Rolex Rolex
255
BLOG

AUTSAJDERSTWO CZYLI "ZGRZEWKA PANDORY"

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 35

      Czy mieliscie kiedyś uczucie, że Was nie było? Jeśli tak, to spieszę z pocieszeniem, że nie musi to oznaczać wyroku w sprawie Waszego zdrowia psychicznego. Nie mogę co prawda tego zagwarantować i wystawić Wam odpowiedniego zaświadczenia, tak jak nie porafię wystawić go sobie samemu, jednak powszechność poczucia niebycia pozwala się łudzić, że jakoś zginiemy w tłumie. Choroba "niebytności" jest zresztą tyleż powszechna, co nie nowa. Na chorobę cierpiało wielu znanych i bliskich mi ludzi, którzy towarzyszyli mojemu dzieciństwu. Pamietam, jak wraz z rodziną i znajomymi nieuczestnilismy w gospodarczym boomie lat osiemdziesiatych, kiedy to na ekranach odbiorników telewizyjnych wylewało miliony ton stali z wielkich pieców, wydobywało hurtem wegiel z kopalnianych czeluści, poziom zbiorów buraka cukrowego wprawiał świat w osłupienie, ludziom zyło się dostatniej i wszyscy byli usmiechnięci.

Podobno tak było, a ja nie pamietam. W tamtych czasach nieuczestniczenie w oczywistościach ocierało się o diagnozę niepoczytalności, ale jeśli było się ostrożnym i ukrywało fakt nieistnienia udawało się jakoś umknąć tym z realu.

Real, trzeba przyznać, też miewał kłopoty ze swoim własnym istnieniem, bo w końcówce wspomnianych lat osiemdziesiatych zauważył, że nie do końca jest realny, w związku z czym przeprowadził korektę rzeczywistości uwzględniającą potrzeby wyłaczonych. Ustanowiło taką magiczną datę, czwarty czerwca, od której to real skorygował swój kształt i stał się realny na prawdę. Na wszeliki wypadek ogłosił z ekranu, z którego w miedzyczasie znikneła stal, węgiel i burak w ilosciach hurtowych, ustami przeuroczej Joanny Szczepkowskiej, że zmienia nazwę.

Szczególnie zatwardziali odłaczeni nie oglądali programów telewizyjnych. Dla nich rozpoczęto produkcję legalnej bibuły, która opatrziona symbolami dawnej, nielegalnej bibuły uwiarygodniała kosmiczny wymiar wielkiej zmiany. Zmiany na miarę Big Bangu!

Dzięki nowej, legalnej bibule nieistniejacy obywatele mogli przyswoić sobie treść zmian i dalej skrywac swoje nieistnienie deklamując w razie potrzeby katalog adjustacji przestrzeni nieiluzorycznej. Katalog trudny nie był. Po pierwsze: demokracja, głupku. Po drugie: gospodarka, w dodatku rynkowa, głupku, po trzecie: brak korupcji, głupku, po czwarte: ludzie, którzy wydawało Ci się że byli - nie byli.

Poza paroma wyjatkami. Byli działacze opozycji, którzy obalili system. Tak zwani ekstremisci. Wydawać się Tobie, drogi offie, mogłoby, że nie pamietasz ich ekstremalnej obecnosci w twoim zyciu, ale to oczywiście efekt wyplucia Cie przez rzeczywistość. I strachu, bo w czasie kiedy oni nadstawiali za Ciebie łeb gnijąc w więzieniach i lochach Arłamowa, Ty bezczelnie sobie nieistniałeś popijając cienką herbatkę utkaną z antymaterii.

To, co rzeczywiście rewolucyjne w wielkiej zmianie, uwiło swoje gniazdo nie tyle w obszarze nazw, symboliki i całej - przepraszam - infrastruktury społecznej, ile w sferze najbardziej delikatnej z delikatnych: w świecie wartości. Otóż wielkie zmiany zaprzeczyły kultywowanemu przez nas podejrzeniu, że bywają ludzie źli i dobrzy. Po zmianach nadal źli byli źli, ale było ich zdecydowanie mniej niż nam się wcześniej wydawać mogło.

I tak szef tajnej policji bantustanu zwanego PRL-em był dobrym człowiekiem. Muchy by nie skrzywdził! I wypełniony był honorem, jak Zeppelin wodorem, albo woda w basenie Młodziezowego Domu Kultury chlorem.

I dzięki dobroczynnej emanacji tego dobrodusznego człowieka, o fizys małopolskiego chłopa, całe podległe mu służby też były dobroduszne i spolegliwe. Służące nam, chocbyśmy nie wiem jak bardzo nie mieli tej wiedzy.

Oczywiście, zdarzały się wyjątki. W każdej grupie ludzi znajdzie się jakiś wyjatek. Nawet wśród dwunastu był Judasz. Ale to byli kandydaci na karmę dla lwów, więc i nic dziwnego, ze proporcje były fatalne.

Inaczej w przywołanych słuzbach. Tam, lekko licząc, ten zły przypadał na jakieś ćwierć miliona licząc trzon dobrotliwosci, a więc funkcjonariuszy na jawnej liście płac, plus pomagierów niejawnych, a także dobrotliwych nad wyraz.

Doliczylismy sie trzech, czy czterech złych. Zabili księdza. Torturowali Go przed śmiercią i wrzucli do rzeki. Ohyda! Znęcać się nad człowiekiem, który się nie broni!

Szczęsliwie dobrotliwy generał i złapał i zapuszkował. Do wszystkiego się przyznali i w detalach opowiedzieli Nam o swoich niecnych czynach, które wymierzone były już nie tylko że w dobrotliwosć zwierzchnią, ale - co trudne do uwierzenia - również w samego Generała, a co być może, choć tu aż drżymy w obawie przed wypowiedzeniem herezji, w samego Pierwszego Wielkiego Reformatora z miasta M nad rzeką M.

Dzisiaj jest jasne, co knuli. Chcieli zablokować Wielką Zmianę. Gdyby im się udało nie było by nic, a raczej nic byłoby, co postuluje pogrobowiec Kononowicz. Nie byłoby autostrad i Unii Europejskiej, Londynu nie byłoby i Tańca z gwiazdami. Informatyzacji ZUS-u i marszałka Komorowskiego. Platformy Obywatelskiej i Samoobrony.

Chwała, że ich knowaniom postawiono tamę! Tama posłuzyła Nam za fundament, na którym zbudowaliśmy nasz kraj, a bramy piekielne go nie przemogą, bo czuwa nad nim oko, jak to z rewersu banknotu dolarowego.

Czyjeż to oko jest? Do kogo nalezy oko? Czy posiada moc wystarczającą do utrzymania spraw tego świata we właściwym porządku?

Nie wiem, ale pewną wiedzę do moich podejrzeń w sprawie oka wniosła pewna książka. Otrzymałem ją od znajomego, zajmującego się wyszukiwaniem śladów antymaterii w materii, tuż przed wyjazdem do miasta, wktórym śpiewa się Fado i które nie miało szczęścia do "mania" dobrotliwych generałów, stąd ciągle mieści się na europejskich peryferiach.

Słuchałem więc Fado i wczytywałem się w nadesłany przyczynek do istnienia nieustniejącego. Tak, wasze przeczucia Was nie mylą. To był spisek! Zresztą, już tytuł powinien mnie nastroić nieufnie. "Zgrzewka Pandory"! A wśrodku... Drobiazgowy opis moich osobistych fobii i urojeń! Pełno w tym nieistniejacym świecie ubeckich kanalii - zapijaczonych prostaków o mentalnosci alfonsów. Co najgorsze - w DEMOKRATYCZNYM PAŃSTWIE PRAWA!

Prowadzą podejrzane biznesy, trzęsą UOP-em (sic!), sprzedają jesiotry drugiej świeżości w sklepach wielkopowierzchniowych, nasyłają zbirów na normalnych ludzi... słowem: granda.

Żeby to wszystko jakiś analfabeta potykajacy się o słowa spisał, to byłoby o.k. Jakiś Kononowicz czy inny Tymiński dzielony przez Leppera!

Ale styl świadczy, ze nie z trzeciorzędnym autorem mamy tu do czynienia!

To spisek szyty grubymi nićmi i korzystajacy z zasobów piór wysokich lotów! Tym groźniejszy! I podstepny.

Dlatego nie zastanawiałem się długo. Nie nabierzecie mnie! Dlatego robię to, co muszę zrobić. Ogłaszam publicznie.

Moja choroba nie jest chorobą indywidualną. Cierpi na nią ktoś jeszcze, a być może to epidemia. Albo pandemia. Bo przecie nie tylko autor jest zarażony. A wydawca, a korektor, a edytor, a redaktor, a kolegium, a Zarząd wydawnictwa, a personel naświetlarni i drukarnii? A kolportarz? A Pani Jola z ksiegarni? Czytelnicy?

Larum grają! Dlatego proszę: ostrzeżcie rodzinę i znajomych! Niech się zaszczepią by nie zwiódł ich styl i intelekt! Skrywa wszak fobie i urojenia, które mogą się stać zaraźliwe!

Ten świat nie może być światem realnym, bo gdyby był, to wszystko, co wspólnie zbudowalismy oparte byłoby na kłamstwie. Real okazałby się sztuczką predistigitatorską, a koszmary podejrzanych indywiduów rzeczywistością.

Apeluję! Nie sięgajcie, nie czytajcie, nie polecajcie, nie zamawiajcie. Nie myślcie nawet o tym!

Paweł Przywara "Zgrzewka Pandory". Wydawnictwo Forma 2008

Pozdrawiam w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku

Wasz

 

 

 

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka