Paweł Kasprowski Paweł Kasprowski
206
BLOG

Pochwała niewolnictwa

Paweł Kasprowski Paweł Kasprowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 3
Wynalezienie niewolnictwa było podstawowym czynnikiem rozwoju cywilizacji. Bez niewolnictwa do tej pory biegalibyśmy po sawannie w niewielkich stadach w poszukiwaniu korzonków i polując na okoliczne zwierzęta.

Pamiętam jak kiedyś w szkole nauczycielka historii opowiadała nam o ciężkim losie chłopa pańszczyźnianego. Wtedy jedna z koleżanek zapytała: „a skąd się właściwie wzięli ci Panowie?” i cała klasa wybuchła śmiechem. Jednak nauczycielka cierpliwie wyjaśniła, że w dawnych czasach, gdy ludzie przestawiali się na osiadły tryb życia zaistniała potrzeba obrony osiedli przed innymi. I wtedy wykształciła się specjalna grupa ludzi, którzy nie produkowali żywności czy innych dóbr ale specjalizowali się w walce. Z czasem ta grupa zdobyła przewagę nad pozostałymi i zaczęła nimi rządzić. No cóż, najnowsze badania jednoznacznie wskazują, że idea „zbuntowanych najemników”, którzy przejęli kontrolę nad początkowo zatrudniającymi ich rolnikami, nie ma nic wspólnego z prawdą.

Żeby jednak do tego dojść cofnijmy się do czasów w których ludzie tworzyli jeszcze luźne 100-200 osobowe grupy (stada), które przemieszczały się w terenie polując i zbierając rośliny. Jak to się stało, że te luźne stada, podobne do dzisiaj żyjących grup szympansów czy orangutanów zaczęły się około 10 tys. lat temu grupować w większe społeczności i w rezultacie tworzyć pierwsze protopaństwa? Oczywiście odpowiedzią jest tu magiczne słowo „udomowienie”. Gdy udomowiono zboża, ludzie zaczęli przechodzić na stacjonarny tryb życia. Gdy udomowiono zwierzęta (konie, krowy), można było użyć je do pracy – przede wszystkim do pracy na roli. Jednak największym sukcesem tamtych czasów było udomowienie człowieka.

Panuje powszechne przekonanie, że przejście od koczowniczo-zbierackiego trybu życia do osiadłego rolnictwa stanowiło skok jakościowy w życiu człowieka. Najnowsze badania wskazują jednak, że było dokładnie odwrotnie. Koczownik potrzebował około 3-4 godzin dziennie aby zgromadzić dla siebie pożywienie i resztę czasu „miał dla siebie”. Rolnik natomiast miał wiele obowiązków: musiał zadbać o pole, o zwierzęta hodowlane, o narzędzia. Jego czas był wypełniony do granic możliwości, praca była ciężka. Dodatkowo jego dieta była znacznie uboższa i był o wiele bardziej uzależniony od klęsk naturalnych. Każde zniszczenie plonów czy pomór wśród zwierząt oznaczały dla niego śmierć głodową. Jakby tego było mało, był także znacznie bardziej podatny na choroby, żyjąc w większych skupiskach i w bezpośrednim sąsiedztwie zwierząt. Nasuwa się więc oczywiste pytanie: po co w takim razie koczownicy stawali się rolnikami? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: nie robili tego z własnej woli, byli do tego zmuszani.

Podstawową zaletą rolnictwa jest to, że rolnik produkuje znacznie więcej żywności niż jest sam w stanie przejeść. Dlatego ciężka praca rolnika może wyżywić innych ludzi, którzy mogą się w tym czasie zająć czymś innym. I tak w którymś momencie historii ludzkości pojawiła się grupa, która postanowiła „udomowić” człowieka tak, żeby pracował dla nich na roli, budował dla nich budowle, zajmował się ich dziećmi, przygotowywał pożywienie i tak dalej. Nazwijmy umownie tą grupę „Panami”. Pojawiają się tu dwa pytania: „Skąd się wzięli Panowie?” i „W jaki sposób udało im się zmusić innych do wypełniania ich woli?”.

Na pierwsze pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Być może był to rezultat jakiejś mutacji, która spowodowała powstanie ludzi inteligentniejszych niż inni, być może był to inny gatunek człowieka (wiemy już od dawna o tym, że w historii było sporo gatunków rodziny „homo”) a może po prostu był to przypadek. Daniken powie, że to byli potomkowie kosmitów, ktoś inny może powiedzieć, że to potomkowie aniołów. Tak czy siak, takie grupy pojawiły się najpierw w okolicach dorzecza Eufratu a później także w Asyrii, Egipcie, Chinach itd.

Jak to się jednak stało, że taka – prawdopodobnie niezbyt liczna – grupa potrafiła „udomowić” masy innych ludzi? Mechanizm jest dość podobny do tego, który umożliwia jednemu owczarkowi zapanować nad wielkim stadem owiec. Ludzie, podobnie jak owce czy krowy, są istotami stadnymi i poczucie bezpieczeństwa oraz zadowolenia gdy podporządkują się woli przywódcy stada jest w nich zakodowane genetycznie. Ludzie to jednak nie owce i nie wystarczy na nich poszczekać. Oczywiście strach przed Panami odgrywał na pewno dużą rolę, jednak to nie wystarczyłoby na dłuższą metę. Oprócz strachu potrzebna była miłość. Niewolnicy musieli kochać swoich Panów, podobnie jak to jest w przypadku psów czy koni. Musieli być przekonani, że spełnianie woli Pana stanowi podstawowy cel ich życia. Nie jest więc zaskoczeniem, że we wszystkich wczesnych cywilizacjach Panowie byli uważani za bogów, którzy obdarzeni są nadnaturalnymi mocami. Budowniczy piramid czy zikkuratów wykonywali ciężką i z ich punktu widzenia zupełnie bezsensowną pracę, z całą pewnością jednak przytłaczająca większość z nich była przekonana, że to ich przeznaczenie i że w ten sposób „czynią dobrze”.

A co w tym czasie robili Panowie? Nie obciążeni ciężką pracą mogli rozwijać różne umiejętności, doskonalić technologie, spisywać doświadczenia, dokonywać wynalazków. To dzięki Panom cywilizacje rozwijały się i obserwować można było ciągły postęp. Ale oczywiście nie byłoby to możliwe bez rzeszy niewolników, którzy w tym czasie wykonywali wszystkie konieczne proste prace.

Co, jeśli niewolnik miał większe ambicje niż wypełniać wolę Pana? Na pewno takich też nie brakowało. Taki niewolnik miał trzy możliwości: (1) dzięki swoim umiejętnościom awansować na Pana, (2) uciec i wrócić do życia zbieracza-koczownika lub (3) zostać zabitym przez Panów. Opcja pierwsza przyczyniała się do coraz większego pomieszania Panów z niewolnikami i zacierania różnic, opcja druga była coraz trudniejsza w miarę ekspansji cywilizacji, natomiast opcja trzecia zawsze była otwarta...

Taki stan rzeczy utrzymał się mniej więcej do XIX wieku. Pamiętajmy, że słynne demokracje grecka czy rzymska dotyczyły tylko i wyłącznie bardzo wąskiej grupy „obywateli” - a więc Panów - i nie byłyby możliwe bez rzeszy niewolników. Później niewolników zastąpili chłopi pańszczyźniani i wszelkiego rodzaju słudzy, czeladnicy, parobkowie. System zrobił się przy tym bardziej skomplikowany, z kilkoma poziomami zależności: parobkiem na dole drabiny społecznej a królem czy cesarzem na jej szczycie. Pod koniec XIX wieku pojawiły się maszyny i zaczęły one powoli zastępować ludzi – nie było już potrzebne tylu niewolników wykonujących proste czynności. Obecnie każdy z nas używa na co dzień różnych urządzeń i zużywa tyle energii (elektrycznej, gazowej czy z ropy naftowej) do wyprodukowania której potrzebna byłaby praca około 10 osób. Czyli wszyscy żyjemy tak, jakbyśmy mieli przynajmniej po 10 niewolników. Czy to jednak oznacza, że wszyscy jesteśmy teraz Panami?

Bynajmniej, wszyscy przecież jesteśmy niewolnikami swoich państw. Musimy pracować, aby uzyskać środki do życia – jedzenie, schronienie. Musimy przestrzegać reguł narzuconych przez państwo, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. Musimy płacić państwu podatki od każdego swojego dochodu. Oczywiście w zamian mamy liczne korzyści – służbę zdrowia, policję, opiekę prawną. Wszystko to, co niewolnikom zapewniał ich dobry Pan.

Gdyby jednak nagle zniknęły wszystkie struktury państwowe, nasza cywilizacja błyskawicznie by się zawaliła i wrócilibyśmy do epoki „walki o ogień”. Tak więc niewolnictwo zawsze było i nadal pozostaje koniecznym czynnikiem rozwoju cywilizacji!

Jestem informatykiem ale ponieważ interesuję się historią - staram się pisać o historii. Pasjonuję się znajdowaniem analogii pomiędzy historią a dniem dzisiejszym. Interesują mnie też różne interpretacje tych samych zdarzeń.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo