Henryk Kleszczowski Henryk Kleszczowski
531
BLOG

Imperium niemieckie a Polska

Henryk Kleszczowski Henryk Kleszczowski Polityka Obserwuj notkę 2

Imperium niemieckie a Polska

Niemcy panują nad Europą. Stają się potęgą w skali światowej dzięki, rzecz jasna, prężności gospodarczej, kiedy inne kraje eurostrefy są w recesji i w kryzysie. Kraje spoza strefy euro to dla Niemiec warsztaty, którym zlecają produkcję podzespołów. Ale ściągają jednocześnie do Niemiec młodych absolwentów szkół zarówno zawodowych jak i inżynierskich. Niemcy się starzeją. Potrzebują siły roboczej też u siebie. Zagranicznym, tanim warsztatom wszystkiego nie zlecają. Chcą przecież zachować u siebie moc produkcyjną. Chcą pozostać narodem inżynierów i wykwalifikowanych robotników.

Ich strategia opiera się na silnej walucie - na euro. W niej mają swój interes. Dlatego tę zasadę nieprzejednanie wszystkim narzucają. Idzie to w parze z wymaganym rygorem budżetowym. Stąd się bierze wymuszany przez Niemcy pakt budżetowo-podatkowy. Bez niego centralny bank europejski nie będzie państwom udzielał pożyczek. To są warunki niemieckie. Wszyscy im się poddają. Suwerenność państw kurczy się niechybnie. Formuje się gospodarczo-finansowe i polityczne imperium niemieckie zwane Unią Europejską.

Na dalszą metę, pogrążone w recesji kraje eurostrefy nie będą wystarczającym rynkiem zbytu dla prężnych Niemiec. Toteż Angela Merkel szuka innych klientów dla niemieckiego przemysłu. Tak nalezy rozumieć kluczowe umowy, jakie Niemcy podpisały z Chinami. Silne euro osłabia i wręcz niszczy francuski i włoski przemysł. Ono jest więc Niemcom potrzebne. Na razie. Może zdarzy się, że euro i dla Niemiec będzie któregoś dnia jednak nieopłacalne. Ale prawdopodobnie Niemcy wtedy lwią część swojego eksportu będą kierować do Chin.

Tylko suwerenność Niemiec się ostała. Obecna Europa mieści się zresztą w ramach niemieckich koncepcji geostrategicznych. Taką Niemcy mają historię i kulturę polityczną. Dobrze się czują właśnie w takim układzie państw, niby to niepodległych, niby to autonomicznych, w gruncie rzeczy podległych - niekoniecznie scentralizowanej władzy - ale niemieckim celom gospodarczym i politycznym. Przypomina to nie - tradycję pruską - a raczej, w nowoczesny sposób, układ przeróżnych państw i państewek, które wchodziły w skład średniowiecznego cesarstwa niemieckiego. Tyle, że to cesartswo rozszerza się teraz na całą Europę. Cały obszar nadzoruje i strategię wyznacza faktyczny cesarz - kanclerz Merkel. W takiej luźnej, aczkolwiek realnej federacji, łatwo faktyczną dominację Niemiec zasłaniać hasłami o europejskiej jedności. Tusk i Sikorski naiwnie jej służą.

Czyż nie ma dla Polski innej drogi niż ta, którą obrali Tusk i Sikorski? Ten nawet wyprzedził premiera, kiedy opowiedział się za federalizacją Europy, zgłaszając do takiej federacji członkowstwo Polski jako jedyną dla niej drogę. Być zapleczem Niemiec - oto ambicje Tuska i Sikorskiego. Być - tak zapewne argumentowaliby - cenionym, lubianym, szanowanym, dlatego że wiernym, ucziciwym, lojalnym czyli prawdziwie europejskim partnerem. O naiwności! Tu smiać się chce - albo płakać. Ci dwaj zapewne uważający sie za mądrych, realistycznych polityków, dalekich od niepodległościowych "mrzonek" okazują się naiwnymi chłopcami. Niech patrzą, jak myśli i działa Angela Merkel, niegdyś poczciwa dziewczyna, która do 90-tego roku praktycznie nie zajmowała się polityką. Po prostu weszła w tryby polityki niemieckiej, w niemiecką myśl politycną. Ona pojęła, czym jest niemiecka racja stanu i bez kompleksów działa tylko w interesie Niemiec. Natomiast naiwność Tuska i Sikorskiego polega na tym - a nie są w tym osobnieni, bo takich Polaków jest niemało - że Polski się wstydzą. I tu myślą przede wszystkim o sobie, a nie o państwie. Liznęli Gombrowicza, poczytali Michnika i wypracowali sobie pełen kompleksów obraz Polski i Polaków. Chcą być realistyczni i pozbawieni "fobii", "animozji", "kompleksów", nie dostrzegając, że oni też, niemniej a nawet bardziej od tych, którym zarzucają szowinistyczne kompleksy, są pogrążeni w kompleksach. Zarzucając przeciwnikom chorobliwe poczucie krzywdy i głupie gadanie o interesie Polski, chcą występować na scenach międzynarodowych jako umiarkowani, mądrzy, europejscy. Otóż to: nie wyszli z zaklętej pułapki, z zaklętego myślenia i chcąc uciec od "zaścianka" weszli do "Europy", która jest w gruncie rzeczy ich nowym zaściankiem. W europejskim zaścianku Tuska i Sikorskiego nie ma należytego miejsca dla interesu Polski jako państwa i narodu. Jest raczej miejsce dla Polski jako regionu Europy, czyli członka imperium niemieckiego.

Wszelka polska myśl - ekonomiczna i polityczna - musi być poprzedzona wyzbyciem się różnej maści kompleksów a zwłaszcza przesądu, że samo pojęcie polskiego interes narodowego i państwowego jest szowinistycznym przeżytkiem. Zdać trzeba sobie sprawę z faktu, że Niemcy działają tylko w swoim interesie. Zatem nie ma powodu, by nie działać w swoim, polskim interesie.

 

Zwykły obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka