Moskwa, posiedzenie zespołu do spraw specjalnych FR
Obecni: Premiero-prezydent Ivan Kagiebekin (P-PIK)
Szef służb tajnych: Ivan Gieerukin (SS-TIG)
Szef propagandy: Ivan Gebelsowicz Erewanow. (SP-IGE)
(P-PIK): Mamy sygnały od jednej z naszych służb, że w Polsce jest grupa gotowa do dość radykalnych rozwiązań. To w większości nasi byli albo obecni ludzie, którzy stracili potężne możliwości zarabiania. Są wściekli.
(SS-TIG): Chodzi w praktyce o zamach?
(P-PIK): Zamach terrorystyczny z upozorowaniem wypadku.
(SS-TIG): O jakiej grupie ludzi do likwidacji mówimy? Przeciwnicy polityczni?
(P-PIK): Więcej. Przed wszystkim oni chcą przewrotu w armii, od której zostali odcięci. W praktyce chcą wyjścia ze struktur NATO, bo to im zaczęło krępować ręce. Handlowali z nami, mają dobre kontakty na Bliskim Wschodzie. W kraju liczą na efekt zastraszenia. Chcą w pełni odzyskać armię i służby; pełna kontrola. Dla nas likwidacja dowództwa NATO w Polsce polskimi rękami to coś o czym moglibyśmy tylko marzyć.
(SS-TIG): W porządku, ale na co liczą z naszej strony? Powinniśmy się trzymać od udziału w tego typu operacjach z daleka. To mogło by być wykorzystane do podjęcia przeciw nam działań na całym świecie. Udział państwa rosyjskiego byłby wypowiedzeniem wojny NATO.
(P-PIK): Dlatego musimy stworzyć jedynie pozór, że w pełni popieramy polską operację i godzimy się współpracować przy każdym elemencie jej wykonania. Powiedzmy, że zapewnilibyśmy ich o naszej gotowości do współpracy, ale wyłącznie na poziomie jednej z naszych służb – tej, z którą od lat utrzymują kontakty. Ale z nikim więcej. Oficerowie naszej służby musieliby wywrzeć wrażenie, że wypowiadają się w imieniu najwyższych władz rosyjskich nie mając do tego żadnych formalnych pełnomocnictw. Jedynie nasza dyplomacja musiałaby podjąć grę na wydzielenie z polskiej delegacji ludzi, o których nam i im chodzi. To wzmocniło by wrażeni naszego pełnego zaangażowania. W kontaktach na najwyższym szczeblu można nawiązać aluzyjnie, zasugerować, żeby umocnić przekonanie, ale nic wprost...
(SP-IGE): To jest do zrobienia, takie rzeczy się zdarzają... to nie zbrodnia, zwłaszcza w kontekście niechęci opozycji do nas. Dlaczego mielibyśmy witać z otwartymi ramionami ludzi, którzy są nam niechętni?
(P-PIK): Trzeba, żeby uwierzyli, że mają nasze poparcie, ale w dniu operacji my umywamy ręce.
(SP-IGE): W jaki sposób?
(P-PIK): dajemy im wolną rękę na trasie przelotu, ale nie potwierdzamy, nie kwitujemy, i nie uznajemy żadnych papierów. Wszystko na gębę. Formalnie ten lot nie ma zgody na wlot w naszą przestrzeń powietrzną. Jakieś clarisy w ostatniej chwili podpisane przez nie wiadomo kogo, uzgadniane nie wiadomo z kim.
(SS-TIG): Ja rozumiem, że oni chcą wskazać na Rosję, jako na miejsce katastrofy?
(P-PIK): Ich sprawa. Trzymamy się jednego. Wszystkie informacje o katastrofie muszą pochodzić od polskiej strony. To ich człowiek musi być pierwszy na miejscu zdarzenia, to ich dziennikarze muszą zaalarmować swoich kolegów w Polsce. To do nich musi wyjść informacja o tym, że był wypadek, i że nikt nie przeżył. Mogą mówić, że dostali informację od naszych funkcjonariuszy, ale żadnego z nich nie mogą być w stanie zidentyfikować – milicjant, strażak...
(SS-TIG): No dobrze, ale my musimy teren przygotować...
(P-PIK): W taki sposób, żeby to oni potem mieli problem z dokumentacją miejsca zdarzenia. To nie my mamy im odmawiać dostępu, wydania wraku, ale to oni muszą robić wszystko, żeby go od nas nie chcieć dostać. Po samym zdarzeniu teren trzeba błyskawicznie opracować, oczyścić, wyrównać. Cała dokumentacja musi pochodzić od nich.
(SP-IGE): Rozumiem. My utrzymujemy ich w przekonaniu, że o godzinie „x” w miejscu „z” jest stworzona inscenizacja perfekcyjnie odzwierciedlająca katastrofę lotniczą. Podejmujemy działania, które ich w tym utwierdzają i mają wpływ na ich przystąpienie do operacji. Potem Polacy poszczają w świat wiadomość o katastrofie, mleko się rozlało, operacja zakończona, a na miejscu nie za bardzo wiadomo co jest, dobrze rozumiem?
(SS-TIG): Genialne. Przyjeżdżają ich ludzie i to oni muszą się zabrać za manipulowanie dokumentacją, fałszowanie, zaniedbywanie procedur, braki w materiale dowodowym...
(P-PIK): Dokładnie, ale to my musimy poruszyć lawinę. Mieć „asa”, który wykona pierwszy, niewyraźny zapis i puści to w świat. Wtedy wrzucamy w nasze media, Reutersy i inne... Polak przypadkowo sfilmował.
(SS-TIG): musi być wtajemniczony?
(P-PIK): Po co? Nawet jeśli będzie coś podejrzewał, to doskonale będzie sobie zdawał sprawę, że to nie w Smoleńsku jest groźnie, ale w Warszawie...
(SP-IGE): Co z dokumentacją fotograficzną?
(P-PIK): Jakiś nasz amator z zacięciem do lotnictwa zrobi, porysuje trajektorie, niech sobie na tym bazują. My nie robimy żadnej dokumentacji, nic...
(SS-TIG): Dokumentacja medyczna?
(P-PIK): Dwie. Jedna rzetelna, druga porażająco nieudolna, którą wyślemy do Polski. Wtedy to oni znów będą mieli problem. To oni ogłoszą, że to my rzekomo zabroniliśmy dokonywać sekcji, ale nie będą na to mieli żadnego dowodu.
(SS-TIG): No ale odium zaniechań spadnie na nas.
(P-PIK): To będzie ich interes, żeby nie spadło. To polski rząd będzie musiał wyciszać i bagatelizować sprawę w świecie... Świat i tak będzie wiedział, co się stało. Trudno będzie mieć do nas pretensje, że wykorzystujemy sytuację dla naszych celów...
(SS-TIG): Dobrze, ale Polacy będą nalegać, żeby to polskie i rosyjskie organy wspólnie brały udział w zacieraniu śladów... Będą chcieli współpracy, żeby nas w tym wszystkim ubabrać...
(P-PIK): I przez pierwsze dni trzeba stwarzać takie wrażenie... A potem powiedzieć, że nie ma podstaw, umowa nie ma aktów wykonawczych, niech idą z tym do MAK-u. Proszę bardzo, my możemy zlecić MAK-owi współpracę z Polakami na zasadzie zlecenia premiera Federacji Rosyjskiej dla de facto prywatnej organizacji, nie podporządkowanej Federacji Rosyjskiej. A dalej nasza prokuratura sobie, a oni sobie. Chcecie wrak? Proszę bardzo, napiszcie podanie, dostarczymy wrak... Chcecie kamizelki BOR-owców? Nie ma sprawy... Chcecie niezależnych ekspertów z zagranicy? Droga wolna. Prokuratura rosyjska bada sprawy swoim tokiem, jeśli się specjaliści międzynarodowi na polską prośbę pojawią i zaproponują udział w pracach, z otwartymi rekami, jak sobie panowie nad Wisłą życzą...
(SP-IGE): Skąd pewność, że jacyś ich technicy, specjaliści, nie zaczną prywatnych analiz na własną rękę?
(P-PIK): To znów nie za bardzo nasz problem. Zamachowcy będą sobie musieli radzić sami.
(SP-IGE): Ilu ludzi z ich strony będzie znało szczegóły?
(P-PIK): Im więcej, tym lepiej. Na każdym etapie przygotowań to ich ludzie będą musieli pozostawić ślady. To oni będą musieli uciszać niewygodnych, nielojalnych, albo słabych psychicznie. Sami nakręcą spiralę, z której nie będą mogli się wycofać. To ono będą musieli nas prosić o uwiarygodnienie ich wersji. My zlecamy badania MAK-owi, ale przy czynnym udziale ich przedstawiciela. MAK dostaje materiały: nasze skrzynki, ich skrzynki, dane komputera pokładowego... Niech się dogadują z MAK-iem, żeby wszystko grało, jak należy. Niech fałszują manipulują, niszczą. Mak to nie jest instytucja państwa rosyjskiego.
(SP-IGE): A nasza prokuratura?
(P-PIK): Będzie prowadzić żmudne śledztwo. Przesłucha setki funkcjonariuszy, zbada stan lotniska...
(SS-TIG): Kontrolerzy lotów?
(P-PIK): Muszą mieć wrażenie, że rozmawiali z polską załogą. A jak załoga ma być polska, to niech Polacy kombinują jak wejść na właściwe pasmo. To nie powinien być problem. Kontrolerzy mają widzieć punkt, który kontaktuje się po polsku i zniża się nad lotniskiem, po czym ginie z pola widzenia. Znaczy – katastrofa...
(SS-TIG): Polacy mogą zażądać zapisów z wieży kontroli lotów.
(P-PIK): To my powiemy, że się urządzenia zepsuły. Była awaria, i nic nie działało.
(SS-TIG): Po co?
(P-PIK): Zmusimy ich do ujawnienia ich własnych zapisów; tych, które powstały w czasie sfingowanej rozmowy z wieżą. Wszystko musi pochodzić od nich. Po naszej stronie powinno być zaangażowane maksymalnie dwóch trzech ludzi, wyłącznie ze wskazanej służby.
(SS-IGE): Co się z nimi stanie?
(P-PIK): ta służba ma za wiele operacji na własny rachunek za uszami, stała się pazerna. Zostanie zlikwidowana i włączona do FSB. A dowódcy... na emeryturę...
(SS-IGE): dożywotnio?
(P-PIK): do samego końca.
(SP-IGE): Czyli, faktycznie po tym jak tych dwóch, trzech... zabraknie w służbie czynnej, nikt w Rosji nic nie wie?
(P-PIK): Formalnie nikt nic nie wie, stare kontakty są zerwane na zawsze, a potem pojawiamy się my sugerując, że wszystko działo się poza nami, ale do NATO nie ma powrotu, na zmiany polityczne nie można sobie pozwolić, a podzielanie naszej wizji świata jest w ich jak najlepiej rozumianym interesie. Ale to oni muszą chcieć, to oni muszą do tego przekonać Polaków, to oni muszą wziąć za mordę jak będzie trzeba.
(SP-IGE): A co w sytuacji, w której... no... to oni popełnią błędy... wyda się...
(P-PIK): w takiej sytuacji... w sytuacji skrajnej, nasza prokuratura, która do tego momentu nie będzie zbyt rozmowna, zacznie ujawniać fakty... Zakładając najgorszy rozwój wydarzeń odkryjemy karty... Strona polska, w tym najwyższe organy władzy weszły w spisek z grupą wysokiej rangą oficerów, którzy – tak się nieszczęśliwie złożyło odeszli od nas... Nasz powściągliwość była oczywista, ale informowaliśmy państwa NATO i naszych sojuszników o wątpliwościach w tej sprawie. W dniu zdarzenia świat się zakotłuje, ale zanim dojdą do tego, że nic na nas nie ma, trochę czasu upłynie. Jeśli nie zareagują w żaden sposób, a nie zareagują, bo polski rząd będzie uprzejmie dziękował za pomoc, to zawsze możemy powiedzieć, że Zachód ukrywał przed polskim społeczeństwem prawdę, tak jak i my, z powodu odpowiedzialności za światowe bezpieczeństwo.
(SS-IGE): Jeszcze jedno. Bo to wszystko jest przy założeniu, że te wszystkie osoby wsiądą do jednego samolotu, ale to zakłada złamanie wszystkich procedur. Co będzie jeśli odmówią ich złamania?
(P-PIK): Ale to pozostaje poza naszą sferą zainteresowania. To oni muszą to zaplanować i przeprowadzić operację. Ale przyjmijmy hipotetyczną sytuację, że mają problem i delegacja im się podzieliła. Cokolwiek byśmy nie zrobili z pozostałymi, to jest sprawa ich życia i śmierci utrzymywać, że lot przebiegał tak, jak było zapowiadane. Po utrwaleniu w pierwszych godzinach informacji w mediach nie będzie się jak wycofać. Każde podejrzenie rzucone na nas to wyrok na nich. To my mamy w ręku wszystkie karty. No dobrze, panowie, głosujemy...
Inne tematy w dziale Polityka