Nie mogę się w żołnierskim skrócie nie odnieść do wczorajszej wymiany zdań pod moim wpisem o Piłsudskim. Po pierwsze spodziewałem się większego mycia głowy w związku z krytyczną oceną politycznej działalności Marszałka. Po drugie nie zgadzam się na uproszczenie polegające na tym, że każdą krytykę Marszałka i jego "Pułkowników", oraz hekatomby drugiej wojny, wywodzi się z Trybuny i autorek PRLowskich podręczników historii. PRLowskie podręczniki i propaganda były wtórne. Druzgocąca krytyka rządów sanacyjnych wyszła ze strony emigracyjnej po klęsce wrześniowej.
To, że używano tych samych argumentów w komunistycznych tubach, wartości samej krytyki nie znosi, zresztą inny był cel trybunowych sążnistości: otóż komuniści starali się wykazać, że jedyną szansą dla Polski był sojusz ze Stalinem przeciw Niemcom. Tu, rzecz jasna, zgody nie ma, bo być nie może. Kolaboracja z pastwem sowieckim* mogłaby się zakończyć tylko jednym. Polska po dwóch latach stała by się celem inwazji bądź niemieckiej (na Sowiety), bądź sowieckiej na Zachodnią Europę. Do tego czasu na całym terytorium miałoby miejsce to, co obserwowaliśmy w realu za niemiecko-sowiecką linią demarkacyjną. Z alternatywy: samotność w 1939 albo sojusz z Sowietami wybieram samotność jako rozwiązanie zdecydowanie lepsze. Fizycznie - przetrwaliśmy.
Zanim zajmiemy się dzisiejszym Killerem słów parę o komunizmie. Otóż - przywołując wspomnieniowe teksty o Hiroshimie i Nagasaki - wypada powiedzieć, że jakikolwek atak nuklearny ma się nijak do popadnięcia w komunizm. Liczba ofiar o paredziesiąt milionów większa, skażenie groźniejsze niż popromienne. Tu chciałbym na chwilę zwrócić się do wszystkich PT komentatorów, którzy umieszczają siebie po lewej stronie sceny politycznej. Nie zaliczam żadnego z was do zwolenników komunizmu. Wasze poglądy socjalne uznaję za szkodliwe utopie, wasze wizje społeczne za błędne. O ile nie planujecie światowej rewolucji uważał was będę za ludzi błądzących, ale należących do społeczeństw zachodu. Z komunistami jest inaczej, bo są to pospolici bandyci, z którymi nie dyskutuje się, tak jak nie dyskutuje się z gwałcielami, mordercami, cmentarnymi hienami i wszelką inną swołoczą. Twarz komunisty wygląda najlepiej zza krat.
Komunizm ma się nijak do żadnej ze znanych plag, naturalnych katastrof czy nieszczęść. Jest jak walec, który cofa społeczeństwa o stulecia, deprawuje i niszczy. Jeżeli uznajecie potrzebę stosowania środków wyjatkowych dla ratowania ludzi przed naturalnymi klęskami, jeśli dopuscilibyście środki nadzwyczajne dla obrony przed terroryzmem, musicie zgodzić się na to, że komunizm zasługuje na środki nadzwyczajne, wyjatkowe a nawet drastyczne. Wolność wypowiedzi i poglądów nie ma tu nic do rzeczy, bo jesli w każdym normalnym kraju karze się za podżeganie do przestepstwa, to tym bardziej za podżeganie do masowych zbrodni i grabieży.Uprzedzam, nie podejmuję polemiki z komunistami. Z zasady wysyłam list do prokuratory, że wykryłem terrorystyczny spisek i groźny gang zamierzający wytruć, rozstrzelać i zgwałcić (fizycznie i duchowo) miliony.
A teraz wróćmy do dzisiejszego Killera. Zdumiało mnie, że żaden z komentatorów nie zrugał mnie za umieszczenie postaci Jaruzelskiego obok Marszałka i Pinocheta. Obydwaj - jakkolwiek nie byliby kontrowersyjni byli przedstawicielami sił politycznych swoich krajów (i sił zbrojnych). Obydwóm nie można zarzucić braku patriotyzmu i zamiaru ratowania Ojczyzny. O ile opisałem swoje watpliwosci w stosunku do Marszałka - niewydolny sytem partyjny zastąpił równie niewydolnym - etatystycznym, o tyle w stosunku do generała Pinocheta uważam, że uratował swój kraj przed nieszczęściem równym stu głowicom nuklearnym.
Generał Jaruzelski ma się nijak do obydwu przywołanych. Był jednym z setek dowódców wielkiej sowieckiej armii stacjonującej od Sachalina po Łabę. Pewnego splendoru może mu dodawać fakt, że dowodził kluczowym odcinkiem. Tym, na który - za jego wiedzą i przyzwoleniem - miał spaść odwetowy atak nuklearny Zachodu. Znaczy - chłop miał silne nerwy, bo nawet jesli w tym samym czasie na czele LWP zakładałby obozy koncentracyjne w Danii, to wiedza z zakresu współczesnych broni masowego rażenia powinna mu podpowiedzieć, że wraz ze swoimi oddziałami musiałby pracować wydajnie, żeby zdażyć wykonać rozkaz przed własną (i własnych żołnierzy) śmiercią.
Generał Jaruzelski był dobrym żołnierzem armii Imperium Sowieckiego. Myslę, że generał Jaruzelski jest wzorowym komunistą (czytaj: wzorowym członkiem szajki bandytów). Jego kariera przebiegała równie wzorowo. Od Bieruta i Moczara, przez Gomułkę, Spychalskiego, Gierka, Kanię piął się po szczeblach wojskowej kariery do czasu, kiedy Kreml powierzył mu rolę głównodowodzącego całym odcinkiem terytorium Imperium. Nigdy Kremla nie zawiódł i nigdy (do dzisiaj) go nie zdradził. Był zołnierzem wykonującym rozkazy i zawsze w takim stopniu w jakim było to konieczne dla osiągnięcia celu, bez zbytecznego rozlewu krawi.
W grudniu 1970 zabił tylu robotników wybrzeża ile było trzeba, żeby społeczeństwo zastraszyć. W sierpniu 1980 radził, jako wytrawny wykonawca akcji policyjnych, czekać. W grudniu 1981 podjął działania po uprzednim zinfiltrowaniu i opanowaniu ruchu Solidarności od wewnatrz (inny człowiek honoru - gen. Kiszczak wielce się zasłużył). Pytanie, czy generał Jaruzelski Polskę uchronił, czy też nie przed interwencją sowiecką jest bezsensowne. Jesli w interesie Imperium byłoby sowieckie zaangażowanie, to by je doradzał, jesli z powodów geopolitycznych i wojskowych lepiej było załatwić to oddziałami tubylczymi, a generał widziałby szansę powodzenia, doradzałby taką właśnie akcję, jaką doradził. Z zadania wywiązał się znakomicie, zlikwidował tylu ludzi, ile było absolutnie niezbędne, uratował prestiż imperium, które dostało jeszcze kilka lat na zdychanie połaczone z "przemianami własnościowymi".
Naród nad którym generał namiestnictwo objął z woli swoich dowódców stracił dzisięć lat rozwoju. Nie sądzę, żeby wiele to generała obeszło. Na swój sposób zna pojęcie honoru i swoją służbę wykonywał zawsze zgodnie ze złożoną Kremlowi przysięgą, z taką samą pracowitością i bez wyrzutów sumienia, z jaką donosił na swoich podwładnych jako agent Informacji Wojskowej (polskojęzyczne ramię NKWD) o pseudonimie "Wolski".
Paraleli pomiędzy generałem Jaruzelskim a Piłsudskim, Franco czy Pinochetem być nie może, bo to druga strona barykady, a i poziom zupełnie nie ten. Dwaj pierwsi byli przywódcami swojego narodu, on był namiestnikiem narodu obcego. Inaczej należy też liczyć ofiary. Każda ofiara wojny domowej w Hiszpanii służyła uratowaniu kraju przed ludobójstwem o wiele potężniejszym, każda ofiara operacji policyjno-miltarnej w Chile zmierzała do uchronienia tego kraju przed znalezieniem się w jednym obozie z Koreą Północną, Kubą, Wietnamem i Rosją - a więc poza nawiasem cywilizacji. Jakiejkolwiek. Wszystko co zrobił generał Jaruzelski zmierzało do przedłużenia okresu komunizmu w Polsce, zwiększało więc rany, które leczyć będziemy przez dziesięciolecia, jesli będzie nam dane.
Generał Jaruzelski jest idealistą. Jego Ojczyzną były, są i będą Sowiety. Pomimo dysponowania pełną wiedzą wojskową, policyjną i wywiadowczą (albo wiedzą bardzo obszerną, jako że cieszył się zaufaniem Kremla) nie uczynił nic, aby w wyświetleniu prawdy pomóc. Nie uczynił kroku, aby ujawnić pozostającą po 1989 roku w Polsce niezwykle groźną sowiecką agenturę. Jest Polakiem tak samo jak Polakiem był Dzierzyński czy Wanda Wasilewska. To prawdziwy syn Światowej Ojczyzny Proletariatu, niech więc tam stawiają mu pomniki.
unikam terminu: Rosja Sowiecka, bo Rosjan komunizm dotknął w najokrutniejszy sposób.
Inne tematy w dziale Polityka