W niedzielę rano słuchałem podczas jazdy samochodem radia Plus. Traf chciał, że mogłem dzięki temu wysłuchać dwóch całkiem ciekawych rozmów.
W pierwszej pewien Podróżnik opowiadał o swoich rejsach jachtem po Morzu Karaibskim oraz ciekawych ludziach, których poznał gdy jego jacht dopłynął na Kubę. Z rozmowy wyczułem, że opowiada to jeszcze całkiem młody człowiek, który bardzo sobie ceni wolność i realizację własnych marzeń. A stać go na takie życie bo ma firmę, którą może prowadzić wszędzie.
Druga rozmowa to był wywiad z Aliną Petrową – Wasilewicz oraz bohaterkami jej książki (zbioru reportaży) „Kapłanki czy kury”. Panie opowiadały o swoich wielodzietnych rodzinach oraz świecie mam, które według innych ludzi „zajmują się tylko domem i dziećmi”. One też dużo mówiły o marzeniach. Ale tu często pojawiał się mąż i wszystkie podkreślały, że to co stało się dla nich szczęściem byłoby niemożliwe, gdyby nie było sposobem realizacji wspólnych (dla nich oraz ich mężów) marzeń.
Słuchałem tych dwóch rozmów i myślałem jak różne są drogi, które prowadzą do realizacji siebie jako istoty obdarzonej marzeniami. I chyba nie ma sensu z góry zakładać, która droga lepsza. Bo jak powiedział Podróżnik:
Lepiej u kresu życia mieć piękne wspomnienia niż niezrealizowane marzenia.
Choć imo marzenia realizowane wspólnie dają też wspólne wspomnienia, a to jak sądzę jeszcze wzmacnia ich wartość.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości