O “Deklach” I “Dekiellandi” będzie na końcu, wbrew zapowiedzi w tytule. Od początku to będzie o prokuratorach wojskowych z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie, którzy właśnie przechodzą do historii, jako jeden z podręcznikowych przykładów pajacarstwa pospolitego połączonego z kałmukizmem egzotycznym. Klipy z lewitacją mentalną „prawnika” przebranego za żołnierza produkującego wiązkę dźwięków na prosty temat „niszczenia dowodów w sprawie”, procederu zarejestrowanego kamerą w Smoleńsku, biłyby rekordy popularności na świecie, gdyby były anglojęzyczne. Niestety nie będą – no nie ma takiego geniusza, który umiałby przełożyć bałwanienie bez ładu i składu przez bite pięć minut, a do tego przy założeniu, że nie obowiązują już w języku polskim żadnego reguły gramatyczne i semantyczne.
Na Pierwszej Olimpiadzie Pajacarskiej w Pacanowie uroczystemu otwarciu będzie towarzyszyło pięciu prokuratorów wojskowych strzelających sobie w usta z kapiszona, co będzie sygnałem do rozpoczęcia wyścigów w tłumaczeniu moskiewskich Yellow Pages (Wiesiełyje Kartinki) i konkurencji w pisaniu zawiadomień o popełnieniu przestępstwa przez kolegę, który nie dość, że zaglądał w akta, to jeszcze ośmielał się coś robić w sytuacji, w której prikaz priszoł, żeby bałwanić, ale nie robić.
To wszystko byłoby śmieszne, gdyby nie kolejny wyczyn dowodzący nieodparcie, że pajacarstwo zaczyna być powoli zwalczane przez kałmukizm. Kałmukizm to obecnie modne określenie zastępujące inne, a mianowicie: „sowietyzm”, bo to jest passe. Tylko i wyłącznie w głębokiej sowdepii ubrany w mundur zupak mógł ubzdurać sobie w głowie o niskim czole ściśniętym za małą czapeczką za to z wielkim deklem, że jest on oto dysponentem ciała osoby tragicznie zmarłej oraz uczuć, obaw, smutku, rozpaczy i zawodu bliskich zmarłej osobie. To głęboko niecywilizowane i odrażające przekonanie może się rodzić tylko w grupach społecznych przeżartych degeneracją, korupcją i mentalną prostytucją.
Tylko ta część społeczeństwa, która przywykła do miłowania walonek i tuszonki może reagować rechotem na esemesy zachęcające do komentowania o tym „że za nasze pieniądze i z naszych podatków”, bo jeśli za czyjeś pieniądze i z czyichś podatków, to właśnie ich egzystencja jest im podarowana – oni są tylko obciążeniem i powodem społecznej i niestety poszerzającej się w związku z awarią oświaty patologii. Patole nie mają pieniędzy i nie płacą podatków, bo żyją w patologicznym systemie oligarchicznym, którego są częścią, a więc częścią machiny pożerającej dorobek kolejnych pokoleń. Mogą co najwyżej płacić za „licencję na powszechniejące patolstwo”.
Japac, który po blisko dwóch latach wydał decyzję o ekshumacji ciała w związku z nieistnieniem ważnego, a wymaganego przez prawo, dokumentu sekcyjnego i wiarygodnego aktu zgonu, a przy tym sprzeciwił się dopuszczeniu najlepszego eksperta jakiego w Polsce można mieć, jest takim samym japacem jak japac (ja - packa) na ministerialnym stole, który (która) dopuścił (a) do nieprzeprowadzenia wymaganych prawem sekcji zwłok w kraju, co jest jednym z przejawów suwerenności państwa i potwierdzeniem dbałości tego państwa o szczególny węzeł prawny, który łączy obywatela z państwem, tak za życia, jak i po śmierci.
Zagony Übermenschów, które przewalały się przez smoleńskie równiny po roku 1941 nie mogły nie zatrzymać się i przejść obojętnie nad odkryciem w 1943 masowych grobów w lesie katyńskim, bo dowódcy wojskowi zdawali sobie sprawę, że niewyjaśnienie tej zbrodni pozostawi na mundurze bezwzględnego niemieckiego Wehrmachtu plamę nie do zmycia. Nawet oni. I pierwsza decyzja, która została podjęta byłą jedyną właściwą – zdanie się na opinię niezależnych ekspertów pod przewodnictwem organizacji z kraju neutralnego, i przy udziale przedstawiciela narodu, do którego należały ofiary, nawet jeśli ten naród znajdował się pod okupacją, i nawet jeśli ten sam Wehrmacht mógł w podbitym kraju mordować i grabić bezkarnie.
Tej odwagi nie ma dzisiaj zastraszony facecik w polskim mundurze, i jeśli nie to, to co może być większym znakiem czasu zbliżającego się wielkiego upadku?
Nawet jeśli się komuś w kałmuckiej czaszce, spadku po kałmuckich przodkach, nie mieści, że nie ma brzóz pancernych, samolot to nie motyl skrzyżowany z kosiarką, a współczesna Rosja jest państwem totalitarnym, tak jak i była, to resztka zdrowego rozsądku, albo w ogóle resztka tkwiącego w nim człowieczeństwa, nakazywałaby zezwolić tym, którzy doświadczyli bezwzględności rosyjskiej machiny państwowej i śmieszności, pozoranctwa, tchórzostwa i koniunkturalizmu polskiej maszynki, która zdała egzamin, ale na zaprószenie pożaru w burdelu, pozwolić na ukojenie bólu, wyjaśnienie wątpliwości i na spokój sumienia wynikający z potrzeby wykonania w tej sprawie wszystkiego za państwo, które zdechło i leży. Za własne pieniądze.
I jeśli ktoś kiedyś przed jakimś nieuchronnym trybunałem (osobiście wolałby wojenny ze względów estetycznych) zada japacom pytanie: po co kazaliście rodzinie tragicznie zmarłego wieźć ekshumowane zwłoki z Krakowa, gdzie jest renomowany zakład medycyny sądowej, do Wrocławia, w którym też jest zakład medycyny sądowej, a w nim biegli, którzy po raz kolejny potwierdzili, że Pyjas spadł ze schodów, to ja podpowiem temu trybunałowi cytatem z wyśmienitej, a wydanej ostatnio w Polsce książki:
„W Warszawie umarzane są wszystkie sprawy dotyczące przestępczych działań oficerów WSI. Za to z niebywałą gorliwością warszawscy prokuratorzy (którzy? – przyp. Rolex) podejmują – pod dyktando WSI – represyjne działania wobec bezprawnie wyrzuconych z pracy byłych oficerów tych służb – nawet wykorzystując sfałszowane dokumenty. Metody, jakie stosuje podczas przesłuchań tych osób prokuratura, przypominają czasu niesławnej Informacji Wojskowej. Wtedy też prokurator wychodził wielokrotnie w czasie przesłuchania z pokoju, po pewnym czasie wracał i dopiero zadawał kolejne pytania. To jest sytuacja jednoznaczna: w sąsiadującym z miejscem przesłuchania pokoju są oficerowie WSI i to oni sterują tym przesłuchaniem. [...] Problem w tym, że grupa, która w tej chwili kreuje politykę WSI, ma duży wpływ na działalność prokuratury. Ta sama z siebie nic nie robi. WSI szukają możliwości wpływania na decyzje prokuratury i innych organów poprzez lokowanie tam swoich ludzi, poprzez łapanie osób pracujących w tych organach na czynach nie całkiem zgodnych z prawem, szukanie haków. Zwłaszcza ludzie dawnej WSI byli mistrzami takich działań. I nadal tak postępują [podkreślenia – autor]
gen. Tadeusz Rusak, cytat za: Sławomir Cenckiewicz „Długie ramię Moskwy”, str. 413-414.
I na koniec o deklach. Ja się nie zgadzam, żeby ci ludzie nosili czapki z orłem w koronie. To nieprzyzwoite. Niech będzie jak ma być, ale niech im dadzą inne czapki i po epolecie. Po to, żeby porządkować świat, żeby bajzlu wszechogarniającego na nim nie było. Wzór jest.

Inne tematy w dziale Polityka