Horatius Horatius
951
BLOG

Demokracja się rodzi, demokracja umiera

Horatius Horatius Polityka Obserwuj notkę 13

Historia bywa czasem złośliwa. Szczytem złośliwości z jej strony jest fakt, że w chwili, gdy demokracja powoli dogorywa w Europie, pojawia się ona w krajach, w których nie ma żadnych demokratycznych tradycji.

 
W dzisiejszych czasach demokracja to fetysz. Odmienia się ją przez wszystkie przypadki. W nieskończoność cytuje się osławione słowa Churchilla o tym, że jest w gruncie rzeczy najlepszym z systemów. W oczach ideologów ma zapewnić nam niemal zbawienie i gwarantować wszelaki możliwy dobrobyt. Kryzys? „Więcej demokracji!” Ludzie na ulicach? Strajk? Dobrze! To znaczy, że masy są zdemokratyzowane. I tak w kółko. Demokracja to, demokracja tamto. Bezpośrednia, pośrednia czy średnia – musi być wspierana wszelkimi możliwymi metodami. Wszyscy nieustannie się na nią powołują. Politycy w czasie dumnych przemówień, a obywatele w formie skierowanych do nich zarzutów.
 
Tylko czy pozostało nam, Europejczykom, cokolwiek oprócz haseł? Od kilku dekad spada uczestnictwo w wyborach. Od długiego czasu europejskie elity zachodzą w głowę co tu zrobić, żeby zachęcić Europejczyków do głosowania do Parlamentu Europejskiego.[1] Frekwencja z 2009 r. była nawet alarmująco niska.[2]  Nie od dziś wiadomo, że najbardziej na legitymizacji władzy zależy właśnie rządzącym. Tymczasem z wolna zaczęło się okazywać, że euroideologia stała się atrakcyjna wyłącznie dla samych europolityków, a zwykły Europejczyk nie bardzo jest zainteresowany „co tam Panie w polityce”… I to nie tylko unijnej, a więc z definicji dalekiej, międzynarodowej. Od kilku dekad odnotowywany jest miarowy spadek frekwencji wyborczej po obu stronach Atlantyku. Weźmy na przykład Stany Zjednoczone[3], Wielką Brytanię[4] i Francję[5]. W ciągu ostatniego półwiecza ilość biorących udział w głosowaniu uległa widocznemu spadkowi. To, co niedawno proroczo zauważył Sławomir Sierakowski[6] (dla którego geniuszu nasze salony stały się już za ciasne), a co ochoczo wypunktował bloger Jan Śniadecki[7], nie jest żadnym novum od wielu lat.
 
W Dwudziestoleciu międzywojennym mieliśmy do czynienia z „ucieczką od wolności”. Dziś mamy do czynienia z „ucieczką od demokracji”. Okazuje się, że najlepszy ze wszystkich system ponownie nas już nie zadowala. Prawo głosu jest nam niepotrzebne. W większości i tak uważamy, że jest iluzoryczne i nie daje nam realnego wpływu na państwo. Zamiast tego doceniamy bardziej własną wygodę czy pełną lodówkę. Nie tak dawno media rozpływały się wręcz nad Oburzonymi, którzy wyszli na ulice europejskich miast. Czego ci ludzie chcieli? Większej swobody politycznej? Niezależności? Prawa do współdecydowania o losach wspólnoty, której chcą bronić przed skostniałym systemem politycznym? Oburzonych z domu wyciągnęło nic innego jak groźba ukrócenia przywilejów i dobrobytu. Gdyby nie ten kiwający się nad ich głowami miecz damoklesowy najpewniej woleli by pogrzebać w sieci i pooglądać zabawne kociaki na Youtube.
 
Proces rezygnowania ze współuczestniczenia w sprawach politycznych (ja bym do tego też dorzucił kwestie społeczne) do złudzenia przypomina wczesną fazę wykształcania się feudalizmu. Nie potrzebna nikomu wolność w zamian za poczucie bezpieczeństwa. Pełny brzuch i osłona w postaci silnego ramienia w trudnych czasach powoli stawały się ważniejsze niż wolność osobista. A dziś? Czy troskliwe korporacje, które zapewniają swoim pracownikom wszystko, włącznie z mieszkaniem i przedszkolem dla dzieci, nie przypominają dbającego o swojego poddanego suzerena? Albo czy Amerykanin poddający się bez cienia protestu skrupulatnym rewizjom na lotnisku nie przywodzi na myśl składającego hołd lenny wasala?
 
Można by uważać, że demokracja to wymyślona w XVIII bajeczka, która właśnie rozsypuje się po zderzeniu z rzeczywistością. Owszem, można by, gdyby nie fakt, że demokratyczne żywioły na dobre rozhulały się w krajach jak najbardziej demokracji obcych. Rozleniwiona Europa obserwuje jak kraje arabskie rozdziera fala protestów i rewolucji. W Egipcie kogoś obalą drogą pokojową, w Libii zastrzelą dyktatora. Lepsze niż filmy z Johnem Rambo. Zupełnie nie do wiary, że dzisiejsza, obrosła w tłuszcz Europa była sceną podobnych wydarzeń w XIX w. Podmuch demokracji dotarł nawet do Rosji. Gdyby jeszcze jakiś rok temu zakomunikować wszem i wobec, że tak zaktywizuje się rosyjska opozycja zapewne nikt by wówczas nie uwierzył, z samymi Rosjanami włącznie.
 
W chwili, w której kolebka demokracji kładzie się na katafalku otwierając w swoich dziejach nowy, nieodgadniony rozdział reszta świata właśnie wchodzi w wiek młodzieńczy. Nie miał pan racji, panie Fukuyama. Oj, nie miał…
 
____________________
 
Horatius
O mnie Horatius

Najlepiej przekonać się jakie mam poglądy czytając moje teksty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka