Rolex Rolex
4508
BLOG

KOROWODY, POCZYTAJ MI MAMO I MŁODA GWARDIA

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 93

 

Mamy głos specjalistów z Krakowa na temat zapisów Voice Cockpit Recorder’a. Najważniejsze są dwie rzeczy: nie można potwierdzić, żeby w kabinie pilotów działo się nic innego poza tym, że odbywały się normalne procedury podchodzenia do lądowania i odejścia na drugi krąg, oraz, że załoga odczytywała właściwe dane z właściwych wysokościomierzy, a współpraca pomiędzy pierwszym i drugim pilotem przebiegała tak, jak przebiegać powinna.

Rozumiem psychologiczna potrzebę tych wszystkich, którzy przez miesiące dawali wiarę komisji Anodiny – prywatnej i niezwiązanej z formalnie ze współczesnym państwem rosyjskim instytucji, pomijając subwencje i lokal, związanej za to z biznesem, producentem sprzętu i wykonawcą serwisów, a dodatkowo prowadzącej dochodzenia w oparciu o niejasne kryteria, bo z pominięciem uzyskania zgodny na prowadzenie dochodzeń w zakresie lotnictwa państwowego przez państwa-sygnatariuszy (chyba, że mnie coś ominęło i na przykład gruziński minister transportu udzielił takiego pełnomocnictwa w tej konkretnej sprawie).

Jak zwykle przy poczuciu winy (oszczerców) i strachu (rezonatory, pzpr wedle skrótu rozszyfrowanego kiedyś przez L.Moczulskiego) nie ma dziś winnych, i nikt nie pląsał w sowieckim tańcu na trupach w polskich mundurach z radością w oczach, drżeniem, że powraca sojusz polsko-sowiecki i rżeniem, z powodu zamiłowania do wydawania rżeń.

Co bardziej naiwne i słabe na „umie” rezonatory dorzucają do „pieca sowieckiej inteligencji” dostarczonymi, a nie opanowanymi intelektualnie wrzutami, że skoro eksperci zidentyfikowali głosy 19 osób, to tyle osób fizycznie musiało pojawić się w kokpicie. Rozumiem teraz oczywistą trudność w pojęciu najprostszych pojęć z zakresu nauk wykładanych w szkołach. Gdyby nie było straszne, byłoby śmieszne, choć i tak po sowiecku, jak z tym tygrysem...

Zapaść intelektualna sięga tak daleko, że ci ludzie naprawdę sądzą, że w czasie lotów w kabinie pilotów zmaterializował się Paweł Plusnin, żeby osobiście zdać relację z pozostawania „na kursie i na ścieżce”. W kabinie pilotów pojawiali się, według wyobrażenia naszych tuzów-przyjaciół MAK-u piloci Jaka, którzy przy użyciu teleportera wpadali na kawę, a potem wracali do Jaka, żeby przegryźć biszkoptem. Być może i piloci sto jedynki ich rewizytowali zostawiając ślady własnych głosów w kabinie Jaka?

Wszystko to być może, koń jaki jest każdy widzi, a zasady działania kolei jak w rodzinie nie rozumiano, tak się nie rozumie, nie wspominając o telegrafie, telefonie i radioodbiorniku. Krowa – a to jest proste: z tej strony żre trawę, z tej daje mleko, a z tej się nie odbiera, bo to odpad około-produkcyjny, a służy dalszemu wzrastaniu trawy, którą krowa zjada, etc...

Tym, którzy nie wiedzą jak działa telegraf, telefon i radioodbiornik donoszę, że przez kabinę pilotów przewinął się cały ciąg tajemniczych postaci, na przykład: DCMHS, A141, B1958, GC510, A285, T331, a więc członkowie załóg innych statków powietrznych, których głosy – uwierzcie lub nie, mocą magii, zarejestrował Voice Cockipt Recorder, bo tak już magicznie ma, że rejestruje. Oprócz tych gości byli jeszcze J1 – drugi pilot Jaka 40; J2 – dowódca załogi Jaka 40; J3 – technik pokładowy Jaka 40, co daje jeszcze trzech w korowodzie ekstra, no a dalej już normalnie: WM1, WM2 i WM3, a więc kontrolerzy ruchu z Mińska, oraz WS1, WS2, WS3 i WS4, czyli “szympansy” ze smoleńskiej wieży. W nagraniu znalazł się również głos kontrolera ruchu lotniczego z Moskwy oznaczony w stenogramach jako WMO. To by dawało 17. Plus cztery osoby załogi, mamy oczko, i dwie osoby z pokładu: stewardessa i dyrektor protokołu Kazana.

Razem 23, jeśli dobrze liczę. Nie zidentyfikowano kilku dźwięków, a mogły to być (na przykład) słowa wypowiadane przez DCMHS, A141, B1958, GC510, A285, T331, J1, J2, J3, WM1, WM2 i WM3, WS1, WS2, WS3 i WS4, WMO, kogoś z załogi Tu-154, stewardessę lub dyr. Kazanę (tyle, że zrajestrowane w sposób, który uniemożliwił ich przypisanie, na przykład ktoś "zmełł w ustach przekleństwo". Rzecz jasna mógłby to być odtwarzany z radyjka na bateryjkę przez kogoś z pasażerów głos Tommy Lee Jonesa albo „Serche La Rose” w wykonaniu Marleny Dietrich, albo cokolwiek.

W kontekście ujawnionej dzisiaj ekspertyzy nie dziwi okaleczenie prokuratora z Poznania skutkujące zakończeniem przez niego kariery zawodowej. Bo czy na pewno będzie to kariera? I czy nie lepiej w tym momencie przesiąść się na taksówkę?

Jak oznajmił nam prokurator Parulski, który dopiero co wziął udział w sesji „Obiad Drawski II” zaprezentowana opinia jest jedyną opinią w sensie procesowym. A więc reszta opinii nie spełnia wymogu dowodu w procesie karnym, a używana była przez sieć KGB-owskiej dezinformacji do szkalowania, manipulacji, ogłupiania, dzielenia i pastwienia się nad mundurem.

Wypada jednak przypomnieć, że „opinie o charakterze nieprocesowym” wywołały na przykład skutek w postaci: likwidacji 36 Splt, wyczarterowania Embraerów, faktycznego zezłomowania drugiej tutki, za której remont dopiero co ktoś zapłacił kumplowi Putina pieniądze.

Najważniejsza z dzisiejszych informacji jest jednak taka, że przez cały czas lotu, do jego końca, załoga miała pełne rozeznanie swojego położenia w przestrzeni, oraz odległości statku powietrznego do powierzchni gruntu, i w żadnym momencie na skutek błędu nie znalazła się tam, gdzie być nie powinna, pomijając fakt, że w jakimś, nieznanym nam miejscu i czasie włączył się X factor, a potem „pogibli wsie”.

A ponieważ raport Anodiny oparty był o Błasika w kabinie i psychologiczną analizę post-mortem pilota niepotwierdzoną badaniami wykonanymi za życia, raport Millera zawisł na gwoździu „faktu” błędnego odczytywania wysokości w związku ze złym wyszkoleniem załogi i nie wykonywaniem procedur, oraz amatorskimi zdjęciami koleżki Specnazu wykonanymi aparatem z obiektywem o nieznanej ogniskowej, to oba raporty końcowe można wydać w kolejnej serii „Poczytaj mi, Mamo”.

I tak się pewnie kiedyś stanie, a póki co, wiemy, ile wiemy. „Walło to się urwło”, „Rosjanie mi powiedzieli”, „Rosyjskie śledztwo jest prowadzone drobiazgowo i z należyta starannością”, „Bohaterom OMONA Smoleńskiej obłastii; Ura! Ura! Ura!” I bolszoje spasiba. Oczekujemy od pani Anodiny na jeszcze jedną fajną płytę DVD z jakąś dogrywką na temat.

Dzisiaj ze strony MAK-u znikł raport jak sen złoty, przy niekorzystnym rozwoju sytuacji zniknie i sam MAK razem z Anodiną, w oparciu o którą w Moskwie powstanie konkurencyjny gabinet figur. Potem zniknie wrak, bo tak jak obiecywałem nie ma wśród dzisiejszych władz państwa polskiego wielu chętnych, żeby zobaczyć wrak, skrzynki, broń służbową BOR-owców, ich kamizelki kuloodporne, urządzenia komunikacyjne.

Powoli oswajani jesteśmy z „nową narrację”, że bardach, panie. A to jak ktoś nie wiedział, że bardach, panie, dwa lata temu, to może nie powinien być ministrem, premierem, rzecznikiem rządu, ani samorzutnie powołanym ekspertem. „Koledzy polscy i rosyjscy, ramię przy ramieniu, zakasali rękawy i wspólnie wykonywali sekcję" będzie zaś dołączane jako suplement do kolejnych wydań „Młodej Gwardii” i dystrybuowane w najlepszych księgarniach w terenie. Recz jasna znów znajdą się tacy, którzy kupią. Przecież kupują wszystko, co sowieckie, w kolejnym pokoleniu, więc i tej pozycji nie może zabraknąć.

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (93)

Inne tematy w dziale Polityka