„Tak jak mitem jest legenda, że „Solidarność” obaliła komunizm, tak samo mitem jest opowieść, że kolejne rządy zbudowały nad Wisłą demokrację i kapitalizm”.
Robert Krasowski - "Po południu
Bez zrozumienia historii, trudno rozumieć teraźniejszość. W przypadku historii najnowszej wpadamy jednak w pułapkę. Granica między współczesnością a historią jest płynna. Wydarzenia, w których uczestniczyliśmy zwykle trudno nam traktować jako materiał historyczny. Sądzimy, że to co przeżyliśmy i pamiętamy to najbardziej obiektywna prawda o najnowszej historii. Nic bardziej błędnego. Warunkiem rzetelnej analizy jest chłodna ocena, odrzucenie własnych emocji, cząstkowych informacji, zapamiętanej publicystyki i spojrzenie na minione wydarzenia z pozycji historyka, który analizuje materiał badawczy.
Taką metodę przyjął Robert Krasowski w swojej pasjonującej książce o pierwszych latach III RP pt. „Po południu” (podtytuł „Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy”), która właśnie trafiła na księgarskie półki. To pierwszy, z planowanych trzech tomów, obejmujący okres od upadku komunizmu do zwycięstwa Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich w 1995 roku. Autor proponuje, żeby naszą dzisiejszą, ukształtowaną już i dojrzałą, wrażliwość polityczną i współczesne kryteria oceny polityków, zastosować do oceny działań uczestników sceny politycznej sprzed 20 lat. Ten prosty zabieg sprawia, że nasze historyczne opinie w sposób diametralny ulegają przewartościowaniu. To książka szczególna. Krasowski nie oferuje ani prawicowej, ani lewicowej wersji historii. Obala mity, odsłania kulisy intryg i nieporozumień, dokonuje chłodnej analizy motywacji i działań podejmowanych przez ludzi, którzy na początku transformacji ustrojowej dzierżyli władzę. Jest jednakowo surowy dla polityków wszystkich opcji. Nie ucieka od ostrych sądów i wyrazistych charakterystyk bohaterów tamtych wydarzeń.
Chyba najbardziej interesująca jest ocena roli Lecha Wałęsy. Wałęsa jest postacią, z którą zawsze wiązał się olbrzymi dysonans poznawczy. Z jednej strony poczucie, że jest w nim jakaś wielkość, z drugiej, jego codzienne zachowania tej wielkości przeczyły. To przekłada się na skrajne opinie na jego temat. Ludowy prostaczek i samorodny talent polityczny. Żywy pomnik, symbol obalenia komunizmu i agent Bolek. Co ciekawe, na swój sposób każda z tych ocen jest słuszna. Mieszają się w jakiś dziwny melanż, wymykając łatwym osądom. Krasowski z tego chaosu ułożył wizerunek sprawnego gracza politycznego, jedynego który miała wizję i próbował ją realizować, wbrew wszystkim. Na pierwszy rzut oka, ta ocena może wydawać się bardzo kontrowersyjna, ale podążając za tokiem rozumowania Krasowskiego nie sposób jej zaprzeczyć. Nie oznacza to, że ze wszystkim się zgadzam. Pewnie, gdyby nieco poprzestawiać akcenty, ten obraz stałby się mniej klarowny. Warto jednak spróbować, zbudować sobie od nowa wizerunek postaci Wałęsy. Zwłaszcza, że wśród utalentowanych polityków tamtych czasów, Krasowski nie wymienia legendarnych przywódców Solidarności: Mazowieckiego, Geremka, Kuronia. Byli lirycznymi romantykami, naiwnymi Don Kichotami, nie nadającymi się do rządzenia. Trudno się z tą oceną nie zgodzić.
Generalna konkluzja tej książki jest gorzka i bezwzględnie krytyczna wobec polskich elit politycznych. To co udało się osiągnąć w procesie transformacji gospodarczej (i tak strasznie mało versus możliwości i potrzeby), osiągnięto mimo destrukcyjnej działalności polskich polityków, a nie dzięki nim. Wyłącznie dlatego, że główny nurt wydarzeń wyznaczał nóż na gardle rządzących, trzymany przez przedstawicielu MFW i Banku Światowego. „Po południu”, to również druzgocąca krytyka demokracji parlamentarnej. Największą zmarnowaną szansę, autor postrzega przede wszystkim w tym, że nie chciano wykorzystać ambicji Lecha Wałęsy, który walczył o wzmocnienie roli prezydenta kosztem partii politycznych i Sejmu. To była jedyna możliwość wymuszenia reform. Niezależnie od sympatii dla Wałęsy, był on jedynym podmiotem władzy, który chciał wziąć na siebie odpowiedzialność za transformację, podczas gdy kolejni premierzy robili wszystko żeby odsunąć od siebie i od swojego ugrupowania tę odpowiedzialność. Politycy partyjni, poświęcili rozwój gospodarczy w imię schlebiania masom. Smutne, że w odniesieniu do dzisiejszej polityki ta ocena jest tak samo prawdziwa. Bez zmiany ustroju politycznego niczego nie uda się zrobić. Tę książkę naprawdę warto przeczytać.
Hipokrytes
Kiedy słucham polityków trafia mnie szlag! Zamiast kląć przed telewizorem, napiszę co o tym myślę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura