOR. Borowiec... więc on powinien podjąć decyzję. Dzwoni do szefa i mówi jaka sytuacja.
Ma wszelkie prawo, żeby nie dopuścić. Tym bardziej, że ten samolot zderzył się z ptakiem. Nie ma prawa wylecieć, nawet jak jest taka sytuacja. Ma podkładkę, bo samolot jednak był zderzony. I chyba to jedyna służba, która tutaj zadziałała, bo wedle spisu pasażerów było siedmiu, a potem zginął jeden. Znaczy – sześciu kazano wysiąść. O tym się nie mówi otwarcie, bo to służby, to o tym się nie pisze.
Ale nie mógł zabronić reszcie lecieć, bo to jest pewnego rodzaju psychologia... Generalicja, a on ni pies ni wydra... ni to policja, ni to tajniak, ni to wojsko. Więc jest trudna sytuacja...
Pilot. Pilot jednak jak wiemy słabo szkolony. Mówią, że klasy mistrzowskiej, że pilot testowy... Tak się to chyba nazywa. Ale tam było nieprofesjonalnie. Na Słowacji, widziałem pokaz jak Tupolew się obniżał, dotykał kołami ziemi i w górę, na pełnym ciągu, ale tam były, były szkolenia, testy na symulatorze.
I startuje i jeszcze jest to że się spóźnia chyba prezydent, więc dodatkowa presja, bo tam czekają już na miejscu, dzwonią może nawet, żeby się dowiedzieć, co się dzieje. I tu powstaje sytuacja, że prezydent się chyba spóźnia i presja narasta. W końcu, to się zdarza, to jest psychologia – pęka tama mentalna i po prostu chcą już dolecieć, chcą już tam być.
I startują. Jest zamieszanie, więc nie ma filmów, zdjęć, świadków, bo paradoksalnie wszyscy dziennikarze już dawno polecieli i świadkowie potencjalni.
Więc to jest taki start w samotności.
Lecą i wtedy odprężenie, bo działa, bo leci, bo wszystko wydaje się OK. Pewnie roznoszą po drinku na rozluźnienie. Nie to, żebym potępiał, nie. Sam czasami kieliszek koniaku... Człowiek się rozluźnia, napawa takim bezpodstawnym optymizmem, animuszem nawet. I dobra, i teraz, po tym stresie, po tym że oni wiedzą, że wszystkie procedury zostały złamane, nadlatują nad lotnisko.
I piloci już wiedzą, że ta mgła, że tam nic nie widać, że poprzedni ledwo umknął śmierci w ostatniej sekundzie...
Ale paraliżuje ich.
W Warszawie nawet jak wiedzą, to tez paraliż. Bo spróbujmy się zastanowić, co by się stało, gdyby odlecieli gdzieś do Moskwy i uroczystości, którym przewodniczy prezydent odbyłyby się bez niego. To jak to tak? To media by rozniosły rząd na strzępy, że znowu ośmiesza się urząd, bo ksiądz kazanie prawi, mówi: „Panie Prezydencie”, a ich nie ma, są w Moskwie, w hali przylotów...
Więc oni, ci piloci, nie wiedzą co robić – brak szkoleń na symulatorze i psychika, psychika słaba.
Więc cztery razy latają nad lotniskiem i czekają.
I to prawda, że prezydent był raczej spokojnym, koncyliacyjnym człowiekiem, z nich dwóch, ale jest telefon. Jest telefon, no i jest dowód, bo okazał się, że CIA ma bazę, bazę nasłuchową w Polsce, z zasięgiem tam czterysta, czy więcej kilometrów. Tajną. Rosjanie nawet nie wiedzą i nie potrafią zakłócić.
No i jest dowód... zapis, oni przekazali Bondarykowi chyba, Amerykanie. No i niestety jest nacisk. Tam... podobno są strzępki, bo jednak jakieś zakłócenia były. Ale jest „musisz tu przyjechać”, „to jest szalenie ważne”. „ona czeka”, „to nie jest najlepsza sytuacja”, „Nie wyobrażam sobie, żebyś nie był, „natychmiast”. To jest jednak oczywiste.
I jest kolejna sytuacja, że tamtemu z tego Jaka się udało. To daje nadzieję, więc oni próbują, a na ziemi, Rosjanie, no, też są pod presją... Co mają strzelać w powietrze? Wypłaszać? To ustawiaj światła i tak jak nasi... liczą, że jakoś będzie o potem się przyklepie, że to gdzieś na najwyższym szczeblu nie będą pytać... polityczna decyzja, że nie rozgrzebujemy, w końcu się udało, tak?
I jest generał, który dowiedział się ostatni. Więc on wkracza, w dobrej wierze, on znał tych chłopaków, ale on nie był przeszkolony, on nie latał na Tupolewach chyba, nie na symulatorze w każdym razie.
I niestety, no, w zdenerwowaniu zamiast patrzeć na przyrząd przed oczami, pod nosem, patrzą w tył, na inny przyrząd. Patrzą w tył, a potem szybko w przód, w tę cholerną mgłę, żeby wzrokiem wypatrzeć ziemię... Po rosyjsku do nich krzyczy kontroler, a w nerwach... to jednak obcy język jest, tak?
No i co? Są cztery tam metry nad ziemią, tną linię wysokiego napięcia, odcinają zasilanie i te cholerna światła gasną. Mgła i mrok. A potem brzoza. I trach. Brzoza pada ścięta, ale i ona ginąc, będąc przecięta na pół, tnie skrzydło tak. Osuwa się po korze i spada obok, a fragment wcześniej bo przy ściętej linii... tam już były fragmenty.
I potem jest moment pędu i kilkaset ton, do 90 maksymalnie, i jest zmiana siły nośnej i jest beczka i go wygina na plecach dziobem w dół.
A pilot nie był w takiej sytuacji, więc włącza te dwa metry już nad ziemią maksymalny ciąg silników. To ja nie wiem, ile to jest? Osiemset?
I to dodatkowo wbija go w ziemie. To nic nie zostaje w takich sytuacjach. Może nie było podobnych, może pod tym względem, to się zgadzam, że to wyjątkowy splot czynników psycho-fizycznych, ale jednak, niestety, z podkreśleniem psychicznych.
I ta mgła, dlatego ludzi nie widzieli w zasadzie; nie ma świadków. Ale to są konsekwencje, że tworzymy sytuację, w której nikt nas nie widzi, żeby nam pomóc. No i to błoto. Tam nikt nikt huku nie słyszał. Jeden tam świadek nauszny mówił, że myślał, że menele butelki tłuką... Świst było słychać, ale samego uderzenia nie, bo błoto tłumi. Przy tej prędkości to nawet, jak człowiek może chodzić, to jest jak bagno, to zasysa i cały dźwięk się wytłumia. Zresztą to nawet laik wie, że mgła tez ma swoje własności akustyczne, prawda?
Ale to może u ludzi o słabszej konstrukcji kojarzyć się a to z bombą. A to że to w ogóle nie był samolot, tylko ktoś w tej mgle jakiegoś pomalowanego złomu narzucał. Ciał nie widać, bo to było 100g, to siła potworna działała. Kila wyrzuciło, potworny widok, żadnej krwi, żadnych obrażeń, pokryte tym pyłem ze sproszkowanych foteli. To jest pył aluminiowy, ja widziałem I te szczątki kadłuba pocięte jak piłą. To drzewa cięły... Każdy kto widział wypadek drogowy, to wie co drzewa, nawet chude, robi z karoserią.
Poza tym tam były badania, to Klich mówił. Z psami. Mają takie psy w ratownictwie. I one odróżnią zapach, mikro-zapach, jakiegoś trotylu, heksogenu, plastiku, od zwykłego zapachu broni podręcznej, osobistej, która była na pokładzie. Więc jak to jest stwierdzone, to już nie ma potrzeby badać, prawda? Tu już wrak nam nic nie powie. To jest już do badań na modelach. Na pewno były zrobione. Ich się nie pokazuje, bo to jednak Rosja jest, oni niechętnie ujawniają cokolwiek, a już laboratorium wojskowe, pirotechnika to są tajne rzeczy. No każdy kraj ma swoją specyfikę. W jednym nie można w bikini, w innym jedzą szczury, a oni są podejrzliwi. Może za bardzo, ja się zgodzę, ale z tego nie można skakać do konkluzji, zaraz, OK?
Jest akcja ratownicza, jest straż, są jednostki specjalne, zresztą jak pies, to musiał być bardzo specjalistyczny sprzęt na tym lotnisku. I nie można, nie można się przyczepić... bez złej woli. Widać było, że masakra, a tam w Rosji nie są tak wrażliwi. Nas może razić, że tak śmieją się, rozmawiają, palą... Ale to jest Rosja, inna mentalność.
Oczywiście jest kolejny psychologiczny problem. Przyznać się. Przed sobą, przed światem. Bo kto nam teraz da samolot bojowy, skoro nie ma szkoleń na symulatorach, gdzie się nie pilnuje procedur.
To tak z grubsza. Ja szczerze mówiąc chciałbym do przodu. Było nieszczęście, ale trudno; są drogi, które trzeba zbudować, są mistrzostwa Europy za pasem, jest prezydencja, gdzie Polska będzie rządzić całym kontynentem, nie bójmy się odrobiny emfazy.
Także ja już przejrzałem, i to dobrze, jest mi lepiej teraz. Czuję się tak oczyszczony z emocji, wyciszony, nawet pusty. Taki... piękny umysł.
Inne tematy w dziale Polityka