Chciałem dzisiaj dokonać pierwszej przymiarki przedwyborczej. Jak wiemy Donald Tusk, a wraz z nim PO doświadczył swoistego „przełożenia się zwrotnicy”. Ktoś pokręcił korbę, bądź nacisnął wajchę, i pan Donald Tusk nie jest już najlepszym premierem całego millenium. Przełożenie wajchy, co znalazło swoje natychmiastowe odbicie w świecie mediów, ma swoją przyczynę. Otóż Mniejszy Brat Wielkiego Brata zaczął się obawiać, czy aby na pewno Donald Tusk będzie rządził przez następna kadencję sejmową. I czy sama osoba Donalda Tuska, w związku z całokształtem i jeżdżeniem na nartach w czasie, w którym ruskie babsko rozsmarowuje honor, godność i cześć polskiego wojska, nie jest czasami powiązana z pojęciem porażki. Być może gdzieś tam, hen, hen, przy okazji kolejnego polowanka bez nagonki (czytaj: bez świadków) albo kontynuacji rozmów rozpoczętych na sopockim molo, „ustaliło”, że trza, wicie, grać na dwa, a nawet trzy fortepiany. To dlatego w mediach uaktywnili się posłowie SLD i ukazem z samej góry zdjęte z tego ugrupowania zostało odium aferzystów, łapówkarzy i złodziei, które przylepiło się do niego jakoś tak przypadkiem przy okazji: afery Laboratorium Frakcjonowania Osocza, Polisy, Starachowickiej, Rywina, Dochnala, żeby przypomnieć te bardziej popularne odcinki. I jak tylko to odium zostało zdjęte, to miłość do SLD wykwitła w sondażach, jak pierwszy przebiśnieg.
Miłość do PO się nadwątliła, co nie dziwi w kontekście faktu, że jest to pierwsze, polskie, polityczne ugrupowanie, którego członek zamordował jednego ze swoich przeciwników politycznych i usiłował zamordować drugiego.
Doszło nawet do „rys na monolicie”, czyli przetestowano, czy Grzegorz Schetyna mógłby ewentualnie swojego kolegę z boiska – Donalda, zastąpić i jak to się ma do powstania efektu „ugrupowania z ludzką twarzą”. Chyba nie bardzo się ma, bo nie drgnęło.
A w tej sytuacji PSL może nie wystarczyć i wtedy niezbędna dla zachowania układu będzie szeroka koalicja sił systemowych. Jak to już tow. Kalisz wskazał, w Polsce są partie systemowe i pozasystemowe. Jest jasne, że w przypadku zagrożenia systemem, nie ma co robić, ale trzeba taką koalicję zawiązać: liberalno-socjalistyczno-agrarną.
Wydawałoby się to jakby nieco skomplikowane, bo jak tu socjalizmować, kapitalizować i jednocześnie rozbudowywać remizy?
Ale to pozorna komplikacja. Bo przyjmijmy tow. Kalisza zaproponowaną klasyfikację i skupmy się na tym, co jest, a co nie jest systemem. Mógłbym ten system opisać od dnia jego narodzin i kontynuować opowieść o jego udanym wzrastaniu aż po dzień dzisiejszy, ale byłoby to za długie. Więc muszę dokonać egzemplifikacji, czyli znaleźć przykład, w którym wszystkie partie systemowe realizują założenia systemu, a więc mówiąc inaczej – znaleźć ten rdzeń, który je łączy i spaja powodując, że co „nie z rdzenia”, to poza systemem.
I zrobię to boleśnie prosto.
Gdzieś w 1994 roku minister z PSL Lesław Podkański (pierwszy człon systemu) stworzył tak zwany „trójkąt Buchacza”. Buchacza, bo co minister Podkański stworzył, to drugi minister z PSL – Buchacz usynowił i twórczo rozwinął. Chodziło o to, że trzem państwowym spółkom podarowano w postaci aportu majątek polskich central handlu zagranicznego, jakieś tam (w zależności od czasu wyceny) 500-800 milionów złotych. A potem tak poukładano wzajemne zależności kapitałowo-personalne, żeby Skarb Państwa stracił nad tym majątkiem kontrolę (nie nudzę, proszę sobie szczegóły wygooglać). I ten pozbawiony kontroli majątek zaczął sobie topnieć. Dziś zostało tego majątku około ¼ i dalej sobie topnieje.
Po tym jak krajem zaczął rządzić kolejny kandydat na premiera millenium Cimoszewicz z SLD (drugi człon systemu), skarb państwa jakby odzyskał na chwilę kontrolę na „Trójkątem”, ale tylko na chwilę, i tylko po to, by ludzi Pawlaka (pierwszy człon) obsadzić ludźmi SLD (drugi człon).
W czasie drugiego podejścia SLD do władzy znów próbowano odzyskać kontrolę nad topniejącym majątkiem (powsadzać nowych), ale wtedy pojawiły się różne spółki, które miały weksle wystawione przez „Trójkąt”. Topnienie nabrało gwałtownego przyspieszenia, bo wiadomo weksel rzecz poważna, a już tym bardziej jeśli ma go „Korbona” fundusz pożyczkowy, którego prezesem był sam Waldemar Pawlak.
W czasach rządu PiS-u dynamicznie rozwijało się śledztwo w sprawie fałszerstwa owych weksli. Jak widzimy jest tu pewien element antysystemowy i nie dziwota, że najbardziej fachowi z fachowych dziennikarze ekonomiczni pisali, że rząd: „nie ma ani własnego programu gospodarczego, ani kompetentnych kadr mogących go zrealizować”. No jak ktoś nie chce zjeśc konfitur samemu, a na dodatek chce zabrać konfitury innym, to jest ewidentnie niekompetentny w sprawie konfitur, święta prawda. A może nawet jest jaskiniowym antykonfiturowcem?
Ale rząd PiS-u nie trwał długo i jak na salonach pojawił się adwokat Ćwiąkalski w rządzie PO (Trzeci człon systemu) i PSL (pierwszy człon), to od śledztwa odsunął nadgorliwego prokuratura i sprawa przyschła. A majątek topnieje dalej.
Rzecz jasna nikomu nie przeszkadzało, że w swoim poprzednim wcieleniu – adwokata, pan minister reprezentował firmy „grupy trzymającej weksle”.
Trójkąt Buchacza, jak już wspomniałem, to jedynie egzemplifikacja, wierzchołek góry, pod zboczami której ryją dużą potężniejsi gracze, niż Buchacze. No i ta góra, to jest system. I góry (systemu) trzeba bronić, bo bez niego kim byłby prof. Nałęcz? Być może jednym z najwybitniejszych profesorów, ale nie byłby doradcą prezydenta Komorowskiego, który pod pozorami braku „uma” i niepozorowanym brakiem dobrego wychowania, swoje wi, i wi, że do bigosowania dopuszczać nie wolno.
No i teraz widzimy, że związek liberalno-socjalistyczno-agrarny ma sens. Można ten cały majątek topnieć przecież liberalnie, socjalnie i agrarnie. Weksel jest aideologiczny.
A ci co weksli nie mają, kończą tak jak w tle za panem na pierwszym planie:

Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka