M. M. M. M.
18798
BLOG

Krucjaty bliskowschodnie - mity a prawdziwe oblicze

M. M. M. M. Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Dwudziestego ósmego maja 1291 r. po niemal ośmiu tygodniach oblężenia i krwawych walkach padł ostatni bastion krzyżowców w Ziemi Świętej – Akra (Akka). Położone nad Morzem Śródziemnym miasto, pełniące po upadku Jerozolimy w 1187 r. funkcję stolicy Królestwa Jerozolimskiego, a zarazem najważniejsza siedziba wszystkich ówczesnych zakonów rycerskich, mimo wspaniałych fortyfikacji i zawziętej obrony, uległo przeważającym siłom muzułmańskim. W ten oto sposób zakończył się dwustuletni okres państwowości łacińskiej w wyzwolonej spod panowania islamu Syro-Palestynie.


Obrona Akry w 1291 r. Obraz XIX-w. malarza francuskiego - Dominique'a Louise'a Papety

Powstanie w Lewancie państw frankijskich nie byłoby możliwe bez średniowiecznego fenomenu ruchu krucjatowego. To właśnie lewantyńskie wyprawy krzyżowe pozwoliły na założenie na ziemiach zwanych ówcześnie Outremer (Zamorze) takich feudalnych państw chrześcijańskich jak: Hrabstwo Edessy, Księstwo Antiochii, Królestwo Jerozolimy oraz Hrabstwo Trypolisu.

Niestety, obecnie za wyjątkiem opracowań naukowych, a i to nie wszystkich, krucjaty usiłuje się wciąż przedstawiać w sposób fałszywy. Ich współczesny obraz popularyzowany przez rozmaite środki przekazu, to nic innego jak wyprawy chciwych, barbarzyńskich i okrutnych krzyżowców przeciw łagodnemu, tolerancyjnemu i stojącemu na wyższym poziomie cywilizacyjnym islamowi. Wystarczy choćby przywołać ostatnie filmy fabularne poświęcone krucjatom. Wielka produkcja Ridley'a Scott'a – „Królestwo Niebieskie” (2005 r.), czy serial produkcji włosko-niemieckiej wyemitowany przez naszą telewizję publiczną – „Krzyżowcy” (2001 r.). Obie produkcje wpisują się w ten sam kłamliwy nurt. Skądinąd przezabawny Terry Jones z Grupy Monty Python również postanowił w swym oryginalnym – kpiarskim stylu „dokopać” krzyżowcom. W filmie dokumentalnym pt. „Krucjaty z Terry'm Jones'em” (1995 r.), gdzie występuje jako narrator – ukazuje wyprawy krzyżowe jako pasmo wyłącznie grabieży, morderstw, czy wręcz zbiorowego szaleństwa, które ogarnęło chrześcijan.

Ale to nie koniec. Lewicowi myśliciele posuwają się wręcz do oskarżania wypraw krzyżowych o to, że były one typowym przejawem agresji średniowiecznego Kościoła katolickiego, wykorzystującego religię w celach zbrodniczych. Są też inne zarzuty. Głosiciele politycznej poprawności każą widzieć w krucjatach realizowaną z premedytacją politykę papieską, która w konsekwencji doprowadziła do pogłębienia wrogich relacji pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami, czy też pierwszą nieudaną próbę „nieludzkiego kolonializmu europejskiego”. Pojawiają się także tak absurdalne oskarżenia jak odpowiedzialność krucjat za stworzenie fundamentów dla współczesnego antysemityzmu! Towarzyszy temu nazbyt pobieżne omawianie zjawiska historycznego w szkołach, połączone z promocją nieprawdziwych koncepcji naukowych w duchu materialistycznym – akcentujących rzekomo ekonomiczne przyczyny ruchu krucjatowego. Zdarzają się nawet – jak to miało miejsce w przypadku szkół średnich w Wielkiej Brytanii – próby wycofania z programu nauczania tematyki krucjat jako „tematu kontrowersyjnego” mogącego urazić uczucia coraz liczniejszej muzułmańskiej społeczności. Propagowany przez modernistów tzw. dialog pomiędzy chrześcijaństwem a islamem i nie wiele mająca wspólnego z rzeczywistą tolerancją – tzw. postępowa tolerancja – wymuszają z kolei uległość w stosunku do dzisiejszej ekspansji muzułmanów. Odbiciem tego jest między innymi negatywna ocena wypraw krzyżowych i akty skruchy ze strony różnych zachodnich intelektualistów i duchownych za wydarzenia tamtej doby. Powszechnie nadużywane określenie „krucjata” stało się odpowiednikiem fanatycznej oraz nietolerancyjnej postawy. W obliczu tak wielu przekłamań, a także prób wymazania z tradycji europejskiej idei krucjat, warto przyjrzeć się problemowi nieco bliżej.

Krucjaty – pielgrzymki zbrojne

W sytuacji, gdy proces laicyzacji w świecie przybiera na sile, zrozumiała staje się niechęć zeświecczałych środowisk opiniotwórczych i naukowych wobec krucjat. Są one bowiem wydarzeniami historycznymi przepełnionymi autentyczną pobożnością i gotowością oddania życia za wiarę. W istocie bliskowschodnie krucjaty powinno się postrzegać przede wszystkim jako zbrojne pielgrzymki, ogłaszane oficjalnie bullą papieską dla odbicia z rąk muzułmańskich Turków i Arabów miejsc świętych bądź ich obrony. Samo zaś słowo „krucjata” pojawiło się dopiero pod koniec XII w.

Termin „peregrinus” (pielgrzym) posiadał w średniowiecznej łacinie identyczne znaczenie, co „crucesignatus” (krzyżem naznaczony). Średniowieczne podróże do miejsc świętych w charakterze pielgrzymek dziękczynnych, pokutnych bądź błagalnych miały bogatą tradycję. Oczywiście wyjątkowe znaczenie zyskały pielgrzymki do Jerozolimy, ale podróżowano również do grobów św. Piotra i św. Pawła w Rzymie oraz do Composteli, gdzie odkryto ciało świętego Jakuba Apostoła – późniejszego patrona rekonkwisty. Wzmożenie ruchu pielgrzymkowego przypadło właśnie na wiek XI, kiedy to pielgrzymowanie do Grobu Świętego w Jerozolimie i Kościoła Narodzenia Pańskiego w Betlejem stało się nadzwyczaj popularne. Pielgrzymowania do Ziemi Świętej – sięgającego czasów panowania Konstantyna I Wielkiego (IV w.) – nie przerwały nawet podboje arabskie, prześladowania chrześcijan okresu szyickiego kalifatu Al-Hakima i utrudnienia Turków seldżuckich. Wyruszali zarówno przedstawiciele niższych stanów jak i rycerze, książęta, czy biskupi. Czasem organizowały się liczniejsze grupy skupiające od kilkuset do kilku tysięcy pątników. Do Jerozolimy podążali głównie mieszkańcy zachodniej Europy, ale pielgrzymowali również i Skandynawowie. Wierni pielgrzymowali trudnymi i nierzadko niebezpiecznymi szlakami. Koniecznym było przy tym płacenie muzułmańskim władcom dużych sum pieniężnych za swobodne i bezpieczne przejście. Pomimo tego zdarzały się napady, albo szykany wobec wędrujących chrześcijan. W 1027 r. zaatakowano pielgrzymów normandzkich. W 1065 r. ok. 7–tysięczna grupa niemieckich pielgrzymów pod przewodnictwem biskupów parokrotnie stawiała opór Beduinom. Na koniec, nieopodal Ramli w Palestynie, wzięła udział w kilkudniowych regularnych starciach z muzułmanami. Powodem wybuchu tych walk były kradzieże dokonane na niemieckich pielgrzymach.

Krucjaty połączyły średniowieczną tradycję pielgrzymowania z nową ideą odzyskania Grobu Chrystusa. To żarliwość religijna była powodem masowego odzewu na hasła krucjatowe. Olbrzymi entuzjazm, z jakim przyjęto apel papieża Urbana II był wyrazem duchowości ówczesnych chrześcijan, którzy manifestowali w ten sposób swoją wielką wiarę. Głębokie przekonanie, że „Bóg tak chce” powodowało, iż bez względu na niebezpieczeństwa i ryzyko składano uroczyste ślubowanie dotarcia do Grobu Świętego i decydowano się na uczestnictwo w wyprawie. Nie mający odpowiednika w historii masowy udział w krucjatach (nie tylko rycerstwa) ukazał także siłę nastrojów eschatologicznych XI wieku. Powszechne przekonanie o potrzebie zgromadzenia się w Świętym Mieście, aby tam oczekiwać ponownego przyjścia na świat Chrystusa oraz wiara w narodziny Królestwa Bożego nakazywały wyzwolenie Jerozolimy bez względu na trudy i cierpienia. Wszystko to miało przebiegać w atmosferze pielgrzymki pokutnej, umożliwiającej odkupienie win, aby – będąc oczyszczonym – doświadczyć chwili Sądu Ostatecznego.

XIX-wieczna ilustracja Gustave'a Dore'a. Anioł prowadzi krzyżowców

Po wyzwoleniu Jerozolimy idea tej szczególnej pielgrzymki z czasem rozwinęła się w kierunku koncepcji wojny w obronie chrześcijaństwa. Element pielgrzymki zaczął wówczas ustępować akcentom czysto wojskowym. Przełom wieków XII i XIII, który przyniósł niepowodzenia chrześcijan w Lewancie jeszcze bardziej skłonił organizatorów wypraw krzyżowych do położenia większego nacisku na militarną i finansową stronę pielgrzymek oraz zabiegi dyplomatyczne. Zmianie uległa sama strategia krucjat. Celem już nie był wyłącznie łaciński Wschód, ale na przykład Egipt i Tunis. Ten pierwszy był postrzegany za miejsce, gdzie można było rozbić przeciwnika na jego własnym terytorium. Po raz pierwszy krzyżowcy nosili się z zamiarem uderzenia na Egipt podczas przygotowań do IV krucjaty (1202 – 1204). Siły V krucjaty (1217 – 1221) zdołały nawet zdobyć Damiettę u ujścia Nilu i próbowały atakować Kair. Król francuski Ludwik IX Święty (1214 – 1270) podczas VI krucjaty (1248 – 1254) także toczył boje w Egipcie. W 1270 r. ten wielki zwolennik wypraw krzyżowych zorganizował nawet kolejną, już VII krucjatę, lądując z wojskiem w Tunezji.

Obrona przed islamem

W wyprawach krzyżowych od samego początku daje się zauważyć ich obronny charakter. Należy bowiem wyraźnie zaznaczyć, że to nie rycerze chrześcijańscy rozpoczęli konflikt. Kiedy bowiem papież Urban II (1088 – 1099) na synodzie w Clermont w 1095 r. wezwał na prośbę cesarza bizantyjskiego Aleksego I do walki przeciw Saracenom i wyzwolenia Grobu Pańskiego, zbrojna ekspansja muzułmanów przeciw światu chrześcijańskiemu postępowała już na dobre od wieków.

Oblężenie Jerozolimy przez krzyżowców. XIX-w. obraz Francesca Hayez'a - włoskiego malarza romantycznego

Krucjaty jako ogromne przedsięwzięcia militarne z udziałem papieży i władców europejskich, stały się pierwszym na większą skalę skutecznym europejskim kontruderzeniem przeciw trwającej od dłuższego czasu niczym nie sprowokowanej inwazji wojowniczego islamu. Jeżeli Kościół zamierzał w ogóle przetrwać jak i odzyskać stracone terytoria, zbrojna inicjatywa była konieczna. Przemawiała za tym pamięć o wielowiekowych najazdach arabskich i rosnąca nowa potęga turecka.

Gotfryd z Bouillon na czele krzyżowców w wyzwolonym Grobie Pańskim

Błędem jest ocenianie tamtych wydarzeń według dzisiejszych miar. Nie można zapominać, że były to czasy odmienne od dzisiejszych i obowiązywały wówczas inne zwyczaje, standardy i metody polityczne. Nie było wtedy pokojowych sił rozjemczych, nacisków międzynarodowych, ani oburzenia tzw. światowej opinii publicznej. Nie organizowano międzynarodowych debat z udziałem znanych polityków-mediatorów (może to i dobrze). Charakter sporów i konfliktów, od wyników których zazwyczaj zależało istnienie bądź nie, wymuszał często brutalne rozwiązania z użyciem oręża. Co dopiero mówić w przypadku jawnej agresji jednej cywilizacji przeciw drugiej. A tym przecież było starcie chrześcijaństwa z islamem zmierzającym do podbicia reszty świata. Dlatego też, aby uchronić wspólnotę chrześcijańską przed islamskim zagrożeniem, niezbędnym okazało się podjęcie kroków obronnych i bezpośrednie zaangażowanie się Kościoła w działania zbrojne.

Muzułmański blitzkrieg

Islam niemal od początku powiązany był z praktykami wojennymi. Powstała na początku VII wieku na Półwyspie Arabskim religia rozprzestrzeniła się błyskawicznie w toku walk i wojen ze społecznościami lub narodami odrzucającymi nauki Mahometa. Arabowie skupieni wokół Mahometa najpierw siłą podporządkowali sobie pozostałe arabskie plemiona koczownicze oraz Żydów. Następnie po jego śmierci w 632 r. wyruszyli na podbój terenów zamieszkanych przez chrześcijan. Cesarstwo Bizantyjskie osłabione wieloletnimi działaniami wojennymi przeciwko Persom, nie było w stanie skutecznie się bronić i wkrótce Arabowie zajęli Syrię w 636 r., Jerozolimę w 638 r. (zmieniając jej nazwę na Al-Quds) i Egipt w 642 r. Wspólnota chrześcijańska poniosła w ten sposób dotkliwe straty. We władaniu muzułmanów znalazły się tereny stanowiące kolebkę chrześcijaństwa. Upadły trzy najważniejsze w regionie patriarchaty ze stolicami w Jerozolimie, Antiochii i Aleksandrii. Kontynuując swoisty średniowieczny blitzkrieg, Arabowie zdołali do końca VII w. podbić całą Afrykę Północną. Miejscowych Berberów wyznających chrześcijaństwo poddano islamizacji. Funkcjonujące dotąd na tych ziemiach chrześcijaństwo zostało całkowicie unicestwione. W międzyczasie pod naporem wojsk muzułmańskich padło imperium perskie. Wiek VIII przyniósł kolejne podboje islamu, który zaczął zagrażać Europie zarówno ze wschodu, jak i zachodu. W 711 r. Arabowie wraz ze zislamizowanymi Berberami wylądowali w Gibraltarze. Po klęsce Wizygotów cały niemal Półwysep Iberyjski znalazł się we władaniu arabskim. Warto przy tym wspomnieć, że agresorów poparła miejscowa społeczność żydowska. Wojska arabskie wkroczyły na tereny Francji i rozpoczęły dalszy podbój Europy. Ich zwycięski pochód zdołał dopiero powstrzymać przywódca Franków – Karol Młot w bitwie pod Poitiers w 732 r.

Bitwa pod Poitiers. XIX-w. obraz malarza francuskiego - barona Charles'a Steuben'a

Nieco wcześniej muzułmanie podjęli dwukrotnie nieudane próby zdobycia Konstantynopola, atakując od strony morza w latach: 673 – 677 i 717 – 718. Obie wyprawy floty arabskiej starającej się zablokować stolicę Imperium chrześcijańskiego zostały z trudem odparte. Mimo tych dwóch porażek Arabowie nie porzucili bynajmniej idei podboju Europy. W IX w. odnieśli szereg innych sukcesów. Zdobyli Sardynię, Kretę w 823 r., Maltę w 870 r. oraz w latach 831 – 878 Korsykę i Sycylię. Padły też pojedyncze rejony wybrzeża Półwyspu Apenińskiego z miastami takimi jak: Tarent, Bari, Brindisi. W 846 r. doszło nawet do tego, iż muzułmanie po udanym desancie morskim w Italii, pokonali wojska papieskie oraz oddziały pielgrzymów zachodnich i zbezcześcili znajdującą się wówczas poza murami Rzymu – Bazylikę Świętego Piotra. Podobny los arabscy najeźdźcy zgotowali klasztorowi Monte Cassino.

Agresja islamska wobec chrześcijaństwa wybuchła z nowym impetem wraz z pojawieniem się na bliskowschodniej scenie zmagań Turków seldżuckich. Ten koczowniczy lud od niedawna wyznający islam przybył na Bliski Wschód z Azji Środkowej w XI w. W 1055 r. po zdobyciu Bagdadu Turcy podporządkowali sobie kalifat abbasydzki. Od tej chwili oficjalnie stanowili sułtanat i pełnili rolę „obrońcy islamu” w regionie. Ich oddziały niemal natychmiast ruszyły na zachód w kierunku bizantyjskiej Anatolii. W 1067 r. zdobyli Cezareę. Zbezczeszczona została wówczas miejscowa Katedra św. Bazylego. Słaba organizacja obrony Bizancjum umożliwiła szybkie tempo podbojów tureckich w Azji Mniejszej. Ale swoje postępy najeźdźcy zawdzięczali też istnej mieszance wybuchowej, którą stanowiła ich gorliwość religijna jako świeżych muzułmanów oraz wciąż żywa, silna azjatycka tradycja wojowniczych ord – swoistych rodowych organizacji wojskowych. W 1071 r. w bitwie pod Mantzikert armia cesarska poniosła sromotną klęskę. Wybuchłe po tym wewnętrzne walki o tron cesarski ułatwiły dalsze sukcesy tureckie. Turcy zajęli kolejno Niceę w 1078 r. i Antiochię w 1084 r. Większa część Azji Mniejszej znalazła się w rękach poszczególnych przywódców tureckich. Na zajętych terenach brutalni i fanatycznie oddani islamowi Turcy dokonali licznych rzezi miejscowych chrześcijan. Chrześcijańska ludność grecka została wymordowana, albo zmuszona do ucieczki. Na jej miejsce zaczęła napływać ludność turecka. Kiedy w 1097 r. przez Anatolię maszerowały wojska pierwszej wyprawy krzyżowej, wśród miejscowej ludności przeważali już Turcy. Podobnie stało się w przypadku Armenii – pierwszego w historii państwa, które oficjalnie przyjęło chrześcijaństwo. Kiedy Armenia upadła pod naporem Turków w 1071 r., mieszkańcy jej południowej części chcąc zachować się przy życiu, opuścili swe ziemie i udali się do Edessy i Cylicji nad Morzem Śródziemnym. Równolegle do sukcesów w Azji Mniejszej, Seldżucy wkroczyli do Syrii i Palestyny, zajmując w 1078 r. Jerozolimę.

Pod panowaniem muzułmańskim

Wielu „postępowych historyków” zaprzedając prawdę historyczną dla zdobycia rozgłosu, popularyzuje mile widziane treści o tzw. tolerancyjnym islamie. Głoszą oni, iż sytuacja chrześcijan w krajach podbitych przez muzułmanów była generalnie poprawna. Wtórują im w tym oczywiście chętnie publikowani oraz zapraszani do mediów wszelkiej maści dyżurni profesorowie – arabiści. Często można usłyszeć z ich ust opowieści o muzułmańskiej opiece nad wyznawcami chrześcijaństwa. Ich zdaniem chrześcijanie traktowani byli przez muzułmanów jako przedstawiciele religii monoteistycznej posiadający księgi objawione, czyli tzw. Lud Księgi i temu ponoć zawdzięczali specjalną opiekę. Ci „znawcy kultury islamskiej” nauczają, że poza pewnymi nielicznymi okresami prześladowań, nowi władcy muzułmańscy wykazywali się daleko idącą tolerancją religijną i poszanowaniem praw chrześcijan.

Tymczasem powinno się podkreślić, że poza naprawdę rzadkimi i krótkotrwałymi okresami spokoju, ludność chrześcijańska podlegała mniejszej bądź większej, lecz zawsze stałej dyskryminacji ze strony islamu. Już pierwsi arabscy zdobywcy doskonale orientowali się w tym, że na opanowanych terytoriach należących dotąd do chrześcijan, byli mimo wszystko mniejszością. Pod koniec VII w. stanowili wciąż jedynie ok. 1/10 ogółu zamieszkujących nowe imperium. Ich poziom kulturowy był dużo niższy od podbitej ludności. Dlatego też po zwycięstwach armii muzułmańskich nastąpił natychmiastowy proces intensywnej islamizacji i arabizacji miejscowych ludów. Dość przyznać, że dwieście lat później muzułmanie stanowili już większość w stworzonym przez siebie imperium. A po upływie kolejnych stu lat, chrześcijanie liczyli jedynie ok. 1/20 ogółu populacji Lewantu. Konsekwencje niszczenia społeczności chrześcijańskich okazały się katastrofalne, co widać doskonale dziś, kiedy przyjrzeć się, jak nieliczni są chrześcijanie na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce.

Najcięższy los czekał chrześcijan pochodzenia arabskiego. Dla nich jedynym ratunkiem przed wymordowaniem była ucieczka na tereny bizantyjskie. Pozostałym chrześcijanom muzułmanie początkowo zaoferowali pewną tolerancję, ale w zamian za to żądali olbrzymich podatków. Nawiasem mówiąc, te prawdziwie astronomiczne kwoty były przez dłuższy czas głównym źródłem dochodów kalifatów i często muzułmanie przeznaczali je na dalsze kampanie wojenne. Oprócz podatku pogłównego obowiązywał uciążliwy podatek zwany haradż. Był to podatek od posiadanego gruntu w wysokości połowy uzyskanych z niego zbiorów. Pod względem prawnym wyznawcy Chrystusa zostali uznani za mieszkańców niższej kategorii. Chrześcijanom zakazano m. in. sprawowania urzędów, budowy kościołów i odnowy starych, publicznego wyznawania wiary, noszenia broni, poddawania krytyce islamu, czy jazdy konno. Poza tym nakazano im, aby nosili na sobie wyróżniające ich znaki (sic!) i ustępowali miejsca muzułmanom. Była to więc jawna polityka dyskryminacyjna. Chrześcijanina nieprzestrzegającego którejkolwiek z powyższych zasad czekał wybór między przymusem odejścia od wiary a karą śmierci.

Ciężką sytuację chrześcijan pogłębiały okresy wzmożonych prześladowań i terroru. Tak było na przykład za rządów kalifa Omara II (711 – 720) z dynastii Umajjadów, kiedy przemocą zmuszano do apostazji. Z kolei w okresie abbasydzkich kalifatów Haruna ar-Raszida (786 – 809) oraz al-Mutawakkila (847 – 861), polecono na chrześcijańskich domostwach wywieszać wizerunki diabła. Największe prześladowania dotknęły chrześcijan w czasie fatymidzkiego kalifatu Al-Hakima (996 – 1021). W 1009 r. spalono Bazylikę Grobu Świętego w Jerozolimie i zrabowano stamtąd relikwie oraz kosztowności. W kolejnych latach jego rządów zniszczono szereg innych kościołów.

Pozycja chrześcijan uległa znacznemu pogorszeniu, kiedy na Bliskim Wschodzie zatryumfowali fanatyczni Turcy seldżuccy. Nasiliły się ataki i szykany. Poturbowany został Patriarcha Jerozolimski, którego powleczono za brodę po ulicach. Turcy wstrzymali ruch pątniczy, który mimo stwarzanych utrudnień tolerowali wcześniej nawet Arabowie. Zabroniono chrześcijanom wstępu do Jerozolimy. Ogółem pod panowaniem Turków ucierpiało ok. 30 – tys. zniszczonych bądź ograbionych kościołów.

Od dżihadu do świętej wojny z muzułmanami

Często słychać oskarżenia, iż to chrześcijanie podczas krucjat jako pierwsi sięgnęli po ideę wojny religijnej. Nic bardziej mylnego. To religia muzułmańska od samego początku akceptowała działania zbrojne wobec „niewiernych”. Działo się tak już w trakcie pierwszych prób narzucenia islamu innym grupom ludnościowym (w tym także i politeistycznym Arabom). To Mahomet nauczał, iż udział w wojnie przeciw tym, którzy stali na przeszkodzie w rozwoju nowej wiary jest religijnym i stałym obowiązkiem muzułmanina, który powinien czynić to z odpowiednio wielkim zapałem. Zawarte w Koranie zalecenia i wskazania wyraźnie określały jak należy postępować z nie akceptującymi objawień Mahometa. Niektóre z nich mówią: „Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi, a kiedy ich rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta”, albo: „O Proroku! Zwalczaj niewiernych i obłudników i bądź względem nich surowy!”. Jeżeli chodzi zaś o samych chrześcijan, Mahomet nawoływał wprost, aby wojna z nimi prowadzona była, póki „nie zapłacą daniny własną ręką i nie zostaną upokorzeni”.

Wraz z upływem lat i dalszymi podbojami dojrzewała islamska koncepcja dżihadu pojmowanego jako „święta wojna”. W okresie wypraw krzyżowych koncepcja ta uległa znacznemu zaostrzeniu. Niektórzy islamscy ideolodzy nie kryli przy tej okazji nienawiści i pogardy wobec chrześcijan. Ostatecznie idea „dżihadu” zakładała obowiązkowy udział każdego muzułmanina w walce zbrojnej z „niewiernymi” i śmierć dla każdego współpracującego z nimi. Walka ta miała być prowadzona do momentu, kiedy cały świat znajdzie się we władaniu islamu. Muzułmańscy teologowie wyróżniali zatem obszar „dar al-islam” – gdzie triumfowała wiara i prawo islamu oraz „dar al-harb” – terytoria w posiadaniu „niewiernych”, o które toczy się wojna.

Słusznym przeto jest stwierdzenie, iż to raczej przepełniona motywami religijnymi idea islamskiej permanentnej wojny przeciw chrześcijaństwu aż do „ostatecznego zwycięstwa”, zmusiła Europę łacińską do działań obronnych w postaci krucjat i stworzenia własnej koncepcji „wojny sprawiedliwej”. (zob. więcej w: Ks. Krzysztof Kościelniak, Dzihad – święta wojna w islamie, Kraków, 2001.) Sprowokowana tym samym na nowo dyskusja w łonie Kościoła średniowiecznego w kwestii „wojny sprawiedliwej” sięgająca jeszcze okresu nauk św. Ambrożego i św. Augustyna, przyniosła w konsekwencji XI – wieczną koncepcję „świętej wojny”. Agresja muzułmańska spowodowała nawet, że już dwa wieki wcześniej średniowieczni papieże zostali zmuszeni do porzucenia pacyfizmu pierwszych chrześcijan. Jako pierwszy w sferę wojskowości wkroczył papież Leon IV (847 – 855). Po ataku muzułmanów na Rzym w 846 r. zajął się odbudową fortyfikacji miasta, szkolił oddziały wojskowe oraz objął nad nimi dowództwo. Z kolei Jan X (914 – 928) osobiście kierował zwycięskim atakiem na obóz muzułmański u ujścia rzeki Garigliano w 915 r., kładąc w ten sposób kres obecności militarnej Arabów na Półwyspie Apenińskim. W 1012 r. papież Sergiusz IV(1009 – 1012) rozważał pomysł militarnego uderzenia nadmorskich państw włoskich na Arabów, zapowiadając, że w przypadku podobnej wyprawy gotów jest w niej uczestniczyć.

W pewnym sensie elementy świętej wojny spełniała już hiszpańska rekonkwista. Była ona jednocześnie zapowiedzią wypraw krzyżowych, gromadzących chrześcijan z różnych zakątków Europy. Zapoczątkowana w 718 r. przez króla Asturii wojna o wyparcie Maurów z Półwyspu Iberyjskiego, stała się w wieku XI przedsięwzięciem, gdzie oprócz miejscowego rycerstwa uczestniczyli też rycerze spoza półwyspu (m. in. z Francji oraz Italii). Za pontyfikatu papieża Leona IX (1049 – 1054) rekonkwista zyskała status wojny szczególnej, bo wojny prowadzonej w obronie Kościoła. W 1064 r. papież Aleksander II (1061 – 1073) po raz pierwszy udzielił papieskiego oficjalnego poparcia dla walczących w ramach rekonkwisty, przyznając im równocześnie prawo do odpustu.

Miniatura średniowieczna. Walka z Maurami podczas rekonkwisty

Ale, jak już wspomniano, idea chrześcijańskiej „świętej wojny” narodziła się dopiero w wieku XI – za czasów papieża Grzegorza VII (1073 – 1085). To On położył nacisk na wyjątkowe znaczenie wojny z wrogami chrześcijaństwa oraz proponował organizację tzw. milicji św. Piotra – rycerskiej formacji broniącej Kościoła. Papież wraz ze swymi uczonymi – znawcami prawa kanonicznego przedstawił i upowszechnił teologiczne podstawy chrześcijańskiej doktryny wojny. Zakładała ona wieczystą nagrodę i całkowity odpust dla tych, którzy polegną w obronie wiary. Militarna pomoc chrześcijanom wschodnim i ich wyzwolenie spod jarzma islamu nabrały rangi uczynku miłosiernego. W 1074 r. Grzegorz VII ogłosił nawet encyklikę zachęcającą rycerstwo do udzielenia wsparcia Bizancjum w walce z Turkami seldżuckimi. Apel ten pozostał jednak wyłącznie oficjalną zachętą, nie mającą nic wspólnego z próbą organizacji wyprawy zbrojnej pod auspicjami papiestwa. Jak wiadomo próbę taką natomiast skutecznie zrealizował jego następca. Ogłoszona przez papieża Urbana II krucjata, będąca w istocie pielgrzymką zbrojną, posiadała wszelkie znamiona wojny sprawiedliwej stanowiącej element wojny o wyzwolenie chrześcijaństwa. Jej zasadnicze cele – oswobodzenie Jerozolimy, obrona miejsc świętych oraz wyzwolenie chrześcijan wschodnich spod panowania islamu, miały jak najbardziej formalne uzasadnienie. Ci, którzy „podjęli krzyż” mogli przy tym liczyć na rozgrzeszenie i odpust zupełny.

Średniowieczna rycina ukazująca starcie krzyżowców z Saracenami

Pochwałę wojny z muzułmanami głosiły też inne wybitne osobistości tamtego okresu. Najbardziej znanym był św. Bernard z Clairvaux (1090 – 1153), wybitny filozof i teolog. Ten wielki umysł i duchowy autorytet ówczesnej epoki oraz zwolennik Templariuszy osobiście zaangażował się w akcję propagującą II krucjatę (1145 – 1148), uważając muzułmanów za wrogów Chrystusa. W swym dziele „De laude novae militiae” (O pochwale nowego rycerstwa) wysoko oceniał surowe reguły, dyscyplinę i kunszt militarny rycerzy zakonnych. Podkreślał też, iż chrześcijański rycerz zakonny zadający śmierć innowiercy jest do tego zmuszony okolicznościami i nie staje się przez to zbrodniarzem, lecz mścicielem Chrystusa – obrońcą wiary. Propagatorami walki zbrojnej z islamem w wydaniu Templariuszy byli także Jan z Salisbury wielki filozof XII wieku oraz Piotr Venerabilis, opat z Cluny. Ten ostatni uważał Europę za ostatni ląd, który zdołał się oprzeć „bezbożnej religii” saraceńskiej. Po utracie Akry w 1291 r. ideę obrony miejsc świętych gorąco popierał angielski dominikanin i filozof Robert Holcot (1290 – 1349) oraz wielka orędowniczka krucjat św. Katarzyna ze Sieny (1347 – 1380 ).

Fałszywy obraz krucjat

Zniekształcony obraz krucjat lewantyńskich dawały bardzo popularne do tej pory teorie na temat ich społeczno – ekonomicznych przyczyn. Nowe badania naukowe wykazały jednak ich całkowitą bezpodstawność. Obecnie wiadomo już, iż wiek XI wcale nie był okresem pogorszenia się warunków życiowych, co miało rzekomo zmuszać krzyżowców do szukania dla siebie szczęścia w podboju bogatych wschodnich krain. Przeciwnie, wiek XI był wręcz swego rodzaju okresem prosperity feudalizmu. W Europie Zachodniej nastąpił dynamiczny wzrost gospodarczy. Rozkwitał handel, rzemiosło. Zaczęły znikać klęski głodu i epidemie.

Identycznie ma się rzecz w przypadku obowiązującej do niedawna tezy o powstałym na skutek wyżu demograficznego zapotrzebowaniu na nowe ziemie. Przeczą temu liczne wówczas inicjatywy zagospodarowywania nieużytków rolnych oraz postępujący na coraz większą skalę proces karczowania europejskich lasów.

Nieprawdziwe są też opinie o tzw. młodszych synach pozbawionych dziedzictwa w wyniku prawa primogenitury i przez to dążących do zdobycia nowych własności w Lewancie. Dużą bowiem część rycerstwa biorącego udział w krucjatach stanowili najstarsi bogaci synowie rodów. Poza tym nie wszędzie w ówczesnej zachodniej Europie młodsi synowie byli wydziedziczani na rzecz najstarszych braci. W wielu rejonach stosowano zasadę podziału ziemi pomiędzy większą ilość krewnych.

Krzyżowiec

Między bajki można też włożyć opowieści o takich inspiracjach uczestników wypraw krzyżowych jak chęć wzbogacenia się. Sytuacja wyglądała całkiem odwrotnie. Otóż, w zdecydowanej większości przypadków, uczestnikami wypraw krzyżowych byli ludzie już zamożni (z tytułami hrabiów i książąt) posiadający spore majątki. Ponadto niezależnie od statusu społecznego krzyżowca, samo przystąpienie do wyprawy związane było z poniesieniem jak na owe czasy wyjątkowo dużych kosztów. W przypadku rycerza wydatek ten (zbroja, broń, giermkowie i koń) sięgał mniej więcej pięciokrotności rocznych dochodów z tytułu przeciętnego posiadanego lenna. Do tego dochodziły wysokie koszta wyżywienia w trakcie podróży. Ten ogrom wydatków powodował najczęściej, że krzyżowcy sprzedawali swoje dobra bądź brali pożyczki pod ich zastaw. Bardzo często powodowani uniesieniem religijnym krzyżowcy w pośpiechu pozbywali się własności za przysłowiowy bezcen. Wielokrotnie całe rodziny składały się na wyprawę jednego przedstawiciela. Pomocy finansowej udzielali również wasale swym lennikom. Do niezwykle rzadkich należały przypadki powrotu z krucjat z bogactwem. Osoba, która wracała stawała raczej w obliczu potrzeby wykupu zastawów i spłaty długów, czy nawet zwyczajnego ubóstwa.

Templariusz

Równie nieprawdziwa jest teza o knowaniach włoskich republik nadmorskich, inspirujących wyprawy krzyżowe w celu opanowania nowych rynków zbytu. W momencie wyruszenia pierwszej krucjaty kontakty handlowe tych państw we wschodnim basenie Morza Śródziemnego przynosiły dostatecznie wysokie zyski. Kupcy z Amalfi, Wenecji, Pizy, czy Genui pomimo lokalnych walk z muzułmanami prowadzili intratny handel z islamskim Wschodem już od ok. dwustu lat. Sieć handlowa była na tyle świetnie rozwinięta, że niektórzy spośród nich handlowali w samym Egipcie lub Syrii. Nakłanianie do wielkiej wojny z muzułmanami byłoby więc z kupieckiego punktu widzenia zupełnie niedochodowym przedsięwzięciem. Co nie znaczy, że w okresie krucjat miasta włoskie nie skorzystały z okazji i nie włączyły się w działania zbrojne z myślą o nowych korzyściach.

Można zatem powiedzieć, że udział w krucjacie pociągał za sobą same trudy i wyrzeczenia. Nie był on też zwykłą tradycyjną wojaczką, na której można było łatwo zdobyć fortunę i sławę. Oczywiste było duże ryzyko i niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia lub kalectwa. Jeżeli przyjąć, iż prawdopodobnie nieliczni spośród krzyżowców w swoim dotychczasowym życiu przemieszczali się na odległość większą niż kilkadziesiąt kilometrów, to zrozumiałymi były obawy ogarniające uczestnika wyprawy w obliczu dalekiej podróży do Jerozolimy. Obawy te wzmagały się, gdy krzyżowiec decydował się na wybór drogi morskiej (od końca XII w. był to najczęstszy sposób na dotarcie do Ziemi Świętej). Dla człowieka wychowanego na lądzie, trzytygodniowa podróż ówczesnym okrętem zapewniającym dla jednej osoby maksymalnie jeden metr kwadratowy powierzchni na pokładzie lub pod nim, musiała stanowić duże wyzwanie. Do tego dochodziły wywołujące prawdziwy lęk sztormy i katastrofy.

Wymarsz na krucjatę

Perspektywa przedzierania się przez nieznane obce krainy w iście ekstremalnym klimacie, choroby, epidemie i walka na śmierć i życie z groźnym przeciwnikiem potrafiły z pewnością zatrwożyć niejednego śmiałka. Z zachowanych źródeł wynika, że znaczna część krzyżowców świadoma była tego, że podczas wyprawy prawdopodobnie poniesie śmierć i dlatego prosiła o modlitwy o wstawiennictwo.

Pomimo zagwarantowanej na czas krucjaty przez Kościół opieki prawnej dla rodziny i własności ziemskiej uczestnika wyprawy, krzyżowca ogarniał także bardzo często naturalny niepokój o pozostawioną rodzinę. Jak dowodzą zachowane liczne relacje sądowe, zdarzały się zabójstwa osamotnionych kobiet lub inne tragedie rodzinne. Jeden z krzyżowców wróciwszy dowiedział się, iż jego córkę i spadkobierczynię wydano za pewnego wieśniaka. Można było być również narażonym na zawłaszczenie majątku przez nieuczciwych sąsiadów lub krewnych.

Błędnym jest też doszukiwanie się w ruchu krucjatowym i powstaniu łacińskich państw na Bliskim Wschodzie pierwszych prób polityki quasi-kolonialnej, a co za tym idzie zapowiedzi przyszłej ery kolonializmu. Sukcesy I wyprawy krzyżowej (1096 – 1099) w postaci wyzwolenia części Syro-Palestyny wraz z Jerozolimą zwyczajnie zmusiły krzyżowców do budowy własnych państw. Jeżeli Święte Miasto miało pozostać chrześcijańskie, a ruch pielgrzymkowy miał funkcjonować bez zarzutów, koniecznym było zabezpieczenie odbitych terenów poprzez powołanie do życia organizmów państwowych. One z kolei dały początek zachodniemu osadnictwu w łacińskim Wschodzie.

W przeciwieństwie do nowożytnych imperiów kolonialnych, państwa krzyżowców tworzyli ludzie przybyli z wielu rejonów europejskich. Wykluczało więc to typowo kolonialny układ w postaci przekazu wypracowanych bądź przejętych na skolonizowanym obszarze dóbr do metropolii. Krzyżowcy rozwijali swe osadnictwo głównie z myślą o nowych państwach.

Krzyżowcy

Zresztą same okoliczności powstania najważniejszego z tamtejszych państw dowodzą, iż przywódcy krucjaty nie mieli zawczasu przygotowanego planu działań w tym zakresie. Po wyzwoleniu Jerozolimy 15 lipca 1099 r., przez pewien czas dyskusja na temat ustroju państwa pozostawała otwarta. W wyniku kilkudniowych narad przywódcą nowego państwa został Gotfryd z Bouillon z tytułem „Obrońcy Grobu Świętego”. Dopiero po jego śmierci w 1100 r. na króla wybrano jego brata Baldwina. Tak oto narodziło się Królestwo Jerozolimskie, które następnie z pozostałych państw łacińskich w Lewancie uczyniło swoje lenna.

Znaczenie wypraw krzyżowych

Znaczenie krucjat dla przyszłej Europy było ogromne. Starcia na wschodzie były bardzo cennym testem łacińskiego kunsztu wojennego. Stały się prawdziwym poligonem doświadczalnym dla zachodniego rycerstwa. Wpłynęło to niewątpliwie na wzrost poziomu zachodniej wojskowości. Zaczęto zwracać uwagę na współdziałanie poszczególnych rodzajów wojsk, w tym przede wszystkim konnicy z piechotą. Rozwinięto nowe jednostki wojskowe w postaci lekkiej jazdy i konnych łuczników. Nastąpił postęp w dziedzinie budowy fortyfikacji obronnych, zamków oraz w konstruowaniu machin oblężniczych i samej sztuce oblężniczej. Poprawie uległa taktyka działań wojennych i doceniono wreszcie ich stronę logistyczną. Oprócz tego wzrosła wiedza o przeciwniku i tym samym szansa chrześcijaństwa na zwycięstwo w konflikcie. Powstałe zaś dla ochrony pielgrzymów zakony rycerskie, które odegrały wybitną rolę w zmaganiach z islamem w kolejnych wiekach (zwłaszcza joannici, zwani później kawalerami maltańskimi, słynni ze zwycięskiej obrony Malty w 1565 r.) stały się zalążkiem przyszłych zawodowych armii.

Joannici

Krucjaty posłużyły też za wzór innym inicjatywom obronnym Europy chrześcijańskiej. Następczyniami krucjat były Święte Ligi odpierające Turków w rejonie Morza Śródziemnego. Wysiłki te łączące papiestwo, Cypr, Wenecję i joannitów z Rodos przynosiły konkretne zwycięstwa. W 1365 r. krucjata zorganizowana przez króla Cypru Piotra I zdobyła i złupiła Aleksandrię. W 1366 r. hrabia Sabaudii Amadeusz VI odbił turecki przyczółek w Europie – Galipolis. Powoływane w następnych latach ligi antytureckie też miały swe korzenie w wyprawach krzyżowych. Na czele jednej z nich w 1443 r. stanął król Polski i Węgier Władysław III Jagiellończyk (Warneńczyk).

Idee ruchu krucjatowego silnie oddziaływały też na hiszpańską rekonkwistę, wzmagając entuzjazm i wolę walki jej uczestników, w następstwie czego cały Półwysep Iberyjski został wyzwolony spod panowania arabskiego.

Upadek Grenady w 1492 r. - ostatniego bastionu islamskiego na Półwyspie Iberyjskim

Generalnie można powiedzieć, że ruch krucjatowy był zjawiskiem wielce pozytywnym. Niósł ze sobą ponadczasowe postawy jak najbardziej godne pochwały. Religijność, idealizm, wierność przysiędze, odwaga, hart ducha i gotowość do poświęceń to najważniejsze przymioty krzyżowców. Krucjaty przyczyniły się do stworzenia etosu chrześcijańskiego rycerza – obrońcy wiary i Kościoła. Ale oprócz walorów duchowo – religijnych lewantyńskie wyprawy krzyżowe odegrały również pozytywną rolę w sensie politycznym. Choć w finale łacinnicy zostali pokonani i Ziemia Święta wróciła we władanie najeźdźców muzułmańskich, to ponad trzystuletni okres krucjat pozwolił Europie przygotować się na późniejszy skonsolidowany atak światowej potęgi – Turcji muzułmańskiej. Wcześniejszy o kilkaset lat upadek Konstantynopola z pewnością ułatwiłby podboje islamu, a wówczas nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy jeszcze nie dość silnej Europy. Z perspektywy dzisiejszej, przeniesienie teatru działań zbrojnych na obszar przeciwnika spowodowało, że jednoczący się muzułmański agresor przejawiał znaczącą inicjatywę wyłącznie na tym odcinku. Mimo dużych sukcesów inwazji Turcji Osmańskiej na kontynencie europejskim (Półwysep Bałkański, Węgry) oraz w basenie Morza Śródziemnego (Cypr, Kreta), rozwijający się w szybszym tempie, w efekcie nowocześniejszy świat chrześcijański zdołał ostatecznie odeprzeć wschodniego agresora pod Wiedniem w 1683 r.

M. M.
O mnie M. M.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura